wtorek 16.04.2024

Imieniny: Cecyliana Bernadety

Wyszukiwarka artykułów


Polecane wideo TVi ROLAND

wideo wiadomosci

kamera online

lokalne ogłoszenia

dyzury aptek

google news obserwuj


 

 


 

 


 
 

 


Małgorzata Pauka nie tylko o Voice of Poland...

10 Comments



Mieliśmy okazję spotkać się z wyjątkową osobą. Wulkanem energii, świetną wokalistką, nieskończonym pokładem pozytywnego przekazu. Tak w skrócie można scharakteryzować Małgorzatę Paukę, która swoim występem w Voice of Poland zachwyciła jurorów. Rozmawiamy także o jej korzeniach, podejściu do życia i planach na przyszłość, o muzyce i nie tylko...



Jesteś rodowitą średzianką?

- Urodziłam się we Wrocławiu, ale tam byłam przez parę dni (śmiech). Urodziłam się w szpitalu wojskowym, a później mama szybciutko wróciła tutaj, no i wychowywałam się w Środzie Śląskiej przez te wszystkie lata.

- Nie wyglądasz na urodzą w szpitalu wojskowym...

- (śmiech) Wieeem! Trochę tej dyscypliny by mi się przydało na co dzień (śmiech).

- Po obejrzeniu programu Voice of Poland zainteresowało mnie Twoje pochodzenie. Powiedziałaś, że jesteś Łemką? Chyba nigdy tego nie wypowiem prawidłowo.

- (śmiech) Łemkinią, tak to prawda.

- To dość ciekawa historia, nieznana praktycznie w naszym kraju. W 1947 roku Łemkowie zostali przesiedleni z terenów Niskiego Beskidu na Dolny Śląsk oraz tereny Ukrainy…

- Dokładnie i ja właśnie należę do tej pierwszej grupy, a w zasadzie moi dziadkowie należą do tej części, która przymusowo została osiedlona właśnie pod Legnicą. To tu, właśnie po przesiedleniu poznali się i pokochali. Ale zarówno od strony mamy i taty, dziadkowie pochodzą z rejonów Beskidu Niskiego, skąd pochodzą moi przodkowie, na długo przed akcją Wisła. Tutaj zostali założyli rodziny i tutaj również moi rodzice jako Łemkowie zakochali się w sobie.

-  Myślisz, że przez pochodzenie, czujesz pociąg przez te geny do muzyki? Bo Łemkowie to bardzo muzykalni ludzie.

- Tak, zdecydowanie tak myślę. Wydaje mi się, że moje korzenie mają ogromne znaczenie w tym co robię w moim życiu, w tym jaka jestem. To jaki mam charakter.

- A tak przy okazji, zauważyłaś może swego rodzaju odrodzenie kulturowe mniejszości narodowych w naszym kraju? To, że z taką odwagą mówisz o swoich korzeniach? Bo jeszcze nie tak dawno, nie było to mile widziane.

-Niepopularne, a wręcz niewygodne.

- No właśnie, ale chyba dzięki muzyce, dzięki programom pokroju Voice The Poland, w których zaistniały takie zespoły jak choćby LemOn, odradza się Polski regionalizm. Dawne i zapomniane kultury, mieszają się z dzisiejszą muzyką i staje się to modne. Ludzie chcą tego słuchać.

- Tak! Ja zauważyłam ogromne zainteresowanie po moim występie. Od osób, którzy są Łemkami, od stacji radiowej Lem FM, która przeprowadziła ze mną wywiad. Ludzie, którzy czują się związani z mniejszością Łemków wysyłają mi hasła typu; „Łemkowie górą”, „najlepsi”, czy „trzymaj tak dalej”, aż po „Jesteś nasza dziewczyna i trzymaj tak dalej!”

- Mnie zaskoczył fakt, że tak duży region, o tak barwnej kulturze uznany za jedną z czterech mniejszości narodowych w Polsce, w zasadzie nie istnieje w świadomości naszych rodaków. O Kaszubach czy Ślązakach słyszał każdy, a o Łemkach?

- Z tego co wiem, a raczej z opowieści dziadków i rodziców, oni się wstydzili swojego pochodzenia. Często mylnie nazywani byli Ukraińcami, co ich bardzo bolało.

