Wydrukuj tę stronę


Traci wzrok, lecz się nie poddaje i działa, bo warcaby to jego świat

3 Comments



Robert Sobczyk, to mieszkaniec Jugowca w gminie Środa Śl., który od kilku lat działa w naszym powiecie organizując liczne zawody warcabowe.



Należy do klubu Jutrzenka z Częstochowy zrzeszającego osoby z dysfunkcją wzroku. - Jest to prężnie działający klub, nie tylko na arenie Stowarzyszenia Cross zrzeszającego niewidomych i słabowidzących, również działamy dla osób zdrowych. Klub silnie zaznaczył swą obecność na Ziemi Średzkiej angażując się jako współorganizator i sponsor na zawodach warcabowych, również tych organizowanych na wsiach - podkreśla Pan Robert, który zgodził się nam opowiedzieć o sobie i swojej działalności.

Panie Robercie, jest Pan osobą zaangażowaną, chętnie służącą pomocą i od kilku lat propaguje Pan grę w warcaby stupolowe. Jednak, jak wiemy, ze względu na kłopoty ze wzrokiem, nie jest Panu łatwo...

Mam znaczny stopień utraty wzroku, inwalidztwo istnieje od urodzenia. Mój wzrok wciąż się pogarsza i grozi mi całkowita jego utrata. Pomimo tak zaawansowanych postępów medycyny, nic się w chwili obecnej nie da zrobić. Trzeba z tym umieć żyć. Łatwo nie jest, brak dobrego wzroku ogranicza mnie w  wielu czynnościach, do tego mam też duży ubytek słuchu. Jednak pomimo takiego zrządzenia losu, staram się wykonywać wszystko dokładnie i wciąż szukam nowych wyzwań.

Kiedy zaczęła się Pana “przygoda” z warcabami?

W 2009 roku szantażem (śmiech) zostałem namówiony do zapisania się do klubu sportowego i na wyjazdy na zawody. Proponowano mi już w 2004 roku, odmawiałem wciąż sadząc, że to nie dla mnie. W 2009 r. pojechałem na pierwsze zawody i tak mi się spodobało, że za ten szantaż podziękowałem znajomym i do dziś jestem im wdzięczny za to. Może i nie jestem czołowym zawodnikiem, ale lubię grać i podoba mi się ta wspaniała atmosfera na turniejach. W 2017 roku, starszy sędzia - po osiemdziesiątce, zaczął mnie usilnie namawiać na szkolenie sędziowskie. Początkowo nie chciałem, mówiłem, że z moim wzrokiem będzie mi się źle sędziować i  to odpowiedzialna praca. Jednak zgodziłem się i pojechałem na kurs i egzamin. Dodatkowo prowadzę czasami zajęcia warcabowe z tymi, którzy chcą się tej gry pouczyć. Mile wspominam okres, gdy było mi dane uczyć gry w warcaby dzieci w szkole w Rakoszycach.

Pański przyjaciel zdradził nam, że kilka lat wcześniej nagrywał Pan średzką audycję radiową? Kiedy to było, jak i co Pan nagrywał, co się stało z nagraniami?

Kilka lat temu stworzyłem coś w rodzaju rozgłośni radiowej. Sam układałem teksty (teraz to już nie ta głowa). Na 11 kasetach, które wydałem, znajdowały się wiadomości z kraju i z zagranicy, sport, reklamy, przyśpiewki i dowcipy. Wszystkie zawarte na tych kasetach informacje były w formie kabaretowej. Wiadomości były  fikcyjne i prawdziwe, przeze mnie odpowiednio przerobione. Żadna do mnie nie wróciła, rozchodziły się jak świeże bułeczki.

Organizuje Pan wiele wydarzeń i zawodów, zachęcając do gry zarówno osoby niepełnosprawne, jak i zdrowe, to świetny pomysł. Na wielu zawodach podkreślano, że dzięki takim wydarzeniom osoby niepełnosprawne czują się akceptowane w środowisku osób zdrowych.

Uważam, iż pomysł takiej integracji między ludźmi jest czymś wspaniałym, fajnym przeżyciem czegoś nowego, szansą na zdobycie nowych doświadczeń. Takie spotkania budują między nami (zdrowymi i niepełnosprawnymi) ciekawe relacje. My, niepełnosprawni, uczymy się od osób zdrowych wielu czynności, ludzie zdrowi z kolei widzą w naszym cierpieniu motywację do dalszego działania. Nawet dzieci patrząc przez pryzmat naszych niepełnosprawności, stają się nie tylko odporniejsze na różne zawirowania losu, ale także są bardziej opiekuńcze i pomocne. Czujemy się akceptowani, czujemy że jesteśmy potrzebni społeczeństwu. Wiemy, że wcale nie jesteśmy gorsi od innych. Takie i inne zawody istniały już od lat. Trudno powiedzieć, kto był pierwszy w zainicjowaniu zawodów łączących różne grupy i środowiska. W mojej głowie taki pomysł narodził się w 2017 roku, kiedy uzyskałem licencję sędziego. Jest to dla mnie nie lada wyzwanie, trudności zawsze się piętrzą, czuję jednak potrzebę organizacji tego typu przedsięwzięć. Myślę, że sprawny czy niepełnosprawny, zawsze napotka trudności w organizacji imprez. Może niepełnosprawnym jest ciężej poprzez ograniczenia, jednak dajemy radę.

