czwartek 28.03.2024

Imieniny: Anieli Jana

Wyszukiwarka artykułów


Polecane wideo TVi ROLAND

wideo wiadomosci

kamera online

lokalne ogłoszenia

dyzury aptek

google news obserwuj

RAZEM_2024_PC


 

 


 

 


 
 

 


Średzianie w podróży dookoła świata. Grecja – kraina zapachów

1 Comment



Z kalendarza wynika, że nasz „Venator” już miesiąc pływa w Grecji. Zleciało nie wiadomo jak. Najpierw nocne wejście do porciku Paxsos z Jackiem, potem wolne skubanie Korfu, aby na kilka dni wylądować w stolicy Korfu w śmierdzącym basenie staromiejskim.



Okolica basenu, nie powiem, ładna. Zabytki , taverny, bary, restauracjony różnej maści. Ale z przyjemnością popłynąłem z nową załogą dalej. Pierwszy postój na wyspie Mourtos, gdzie miejscowy hafenmaster opowiada o swojej znajomości z polskim znanym rajdowcem samochodowym. Opowiada też o swojej żonie – Niemce, ale nie powtórzę. Potem Benitsses i kotwiczenie pod Pargą.

Urocze widoki – tyle zieleni tylko na m. Jońskim. Kierujemy się na Prevezę i stajemy za frico przy nabrzeżu miejskim. Zakupy, trochę zwiedzania, ale z prognozy wynika, że mamy dobę wiatru z rufy, a potem kilka dni byle jak. Jedziemy zatem w stronę kanału Levkas, aby jak najszybciej znaleźć się w Zatoce Korynckiej. 

Sam Kanał Levkas, to ciekawa budowla. Zbudowana kilka wieków p.n.e. oddzieliła kontynent od Levkas  i uczyniła go wyspą. Zwiększyło to bezpieczeństwo i skróciło drogę dla transportu. Drogę w kanale przegradza most obracający się co godzinę wokół  jednej osi.  Mijamy Marinę Levkas, znów przejmująco zielone krajobrazy. Wchodzimy do Zatoki Korynckiej i po 30 godz. cumujemy w Patra.

Drewniana przybudówka do betonowego pirsu ledwo się kupy trzyma, ale jesteśmy osłonięci. Przechodzimy pod ogromnym mostem Rion - Antitrion płynąc pod wiatr, 6 stop B. Krótki nocleg w Kioto i podchodzimy pod Kanał Koryncki.  Zgłoszenie, oczekiwanie na otwarcie bram i za statkiem z holownikiem ruszamy jako piąta jednostka.

Robi wrażenie! Próbowali go już wykuć antyczni władcy  p.n.e. ale ukończono go dopiero w 1893  roku. Ten kanał uczynił z kolei półwysep Peloponez wyspą, ale zaoszczędził drogi ludziom morza. Ściany wysokie na 80 m, nierzadko pionowe. Ciągnie się na 6,3 km. Trzeba uważać na sterze, bo chwila nieuwagi z aparatem fotograficznym może kosztować rozbicie jachtu o skały. Jak tam mieści się ten statek przed nami?

Na końcu nabrzeże z kasownikiem. 230 eur poszło w..., ale zaoszczędziliśmy 220 mil drogi. Stąd do Pireusu, to żabi skok. Wchodzimy do Kalimaki marina, ale wypad. Następne dwie podobnie – nie ma rezerwacji, nie ma miejsca. Dopiero Zea Marina w Pireusie użycza nam życzliwie  pomocy. Jest już dawno ciemno, ale załapaliśmy się na kolację, w knajpie, w której pracuje Polak. Przynajmniej z pochodzenia.

 Kilka dni w Pireusie. Nogi bolą od chodzenia, więc siedzę na jachcie. Stąd też dobrze widać. Dookoła wielkie jachty motorowe jak statki. Zmiana załogi. Ruszamy w stronę Krety. Wiesiek z rodziną proponują Dilos i Santorini. Pogoda kaprysi początkowo z wiatrem. Stajemy na noc kilkakrotnie w zatokach na kotwicy. 

Na grecką  wielkanoc znajdujemy ostatnie miejsce w porciku Loutra na wyspie Kithnos . Do zatoki wpływa gorąca woda termalna z małej rynny. Pozwala to na kąpanie się w morzu. Można też wygrzać kości w niecce z kamieni, ale gorąco aż parzy. Miejscowi pieką jagnięcinę na grillach , strzelają petardy i piją ouzo. My też, ale mało.... Za długo się potem odbija anyżem.

Ruszamy dalej w stronę Dilos. Ale wieje mocno z SW, więc szukamy schronienia na północy  Mykonos. Głęboka zatoka pozwala na bezpieczne kotwiczenie. Choć nad ranem musieliśmy ponowić manewr kotwiczenia. Nazajutrz Dilos tylko oglądamy z zewnątrz. Wieje niekorzystnie, mało czasu, aby oglądać antyczne miasteczko, a w zasadzie ruiny. Kurs na Thira- Santorini. Wieje przeciwny wiatr i wysoka fala. Kotwiczymy na zewnętrznej stronie wyspy późno w nocy. Wachty nocne uspokajają niepokój o kotwicę.

Santorini to wyspa , której środek zapadł się po wybuchu wulkanu kilka wieków p.n.e. Według Platona, to zaginiona Atlantyda. Na wysokich krawędziach kaldery postawiono urocze białe osiedla. Kilka małych pirsów służy dla miejscowych do wożenia turystów. Wewnątrz stoją 3 wielkie wycieczkowce, skąd taxi wodne wywożą ludzi na brzeg. Opłynęliśmy część wyspy. No pięknie. Ale to nie nasz, żeglarzy, klimat.  Wolę małe wysepki ze starymi porcikami, gdzie można z miejscowym wypić rakię czu ouzo. Pogadać. Upiec rybę. Ruszamy na Kretę. Do Chani.

Droga zajęła dobę. Wysoka przeciwna fala, silny wiatr w twarz etc... Niby normalnie, ale mokro. I wcale nie za ciepło. Kreta była na wyciagnięcie ręki na rannej wachcie, ale do Chani jeszcze 25 mil pod wiatr i falę. Wreszcie za półwyspem zrobiło się przyjemniej. Po południu stanęliśmy w Old Port Venezian.  

Teraz Kreta . Ale to już inna historia.

Pozdrawiam Redakcję i Czytelników

kpt. Tadeusz Staniul






Wczytywanie komentarza... Komentarz zostanie odświeżony po 00:00.
Zaloguj się aby dodać komentarz.
pozostały limit znaków.
Zaloguj się za pomocą ( Zarejestruj się? )


Skoro burmistrz biega w kamizelce odblaskowej między dziurami przed Biedronką to raczej znak intensywnych przygotowań do ...
W przedmiocie kosztów komorniczych nic się w tym zakresie nie zmieniło. Wciąż za umorzenie na wniosek ...
Nie głosuje na nikogo kto w tym momencie jest z Koalicji PO czyli tych fałszywych niemieckich ...

szalankiewicz

sredzianie

wojciech bochanak