- No to teraz chyba temat, który ostatnio masz ciągle na przysłowiowej tapecie, a mianowicie występ w programie Voice of Poland. Jakie wrażenia po nagraniu? Jak wyglądał odbiór bliższych i dalszych znajomych, chociaż sądząc po występie to pytanie wydaje się być retorycznym bo pozytywna fala przeszła przez „sieć”.

- W momencie kiedy znalazłam się w programie, w dniu nagrania nie jesteś świadomy tego, że jesteś w telewizji. Dopiero kiedy oglądasz siebie w telewizorze, trzymając gdzieś pilota, siedząc na kanapie, dociera do Ciebie świadomość, że jesteś w telewizji. Dopiero wtedy to do Ciebie dociera. Ja dawno temu, brałam udział w Szansie na Sukces, więc pierwsze próby przed kamerą mam już za sobą. W międzyczasie były tez występy w stacjach radiowych, więc kontakt z mediami już miałam. Ale to nie zmienia faktu, ze stres przed występem jest zawsze. Ja śpiewając czuje się jak ryba w wodzie, w tym momencie obecność kamer nie ma żadnego znaczenia. Naprawdę, ja ich nie rejestruję, nie czuję ich obecności..

- Jednym słowem, miejsce dla Ciebie?

- Myślę, że tak. Bardzo bym tego chciała, ale to co najwięcej mi dało z tego występu to publiczność. Tam w studio jest fantastyczna publiczność, która reaguje bardzo żywo i spontanicznie. Ci ludzie są bardzo aktywni podczas występów każdego z uczestników, oni są w tym bardzo szczerzy. Mam świadomość, że gdybym się nie spodobała to odbiór nie byłby taki jaki był.

- A tak z ciekawości, jak wypada porównanie Voice Of Poland z Szansą na Sukces? Bo Szansa na Sukces wydaje mi się, że jest bardziej kameralnym występem. Publiczność jest, ale w zasadzie nie bierze udziału. W programie, w którym świetnie zaśpiewałaś piosenkę z repertuaru Kabaretu Starszych Panów był zupełnie inny klimat… Jak porównanie obu tych programów?

- Wiesz, to były trochę inne czasy, to tak naprawdę przestrzeń około 10 lat, a tak dużo się wydarzyło, chodzi mi tutaj o media społecznościowe. To był tak olbrzymi przeskok, że mam wrażenie różnicy nie 10, a 50 lat między tymi dwoma występami. To jest też tak, ze dziś w TV sprzedają się zupełnie inne rzeczy. Dawno temu, ludzie mieli 1 czy 2 programy telewizyjne, nie mieli wyboru i tych ich już ekscytowało..

- To prawda, Szansa na Sukces czy Familiada to pozycje obowiązkowe.

- Jasne, także dziś Voice Of Poland nas rajcuje, to nas ekscytuje, ale domyślam się, że za kolejne 10 lat znowu zadasz mi to samo pytanie.

- Masz rację, ale mnie ciekawi to czy występ przed taką żywiołową publicznością, czterech jurorach, którzy też maja osobowości, nie jest trudniejszy, niż w Szansie na sukces? Wojciech Mann o usypiającym głosie, o dziwo grzeczny Maleńczuk i spokojna Steczkowska, więc czy jednak Szansa na Sukces nie była łatwiejsza dla Ciebie?

- Na tamte czasy, taki kameralny program bardzo mi odpowiadał. Po tych dziesięciu latach bardzo się zmieniłam, bardziej się otworzyłam i jestem świadoma tez tego, że mi pracę dają ludzie, widzowie i słuchacze. To ja ich potrzebuję, żeby moja praca miała sens, dlatego im mam większe grono przed którym mam przyjemność występować, tym dla mnie lepiej. Ja czuję to, że jeżeli im coś daję, to dostaję tę energię od nich. To mnie napędza! Nie wiem jak działa to perpetuum mobile, ale rzeczywiście tak jest. Rzeczywiście jeżeli ja nie mam żywego człowieka przed sobą, śpiewam do dezodorantu to jest już zupełnie inaczej.

- Wracając do Voice of Poland, Patrycja chyba już była wybrana przez Ciebie, jeszcze przed występem?

