czwartek 28.03.2024

Imieniny: Anieli Jana

Wyszukiwarka artykułów


Polecane wideo TVi ROLAND

wideo wiadomosci

kamera online

lokalne ogłoszenia

dyzury aptek

google news obserwuj

RAZEM_2024_PC


 

 


 

 


 
 

 
    Dział: Historia czwartek, 18 lipiec 2019 21:54


Maria Babula z domu Przesławska 1934-2019. Wspomnienie

14 Comments



W dniu 11 maja br. odprowadziłyśmy na miejsce wiecznego spoczynku i pożegnaliśmy na zawsze bliską nam osobę, dobrego przyjaciela, a dla wielu pokoleń młodzieży długoletniego nauczyciela języka polskiego oraz zasłużonego działacza harcerskiego, zwłaszcza w latach 1945-1949.



Ale pożegnaliśmy przede wszystkim dobrego, mądrego i lubianego przez wielu, dowcipnego człowieka, który pozostawił w sercach bliskich mu osób trwały ślad i dobrą pamięć.

We wspomnieniu tym pisanym w imieniu przyjaciół, do których mam zaszczyt się zaliczać, a więc i moim własnym, chcę przedstawić krótko drogę życiową śp. Zmarłej i przypomnieć ją taką, jaką była na co dzień dla wielu przyjaciół i bliskich znajomych, a ostatnio dla Basi Olejnik, Rysi Skubisz i Zosi Michalskiej. To te Panie były z Nią w ostatnich latach, miesiącach, tygodniach i towarzyszyły Jej prawie codziennie w chorobie i cierpieniu właściwie do ostatnich dni i godzin Jej ziemskiego żywota.

A żywot ten był dosyć trudny i raczej ciekawy, gdyż Jej dzieciństwo i początki szkolnej edukacji wiążą się ściśle z dramatycznymi dziejami Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej. Urodziła się bowiem dnia 3 stycznia 1934 roku w pięknych zielonych Płużnikach, w okolicach Monastarzysk w województwie tarnopolskim. Obecnie na miejscu tej wioski rośnie zielony las, gdyż jej mieszkańcy za pomoc udzielaną polskim partyzantom zostali uznani za ostoję polskości i wioska została spalona i doszczętnie zniszczona przez bandy ukraińskie zaraz na początku rzezi w roku 1943.

W domu rodzinnym w Płużnikach przebywała do 1942 i tu rozpoczęła swoją edukację szkolną ucząc się czytać na Trylogii Henryka Sienkiewicza. W roku 1942, po wejściu Sowietów na ziemie wschodnie Rzeczypospolitej, przybyła wraz z rodziną do Nowego Targu i tu miał miejsce dalszy ciąg Jej kształcenia raczej domowego, a nie szkolnego. Po paru latach w roku 1945 przeniosła się wraz z matką do Środy Śląskiej i tu w 1947 roku ukończyła szkołę podstawowa i rozpoczęła naukę w miejscowym LO. W roku 1951 zdała maturę i rozpoczęła studia na Wydziale Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Studia ukończyła w roku 1955 uzyskując tytuł magistra filologii polskiej. Zgodnie z obowiązującymi wówczas przepisami otrzymała nakaz pracy w Państwowym Technikum Rolniczym w Gródkach w woj. olsztyńskim. Tam przepracowała 2 lata i następnie powróciła do Środy Śl. i przez pewien czas była zatrudniona w naszym LO, następnie w Szkole Podstawowej nr 1, a od roku 1967 była nauczycielem Liceum Ekonomicznego w Środzie Śląskiej. Po przejściu na emeryturę pracowała jeszcze przez kilka lat w miejscowym Zespole Szkół Rolniczych. W roku 1960 wyszła za mąż, a w 1961 r. urodziła syna Przemysława.

Wszędzie, gdzie pracowała, była lubianym członkiem zespołu nauczycielskiego. Miała dobre serce, wspaniały umysł i poczucie humoru. Swoimi opowiadaniami i dowcipami potrafiła rozbawić i zaskoczyć każdego rozmówcę. W rozmowach z nami chętnie sięgała do przeszłości swojej rodziny mającej bogate tradycje szlacheckie, a nawet arystokratyczne z dumą podkreślała, że Jej pradziadek jako uczestnik Powstania Styczniowego został zesłany na Sybir, wykształcił syna na Politechnice w Petersburgu, a ten z kolei ożenił się z bogatą arystokratką, która była damą dworu na dworze carskim, a jej rodzina miała ogromne dobra na Krymie. To z tej rodziny pochodził Jej ojciec Eugeniusz Przesławski, nauczyciel matematyki w Liceum Ogólnokształcącym w Nowym Targu, którego darzyła ogromną miłością i szacunkiem. Podobnie odnosiła się do matki Heleny, rodowitej szlachcianki, której rodzice mieli dwór w Płużnikach. Często mówiąc o ojcu wspominała Nowy Targ, piękne Podhale, zachwycała się sprawnością i tężyzną fizyczną górali, ich folklorem i obyczajami.

Ważną rolę w Jej życiu i młodości odegrało harcerstwo, do którego należała od 1945 roku i w którym działała także Jej matka, przedwojenna harcerka druhna Helena Wiśniewska. Działalność tę dla Matki zakończył, a dla córki nieco ograniczył rok 1949, gdy nastąpiło zjednoczenie ruchu młodzieżowego i idące z nim w parze wielkie przemiany, także w ZHP. Pociągając za sobą zmiany w tradycji, obrzędowości, a nawet stroju harcerskim (czerwone chusty). Z przynależności i działalności w ZHP zapamiętała szczególnie swoją opiekę z ramienia Komendy Hufca nad drużyną harcerską w Malczycach oraz 2 ogniska harcerskie. Pierwsze z jesieni 1945 r., które odbywało się w Chwalimierzu, w czasie którego składała na ręce druha Mieczysława Świerczyńskiego, ówczesnego dyrektora miejscowego LO, przyrzeczenie harcerskie. A drugie to ognisko na obozie harcerskim w Bydlinie w okolicach Ustki, w czasie którego zgromadzeni z wielu nadmorskich letnich obozów harcerze dowiedzieli się z wypowiedzi Komendanta Chorągwi o nadchodzących przemianach politycznych, które miały przekreślić i unicestwić cały dotychczasowy dorobek harcerstwa polskiego.