Swoją pasją zaraża Pan również naszych samorządowców. Wielu wspiera inicjatywę organizowania zawodów. Do Pańskich inicjatyw przyłączają się także sołtysi. Czy zdarzyło się, aby ktoś Panu odmówił w pomocy w zorganizowaniu rozgrywek?

Coraz więcej samorządowców przyłącza się do organizacji zawodów. Zazwyczaj są otwarci na tego typu pomysły. Również sołtysi niektórych miejscowości zaczynają działać w tej kwestii. Zaczęło się od Jugowca. Bardzo nieznaczny odsetek samorządowców odmawia. Tym się jednak nie zrażam, może w innym czasie ten, który odmówił, przyłączy się?

Podczas ostatniego turnieju, III Złotej Korony Średzkiej o Puchar Burmistrza Środy Śląskiej poinformował mnie Pan, że pomimo wielu sponsorów, którym jest Pan ogromnie wdzięczny, pieniędzy brakuje...

Pozyskiwanie sponsorów, to ciężki kawałek chleba. Trzeba się nachodzić, często prosić, dużo dzwonić i pisać. Bardzo często są to decyzje odmowne, w wielu przypadkach prośba o sponsoring pozostaje bez odpowiedzi. Są stali sponsorzy, którzy widzą potrzebę organizacji różnych wydarzeń (i chwała im za to). Sponsorów pozyskuję na różne sposoby: poprzez pisma i osobiste odwiedziny w siedzibie sponsora. Poprzez szczerą rozmowę i przekazanie konkretnych informacji na temat organizacji zawodów, do jakich grup osób jest adresowany turniej. Sponsorem może zostać każdy, nawet osoby prywatne. Każda pomoc w tej materii jest ważna i cenna czy to środki finansowe, czy też nagrody rzeczowe, nie jest ważne jaka kwota i ile nagród, każdy sponsor wie na ile może sobie pozwolić w danym momencie. Cenię sobie współpracę z władzami naszej gminy, szczególnie z Panem Burmistrzem. Bardzo dobry kontakt mam z dyrektorem Domu Kultury i z dyrektorem Santander Bank Polska. Dyrektor tego banku, Pan Dariusz Antoszczyszyn nie tylko mnie wspiera, ale również współorganizuje ze mną turnieje.

W ostatnim czasie zdał Pan egzamin na podniesienie klasy sędziowskiej.

Zawodnicy zdobywają kategorie i tytuły warcabowe, sędziowie zaś klasy. Rozpoczynamy swe kariery od trzeciej klasy, potem druga i pierwsza. 21.07.2019 roku przeszedłem egzamin w Środzie Śląskiej na pierwszą klasę sędziowską. Egzamin należy opłacić w Polskim Związku Warcabowym, który przyznaje licencje sędziowskie i oczywiście zdać. Udało się, zdałem. Egzaminuje Zarząd Kolegium Sędziów Polskiego Związku Warcabowego. Pierwsza klasa daje więcej możliwości, sędzia ma prawo sędziować turnieje rangi mistrzowskiej (np. Puchar Polski, Mistrzostwa Polski itp.), ma też prawo startować i być członkiem Zarządu Kolegium Sędziów. Ale warto wspomnieć, że są jeszcze wyższe klasy.

Czy planuje Pan kolejne zawody?

Mam dużo planów. Ile z nich uda mi się zrealizować, nie wiem. Są plany organizacji Mistrzostw Powiatu Średzkiego bądź Gminy Środa Śląska. Niemniej potrzebne jest tu duże zaangażowanie radnych i sołtysów. Byłaby świetną sprawą wyłonić Mistrza naszych ziem. Dodatkowo jestem współorganizatorem dwóch warcabowych wydarzeń międzynarodowych w Częstochowie. Co roku są to zawody czterodniowe tak jak nasza Złota Korona Średzka.

Jak zachęciłby Pan do gry w warcaby? Jakie korzyści niesie za sobą udział w turniejach?

Wiele osób albo boi się bezpośredniej rywalizacji z innymi, albo wstydzi grać, bo przecież, co ludzie powiedzą jak zobaczą mój poziom gry. Ci, którzy odważnie podeszli do tematu i spróbowali swych sił wiedzą, że tak naprawdę poziom nie jest najważniejszy dla początkujących. Spodobała im się idea rozgrywania takich zawodów, atmosfera - bo wszyscy się szanują jak jedna wielka wspaniała rodzina warcabowa. Poziom i doświadczenie przyjdą z czasem. Zdarzają się takie turnieje, na których jestem ostatni. Nie bójcie się grać, bądźcie otwarci. Spróbujcie choć raz zagrać na zawodach, przekonacie się Państwo sami, że jest tam super atmosfera i miło spędzicie czas wolny. Przy tym nawiążecie nowe znajomości, poznacie przepisy i nabędziecie “ogrania”, czyli zdobędziecie cenne doświadczenia. Dobrze byłoby w szkołach częściej organizować turnieje dla dzieci i młodzieży, może są tu talenty, o których nie wiemy?

(kb) / fot. ak






Wczytywanie komentarza... Komentarz zostanie odświeżony po 00:00.
Zaloguj się aby dodać komentarz.
pozostały limit znaków.
Zaloguj się za pomocą ( Zarejestruj się? )