- (śmiech) Zawsze byłam typem dziewczyny, która trzymała się bardziej z kumplami, niż z koleżankami. Owszem miałam koleżanki, ale przyszedł taki moment kiedy nie miałam przyjaciółki w moim życiu. Jakoś nigdy nie miałam zbyt dobrego kontaktu z dziewczynami. Ten stan utrzymywał się w sumie, przez całe studia i dopiero pod ich koniec natrafiłam na kilka kobiet w moim życiu, oczywiście nie chodzi tu o mamę czy siostrę, bo te bezapelacyjnie są bardzo ważne w moim życiu, ale natrafiłam na dziewczyny, z którymi miałam wspólny język. I absolutnie nie chodzi tutaj o ten „babski świat” kosmetyków itd., szukałam bratniej duszy i to się wydarzyło. Dzięki temu bardziej zacząłem doceniać relacje kobiety z kobietą, oczywiście bez żadnych podtekstów seksualnych. Tak po prostu. I w momencie, kiedy dowiedziałam się, że w tym programie jedyną kobietą w jury, jest Patrycja Markowska to poczułam, tak od serca, że to będzie dobry wybór. Oczywiście cały czas intensywnie myśląc o pozostałych członkach jury. Myślałam też o Piotrku, ze względu na rockowe klimaty, które uwielbiam. No ale jednak rockowe klimaty to również Patrycja. Michał Szpak, też jak najbardziej. Z tego co obserwowałam wcześniej, jakim on jest trenerem, jak się opiekuje tymi swoimi uczestnikami… To nie był łatwy wybór.

- A nie miałaś pokusy, żeby zagrać trochę przeciwko swojej intuicji i pójść w inny klimat. W inny gatunek muzyki, mam tu na myśli Hyżego. Nauczyć się czegoś nowego, czy jednak rozwijać się w stronę mocniejszego głosu, rockowego brzmienia i muzycznego temperamentu?

- Dawno temu miałam okazję mieć swój zespół, właśnie z rockowym sznytem. Ludzie z tego środowiska bardzo mi odpowiadają, kiedy spotykaliśmy się na koncertach wymienialiśmy się doświadczeniami czy spędzaliśmy po prostu ze sobą czas jeżeli chodzi o inne rockowe bandy to zawsze czułam się dobrze w tych klimatach. To nawet nie jest wybór, to jest kwestia pójścia za głosem serca. Podobnie było z decyzją startu w 9 edycji VoP . Od pierwszej edycji bardzo intensywnie myślałam nad tym programem, jednak nie zdecydowałam się na start. Czułam, że to jeszcze nie teraz, że to nie ten czas. Więc po co robić coś na siłę, wbrew sobie? A jeżeli nie będzie kolejnej edycji programu? To trudno, to nie jest droga dla Ciebie. I tyle…

- Wydaje mi się, że biorąc pod uwagę wszystkie Tv Show tego typu, to właśnie produkcja TVP2 jest nastawiona na rozwój artysty. Bo pozostałe programy, mam wrażenie są już dla ukształtowanych wokalistów, brakuje tego nacisku na naukę, trening i rozwój. I tu nasuwa się pytanie czy to też nie jest taka ślepa uliczka, szczególnie dla nastolatków i dzieci, którzy trafiają do takich programów? Bez osobowości scenicznej, bez tego bagażu grania po garażach, barach czy choćby na ulicy i nagle przez miesiąc czasu mają wszystko. Sprzęt, publiczność i sławę.

- To jest jak ze studiami, przez jakiś czas życie jest rozpisane wg grafiku. Nauka, egzaminy i zaliczenia. Nagle te studia się skończą i wszystko staje na głowie. Teraz pytanie, czy jesteś w stanie coś z tym zrobić, czy jednak nie. Podobnie z tymi programami, kwestia na ile Ty jesteś w stanie z tego skorzystać. Ja mam wrażenie, ze Voice of Poland jest takim talentshow, który najbardziej weryfikuje to czy potrafisz śpiewać, czy też nie.

- Na pewno ważnym elementem, a w zasadzie jego brak, jest wizerunek człowieka. Tu jury jest obrócone. Zobaczyli Ciebie dopiero w momencie, w którym zainteresował ich Twój głos.