O zdarzeniach tych mówiła zawsze bardzo poważnie i z dużym wzruszeniem. Ale rozmowy na tak poważne tematy zdarzały się raczej rzadko. Przeważnie rozmawiałyśmy o sprawach zwykłych, codziennych o najbliższej Jej sercu rodzinie i przyjaciółkach, a zawsze rozmowy te miały charakter dowcipny i trochę humorystyczny. Czasami też wracałyśmy wspomnieniami do czasów studenckich lub okresu pierwszych lat pracy zawodowej w miejscowym LO, przypominałyśmy ludzi, którzy z nami wówczas pracowali i których już nie ma (M. Świerczyński, Natalia Waszczyńska, Halina Łyczek - Buła, Franciszek Bartoń i inni). Dla nas przyjaciół i dla rodziny też nie byłaś żadną panią Marią ani Marysią, ale po prostu Rysią i tak się do Ciebie zawsze zwracałam i tak będę teraz. Miałaś Rysiu cięty język, dobre serce i bardzo wrażliwe nie tylko na los innych, potrzebujących pomocy ludzi, ale także zwierząt, zwłaszcza tych bezpańskich kotów i psów biegających bez celu po ulicy. To one przede wszystkim w Twoim domu zawsze mogły znaleźć schronienie i opiekę.

W okresie pełnej sprawności fizycznej miałaś ich w domu po 4 lub 5 sztuk, a nieraz i więcej. Później, gdy zdrowie przestało dopisywać, ich ilość się zmniejszała. Ale potrzebujący pomocy ludzie nie zawsze z najbliższego otoczenia, byli dla Ciebie najważniejsi. To dlatego między innymi zaopiekowałaś się romską (cygańską) rodziną Siwaków mieszkającą przy ulicy Wrocławskiej 9. Była to rodzina niepełna składająca się z chorej matki i dwojga dzieci, starszego chłopca Romka i młodszej dziewczynki, której imienia nie pamiętam. Pomagałaś rodzinie, gdy matka chorowała, a gdy zmarła, zabrałaś Romka, wówczas czwartoklasistę do siebie i w Twoim domu skończył szkołę podstawową, następnie jakieś kursy czy zawodówkę i ostatecznie wyrósł na porządnego człowieka. Wcześnie założył rodzinę i wkrótce wyjechał do Anglii wraz z najbliższymi, ale cały czas, aż do swojej przedwczesnej śmierci utrzymywał telefoniczny lub listowny kontakt ze swoją średzką opiekunką. Później kontakt ten podtrzymywała żona, która nawet raz po powrocie do Polski odwiedziła Ciebie Rysiu.

Romek do końca życia pamiętał, że w Waszym domu traktowany był jako członek rodziny, podobnie jak Twój syn Przemek. Z Twej pomocy także materialnej w pewnym sensie skorzystałam także i jak, gdy przeprowadzałam się z mieszkania sublokatorskiego do mieszkania w budynku szkolnym przy ul. Wrocławskiej. Otrzymałam wówczas od Was prowizoryczny tapczan i święty obrazek, który  przetrwał czas pracy i kariery zawodowej i wisi do dziś na tym samym miejscu nad wersalką. Wiele jeszcze, bardzo wiele można by napisać o Tobie Rysiu, Twoim życiu i jego dobrych stronach, ale trzeba mi kończyć to wspomnienie. Próbowałam może trochę nieporadnie przedstawić Twoją drogę życiową wiodącą od dalekich kresowych Płużnik poprzez piękny Nowy Targ do Środy Śląskiej, gdzie znalazłaś miejsce na życie, kształcenie się, założenie rodziny, pracę zawodową. To tu rozwijałaś swoją różnorodną działalność nie tylko harcerską. I tu znalazłaś wielu prawdziwych przyjaciół takich jak chociażby wspomniane już Basia, Rysia, Zosia no i moją skromną osobę, którą znałaś i przyjaźniłaś się z nią przeszło 50 lat.

I to my, obok Twoich najbliższych; Przemka, Małgosi, ukochanego wnuka Jędrka i innych krewnych, ze łzami w oczach i sercem przepełnionym żalem odprowadziliśmy Cię na miejsce wiecznego spoczynku. Żegnaj Kochana Rysiu i nigdy się nie dowiesz, jak bardzo będzie nam brakowało Twojej gościnności, dobroci i poczucia humoru oraz szczerego uśmiechu. Żegnaj po raz ostatni i odpoczywaj w pokoju.

W imieniu przyjaciół

mgr Anna Cetera






Wczytywanie komentarza... Komentarz zostanie odświeżony po 00:00.
Zaloguj się aby dodać komentarz.
pozostały limit znaków.
Zaloguj się za pomocą ( Zarejestruj się? )


Skoro burmistrz biega w kamizelce odblaskowej między dziurami przed Biedronką to raczej znak intensywnych przygotowań do ...
W przedmiocie kosztów komorniczych nic się w tym zakresie nie zmieniło. Wciąż za umorzenie na wniosek ...
Nie głosuje na nikogo kto w tym momencie jest z Koalicji PO czyli tych fałszywych niemieckich ...

ogrody pawlowski trawniki www


szalankiewicz