Otóż poszedłem z synkiem do lekarza. Jego stan wskazywał nie tylko na zwykłego wirusa, bo zasypiał mi na rękach. Kiedy zostały wykonane już wszystkie czynności przy rejestracji, pani rejestratorka/pielęgniarka kazała nam czekać przy gabinecie. Siedzieliśmy i czekaliśmy z dobre 15 minut, kiedy Pan siedzący na korytarzu powiedział, że Pani Doktor jest w innym gabinecie i w tej chwili nikogo nie przyjmuje i żebym spytał, bo przecież jestem z chorym dzieckiem.
Zapukałem i otworzyłem drzwi, przeprosiłem oczywiście, bo kultura tego wymaga. Zza gęstego dymu papierosowego zobaczyłem Panią Doktor leżącą i oglądającą TV. Spytałem czy może do nas wyjść, bo czekam z dzieckiem. Odpowiedzi nie usłyszałem, drzwi zamknąłem i czekałem dalej.
Po 5 minutach zapytałem pielęgniarkę czy może ściągnąć z łóżka Panią Doktor, bo ileż można czekać. Zrobiła to. Pani doktor wyszła i rzuciła zimne "proszę" - włosy w nieładzie, fartuch wygnieciony, czuć od niej było papierosy no i oczywiście niezadowolenie, że została wyciągnięta z łóżka.
Samo badanie i podejście do dziecka daje wiele do życzenia. Reasumując, dyżur w naszej izbie nocnej i świątecznej pełni Pani Doktor (...), która robi łaskę, że wyjdzie do pacjenta i go przebada. Nie polecam wizyt, zwłaszcza z dziećmi. Mój syn powiedział, że nie chce już iść nigdy do tej Pani Doktor i wcale się mu nie dziwię.
Dobrze byłoby żeby może ktoś sprawdził, co się dzieje na izbie i zrobił z tym porządek.
Pozdrawiam serdecznie,
Czytelnik (dane do wiadomości redakcji)
Od redakcji. Skontaktowaliśmy się dziś z firmą zatrudniającą Panią Doktor. W sumie niewiele udało nam się dowiedzieć, ponad to, że są problemy kadrowe, a pracodawca wie, iż Pani Doktor pali papierosy, jednak nie ta, o której mowa w liście oraz, że są skargi na lekarzy, wobec których miejmy nadzieję, zostaną podjęte stosowne kroki...
Pani prezes Gemini Med Joanna Kulesza, w swoim imieniu przeprasza i ma nadzieję, że więcej taka sytuacja się nie powtórzy.
(red) / fot. zdj. ilustracyjne