- Tak, masz rację. Zresztą taka formuła programu bardzo mi ułatwiła występ. Sama nie wiem, jakbym zareagowała gdybym zobaczyła znanych z telewizji ludzi, siedzących i czekających na mój wykon, a nie wiem, czy krótko mówiąc, czy bym się ich nie wystraszyła. Nie wiem jakby to się potoczyło, tutaj nie miałam tej świadomości, to znaczy świadomość ich obecności była, ale nie taka bezpośrednia. Do głosu dochodzi cała masa innych bodźców, które na scenie dostajesz i odczuwasz, że nie skupiasz się na tym, kto siedzi aktualnie za oparciem fotela.

- A tak na chwilę, zboczymy delikatnie z kursu telewizyjnego, bo wiem że występujesz na scenie teatru w Gliwicach, no i mam związku z tym pytanie, gdzie lepiej się czujesz? Teatralne deski czy jednak scena typowo wokalna?

- Jakiś czas temu skończyłam szkołę teatralną, a dokładniej PWST we Wrocławiu, tam się uczyłam, tam żyłam tym wszystkim co jest związane z teatrem, bo to było zawsze we mnie. Występy na deskach to nie tylko coś co robię dla siebie, robię to również dla widzów. I ja tego widza niesamowicie potrzebuję. Mam takie wrażenie, ze zawsze tego widza potrzebowałam, potrzebowałem takiej pracy, w której miałabym kontakt  z żywym człowiekiem, któremu mogę dać coś od siebie. Jakiś Swój talent. I będąc w szkole teatralnej, poświęcając cały swój czas jaki miałam, uświadomiłam sobie, że oprócz teatru muzyka jest mi niemiernie potrzebna do życia. Nie potrafię żyć oddając się tylko grze aktorskiej. Muzyka czy estrada, to część mnie i to bardzo ważna część. Nie boje się łączyć tych dwóch pasji, czy też dzielić je między sceną, teatrem, a estradą. Tam gdzie mam do czynienia z żywym człowiekiem, to jest dla mnie najważniejsze. Ja się tam spełniam i realizuję.

- A co dalej? Pytam, bo mam wrażenie, że świat medialny jest poukładany gdzieś wokoło komercyjnego scenariusza, do którego chyba ciężko się przebić. Jeśli włączymy jakąś stację radiową, to okazuje się, że są w stanie zamęczyć każdą piosenkę. Gdyby dziś żył Bach to zamęczyli by Bacha. Jeżeli dziś popularna piosenka leci 8-12 razy w ciągu dnia, średnio co 45 minut to muzyka umiera po tygodniu. Nie dopuszczając do głosu pozostałych artystów. Nie obawiasz się, że gdzieś z tym światem będziesz musiała się zmierzyć? Widzisz siebie gdzieś tam na szczycie Hit Listy?

- W momencie kiedy powiedziałam A, muszę powiedzieć B. Nie wiadomo jak się potoczą moje losy w tym programie, ale dla mnie fakt, że podjęłam decyzję o udziale w nim, to już jest moje małe zwycięstwo. To znaczy, że ja postanowiłam wyjść do ludzi z tym co w sobie mam. Z tym co kocham robić i to jest też tak, że dostaję dużo pozytywnych głosów na temat tego jak śpiewam. Pojawiają się ludzie, którym to jaką jestem wokalistką nie odpowiada, oni zawsze będą się pojawiali. Ale ja to bardzo szanuję, każdy z nas ma ulubione barwy, potrawy czy muzykę. Ale tez ma rzeczy, których nie lubi. Ważna jest w tym wszystkim akceptacja i świadomość wolnej woli. Nie musisz tego jeść, słuchać czy oglądać.

- Mówisz o naszym sporcie narodowym znanym jako hejt?

- Oj! Ja myślę, że to nie tylko nasza domena, ten słynny hejt jest wszędzie. Musimy z tym żyć i robić swoje. To co podpowiada Ci życie, bo nikt nie przeżyje go za Ciebie.

- Nie obawiasz się, że po tym pozytywnym szumie jaki mamy dziś wokoło Ciebie, przyjdzie czas na zmierzenie się z negatywną stroną sławy?

