Niestety tamtejszy żar z nieba pokonał go i pomimo zaciętej walki do końca, źle się poczuł i musiał oddać się w ręce lekarzy. Ale Mariusz jest i tak zadowolony. – Meksyk to najwspanialsza przygoda życia, to spełnienie najskrytszych marzeń, dostanie się do półfinałowej piątki MasterChef uważam za sukces - mówi.
Kuchnia
W półfinałowym odcinku uczestnicy musieli poznać tajniki kuchni meksykańskiej, w tym celu odwiedzili znane lokalne restauracje Półwyspu Jukatan, by następnie w Izamalu przyrządzić przystawkę oraz danie główne dla 50 osób. - Kuchnia meksykańska jest jedyna i niepowtarzalna, a tym samym wpisana na listę UNESCO. Potrawy przepełnione wyśmienitym smakiem, przygotowywane według receptury majów; mięso pieczone pod ziemią w liściach bananowca, proste dodatki, jak guacamole i tortilla tworzą wyborne dania. Ogromna gościnność sprawiła, że czułem się jak w domu. Chef zabrał mnie do restauracji, gdzie poznałem kilka sekretnych tajników kuchni meksykańskiej, następnie zaprosił mnie do rodzinnego domu, gdzie wspólnie z jego synem przyrządziłem kilka potraw. Wielkie podziękowania należą się również Michelowi, który jest wspaniałym człowiekiem, gdy tylko widział, że dzieje się z nami coś niedobrego, od razu pojawiał się przy stanowisku, pomagając nam zarówno w ochłodzeniu organizmu, jak i w przygotowaniu dań– wspomina Mariusz.
Piekielny upał nie oszczędzał nikogo
W dniu nagrania było bardzo gorąco. – Nie można mieć pretensji do producentów programu, którzy pomagali nam uporać się z koszmarnym gorącem, jak tylko mogli. Niedaleko naszych stanowisk znajdował się zraszacz, którego nie pokazano w telewizji, stale donoszono nam wodę oraz lód do ochłody. Uważam, że zrobili wszystko, co było możliwe, by dotrwać do końca, niestety mój organizm nie był na tyle silny - wyjaśnia.
Wygrałem
- Uważam, że swoją szansę w programie wykorzystałem w stu procentach. Osiągając naprawdę wiele. Teraz moim jedynym celem jest otwarcie własnej restauracji, zaproszenie do współpracy w kuchni mojego syna Mateusza, który uczy się w Technikum Gastronomiczny we Wrocławiu, a księgowością zajmie się moja wspaniała żona Agnieszka.
Wspaniali uczestnicy
W programie poznałem wielu wspaniałych ludzi, wśród nich wyjątkową czternastkę, spośród której wspaniałymi kumplami okazali się być Grześ i Ksawery oraz przesympatyczna Justyna. Myślę, że właśnie tę trójkę zapamiętam najbardziej, a kontakt utrzymywać będziemy naprawdę długo. Moim zdaniem przyjaźń w programie, w którym stale rywalizujemy o wygraną jest czymś wielkim. Pomimo zaciętej walki, potrafiliśmy sobie wzajemnie pomagać.
Zapamiętane chwile
Na pewno wiele sytuacji z programu będę długo wspominał, jak np. odcinek, w którym zakupy w spiżarni robiliśmy w całkowitej ciemności. Do dziś pamiętam moment, w którym dotknąłem surowego mięsa, wiszącego nad głową. A możliwość obejrzenia wszystkich par na telebimie sprawiła, że chociaż na chwilę udało mi się zapomnieć o stresie. Jednak za ten najlepszy uważam niespodziankę produkcji, kiedy to wspólnie z mamą mogłem gotować w kuchni MasterChef’a.
Podziękowania
Chciałbym ogromnie podziękować wszystkim fanom, w szczególności ze Środy Śląskiej i okolic, którzy bacznie obserwowali każdy odcinek, stale mi kibicując i wysyłając wiele ciepłych i miłych słów. Nie spodziewałem się, że po wyemitowaniu odcinka, w którym pożegnam się z programem również otrzymam tak wiele życzliwości. Do zobaczenia w Mariusz Komenda RESTAURANT – zakończył rozmowę z nami.
(kb) / fot. TVN