- Ja zawsze byłam osobą bardzo krytycznie patrzącą na siebie. Do tego stopnia, że nie zdecydowałam się na zgłoszenie do jakiegokolwiek talentshow. Ale był taki moment w moim życiu, w którym wszystko stało się jasne. Miałam okazje odwiedzić siostrę, która na co dzień mieszka Stanach. A że przy każdej wizycie u niej, staramy się zwiedzić ten kraj, to i tym razem nie omieszkałyśmy ruszyć na podbój USA. I w tamtym roku pierwszy raz zwiedziłam Nowy Jork. Taki typowy babski wypad „w miasto”. I tam sobie uświadomiłam jedną ważną rzecz, kiedy dojechaliśmy do NY pociągiem i opuszczając dworzec kolejowy schodami stając na poziomie Nowy Jork 0, zobaczyłam tych wszystkich ludzi. Tą niesamowitą mieszankę ludzi, którzy przechodzą obok siebie. Jedni są ubrani tak, inni inaczej, a jeszcze inni nadzy. Patrzysz do góry, a tu góry stali i betonu przysłaniają niebo… Ci ludzie w ogóle nie zwracają na siebie uwagi. Jesteś totalnie anonimowy. I nagle ta cała krytyka, która ogranicza nam myślenie, to takie samoograniczanie się „a, co ludzie pomyślą”… zawsze coś pomyślą! Ale nasze życie przeminie. Kurcze! Pomyślałam sobie, ze jeżeli ja w tym momencie zaczęłabym na tej ulicy śpiewać pieśni łemkowskie, to czy ktokolwiek zareagowałaby negatywnie? Pewnie nikt by mnie nawet nie zauważył. Może ktoś by spojrzał, wymienił uśmiech lub też nie i poszedłby dalej. I podobnie jest z tym co robię w życiu, co każdy nas robi w swoim życiu. Naprawdę! Nawet jeżeli będzie wiązało się to z tym, że będziesz zmuszony to jedzenia chleba z masłem. Mówię całkiem poważnie. Ludzie pewnie myślą, że ja zarabiam ogromne pieniądze (śmiech). Niech myślą! Niech będą zazdrośni albo mi tego życzą, bo ja bardzo chciałbym zarabiać ogromne pieniądze. To nie jest kwestia chwalenia się, że bywają takie momenty kiedy… No wiesz, ja będąc na studiach dorabiałam sobie śpiewając na weselach. Uwielbiałam to robić, mogłam obserwować tych ludzi podczas ważnego dla nich dnia i być z nimi. To fajne chwile, mogłam to potraktować jako zwyczajne śpiewanie do kotleta. Nie! Dla mnie to było doświadczanie pod względem bycia z ludźmi połączonymi przez miłość, lub nie-miłość, dla których gramy i śpiewamy, którym się to podoba i okazują to byciem na parkiecie. I ja mogłam wybrać, albo być biedną studentką, która nic nie robi, tylko w soboty i w niedziele pije, albo zapierdzielać! Bo tak to często było, że ja kończyłam wesela o godzinie 05.00, a czasami i o 07.00 rano w niedziele, a o 09.00 czy 10.00 musieliśmy się spotkać na zajęciach, na które musiałam być przygotowana. Czasami nie miałam czasu na spanie, bo dochodziło nauczenie się tekstu i poniedziałek znowu heja od początku. Tak też bywało często, ale ja na to nie narzekam, bo robię to co kocham. Zawsze wiedziałam, że przyjdzie taki moment, prędzej czy później, że będzie mi ciężko. Tak jest ze wszystkim, kiedy robimy to co kochamy, po jakimś czasie zacznie nam to pączkować. Ale trzeba być cierpliwym. Ja do dziś tak mam, że jak tu związać koniec z końcem, opłacić mieszkanie, zatankować paliwo, mieć na życie.. Jak to wszystko pokombinować, żeby było na wszystko. A przychodzi za chwilę napływ gotówki i jest wszystko ok, a nawet lepiej niż ok. Tak to bywa w życiu artystów. A moje życie to też ciągłe podróże między Legnicą, a Gliwicami. Kocham Śląsk, kocham Dolny Śląsk, Boże kocham całą naszą piękną Polskę!

- Można powiedzieć, że czerpiesz z życia pełnymi garściami. Spełniasz swoje marzenia?

- Łatwo mi powiedzieć nie mając dziecka, ale uważam też, że nigdy nie jest za późno na realizację swoich marzeń. Nawet jeżeli te marzenia, trzeba na chwile odłożyć ze względu na swoja rodzinę. Ale wierzę w to, że prędzej czy później musi przyjść taki moment kiedy marzenia zostaną zrealizowane.

- Ostrożnie, pomału do celu, ale mimo wszystko „Carpe diem”?

- Jestem miłośniczką jazdy na motocyklu, zbieram na swój pierwszy. Więc naturalnym jest, że spotykam się z opiniami „szykują się kolejne organy”. No nic na to nie poradzę, uwielbiam adrenalinę, a motocykl daje ją w pełni. Lubię szybką jazdę, wiem! To głupie, ale lubię, cóż począć. Moja siostra strasznie mnie w tym nie pochwala.  Ale uświadomiłam sobie, że gdyby przyszłoby mi umierać i zastanowić się przez chwile przed śmiercią, czego bym w życiu żałowała, jeśli moje życie by nie potoczyło się w kierunku artystycznym pod względem muzyki, to na pewno bym ogromnie żałowała braku występu w Voice of Poland. Wierzę w swoją intuicję i w to że trzeba spróbować, żeby się przekonać. Lubię się uczyć na własnych błędach.

- Dużo pozytywnego myślenia od Ciebie bije, to trochę na przekór naszej polskiej mentalności.

- (śmiech) Oczywiście, narzekamy cały czas. Ja to nazywam, że Polacy mają w sobie dużo pretensji. Trzeba też przyznać, że to się w ostatnim czasie bardzo mocno zmienia. Otwieramy się. Często mówimy o sobie Obywatel Świata. I ja też jestem zwolenniczką takiego mówienia, pod warunkiem, że jednak pamiętamy o swoich korzeniach. To jest dla mnie niesamowicie ważne.

- Sporo w Tobie tej dbałości o pochodzenie i o korzenie. Czy w takim razie możemy się spodziewać utworów w języku łemkowskim? Coś na kształt zespołu LemOn?

- Przez cały czas o tym myślę, cały czas uczę się mówić po łemkowsku. Jak byłam małą dziewczynką to gdzieś tam przesiąkłam tymi rozmowami w domu moich dziadków. Uczę się, wracam do tego, proszę moją mamę, tatę i innych moich bliskich żeby rozmawiali przy mnie po łemkowsku. Tak żebym wracała do tych korzeni. I to wraca, o dziwo z wielką łatwością to wchodzi, że zaczynam mówić po łemkowsku. I to się rzeczywiście dzieje, to we mnie cały czas było. Jako dziecko tak bardzo tym przesiąknęłam, że teraz wystarczy impuls i to wraca. Mam nadzieję, że to kwestia kilku miesięcy kiedy zacznę płynnie mówić w języku dziadków. I wtedy droga jest otwarta, żeby przemycić do moich utworów tej Łemkowszczyzny. Nie w każdym, bo żyje w Polsce, mówię i chce śpiewać po polsku, ale myślę o tym intensywnie, żeby połączyć te oba światy.

- Mam wrażenie, że jesteśmy świadkami czasów, kiedy Polska regionalna się odradza. Mówienie o bycia Łemkiem czy Kaszubem nie jest już odbierane jako wypieranie się bycia Polakiem. Twórczość artystyczna oparta na tej regionalności wchodzi na medialne salony, wyszła z cienia disco polo i buduje swoje miejsce w świecie muzyki popularnej.

- Rzeczywiście tak jest, wracamy do tego co działo się kilkadziesiąt lat temu i zwracamy na to uwagę. Jesteśmy z tego dumni, szczególnie za granicą. To odrodzenie nie dotyczy tylko muzyki. Wracamy do ceramiki chociażby na przykładzie ceramiki bolesławieckiej i wielu innych. Wracamy również do swego rodzaju manualnych rozrywek, mam tu na myśli robienie na drutach, czy wykonywania biżuterii. Zdecydowanie wracamy do tego. To również doceniane jest za granicą, przez obcokrajowców. Oni przyjeżdżają tu do Polski na zakupy, bo wiedzą, że Polacy zrobią to bardzo rzetelnie i pięknie, jak za dawnych czasów.

- Śpiewasz równie dobrze po angielsku, jak w języku ojczystym, a jak Ty to czujesz?

- W języku angielskim, jakoś łatwiej nam wyrazić emocje, nie ma tam tych naszych szeleszczących elementów języka polskiego. To na pewno nie jest łatwe dla osób śpiewających. W szkole teatralnej, do której uczęszczałam kładziono duży nacisk na słowo jako nośnik emocji, na prawidłowość tego języka i w tym momencie to nie ma dla mnie znaczenia w jakim języku śpiewam. Najważniejsze że by to było prawdziwe. Wolę słuchać po tysiąckroć osoby fałszującej, ale prawdziwej w swoim wykonie, niż do bólu poprawnej osoby śpiewającą anielskim głosem, ale wykonującą utwór technicznie.

- Pozostaje mi życzyć Ci zaśpiewania po łemkowsku równie naturalnie co po polsku i angielsku. A wracając do niej, jak wygląda Twój harmonogram w związku z zaliczeniem występów w ciemno?

- Nie mogę nic zdradzać. Podpisałam umowę, która mocno akcentuje tajemnice realizacji programu. Jeżeli jest coś nagrywane wcześniej, tak jak mój występ to musiałam dotrzymać sekretu , tak żeby każdy miał niespodziankę. To czy przeszłam dalej, czy odwrócił się jeden juror czy wszyscy, to musiało pozostać tajemnicą. Nie mogłam zdradzić nawet piosenki, jaką chciałam wykonać. To co mogę powiedzieć to w zasadzie oficjalne informacje, czyli na tę chwilę czeka mnie etap bitwy. W obrębie grupy każdego z trenerów, w tym wypadku Patrycji, będziemy dobierani parami. Patrycja przydzieli nam utwór, który będziemy wykonywać, no i zobaczymy. Później wybierze z nas, osobę przechodzącą na kolejny szczebel. Więc tutaj musicie trzymać bardzo mocno kciuki za mnie.

- Myślę, że na to możesz liczyć. Czyli czekają Cię intensywne podróże do stolicy?

- Z tym nie będzie problemu, ponieważ niedługo i tak przeprowadzam się do Warszawy. Planowałam ten ruch od dawna, ale zawsze jakoś to odkładałam. Przyszedł taki czas, żeby mieć już gdzieś swój kąt i wybrałam właśnie Warszawę.

- Większe szanse?

- Tam na pewno więcej się dzieje. To też nie jest kwestia programu, tak jak mówiłam, plany zamieszkania w Warszawie były zawsze, moja przyjaciółka namawiała mnie na taki ruch. I chyba przyszedł moment realizacji tego wszystkiego.  Choć to nie tak, że teraz będą typową warszawianką. Mój chłopak mieszka na Dolnym Śląsku, rodzina i cała masa innych spraw, więc wiem, że będę ciągle krążyć. To nie będzie łatwe, ale ja jestem przyzwyczajona do życia w drodze.

- To była świetna rozmowa, aż żal ją kończyć. Ale czas płynie nieubłaganie, dlatego na koniec, czego mogę, możemy Ci życzyć? Na pewno sobie i nam życzę Twojego występu na średzkiej scenie podczas kolejnego Święta Wina, ale co jeszcze?

- Tego, żebym mogła bardzo dużo koncertować po Polsce, mieć zawsze dużą widownię, która mnie bardzo szczerze wspiera. To jest dla mnie bardzo ważne. Żeby mnie szczerze ludzie wspierali. Mam nadzieję, że moim śpiewaniem będę dawała im dużo pozytywnej energii i wibracji.

(lp)






Wczytywanie komentarza... Komentarz zostanie odświeżony po 00:00.
Zaloguj się aby dodać komentarz.
pozostały limit znaków.
Zaloguj się za pomocą ( Zarejestruj się? )


Ja Wam naprawde wspolczuje. Daliscie sie wciagnac w telewizyjna narracje obrzucania sie blotem przez politykow zarowno ...
Bardzo ciekawe przesłaniem widzę w Twoim komentarzu, bo jest Bóg, Ojczyzna, oskarżenia, poniżenie, nienawiść, złorzeczenie. A ...
Aleksandra Perużyńska Nowi radni Rady Powiatu wybrani!
Jak można głosować na zdrajców Polski na ludzi którzy nawołują do wojny którzy chcą odebrać nam ...

ogrody pawlowski trawniki www


taxi stas

handlo