Wydrukuj tę stronę


Średzianie w podróży dookoła świata. Druga strona medalu

1 Comment



Żeglowanie z boku wygląda jak niekończąca się przygoda. Pewnie – nowe wyzwania, kontynenty, wyspy. Delfiny i wieloryby. Wschody i zachody słońca na oceanie. 



Rzadko się jednak mówi o tych, którzy czekają na nas. Na których głowie jest zamartwianie się o środki, zastępstwo w pracy itp.  I zawsze towarzyszy niepokój o bezpieczeństwo partnera, smutek pustego domu i łóżka.

W naszym związku to Ania ogarnia sprawy zawodowe, finansowanie. Bez niej plan rejsu okołoziemskiego pewnie by się nie zaczął. Jacht i załoga odwdzięcza się pokazując jej, dobrej duszy,  ciekawe rejony świata.  Na co dzień energiczna menadżerka kilkudziesięcioosobowej firmy szyjącej uprzęże dla paralotni, a prywatnie kobietka o ogromnej ciekawości odkrywania świata.

I toczy się ten nasz los żaglowo - lądowy. Przywitania i pożegnania. Lotniska i porty. Pewnie z czasem los pozwoli wydłużyć czas wspólnego odkrywania nowych miejsc, a skrócić czas rozstań. Oby do tego czasu nie zwariować .

Na wszelki wypadek przed domem stoi jacht „Iga”. Jak arka Noego. Jak dobra zmiana już wszystko ukradnie, krewni królików zmarnują i roztrwonią, a ludożerka podpalać będzie cygara 500 złotowym  banknotem, to Aniulka zapakuje na jachcik parę podstawowych sprzętów, w tym wytwornicę pary i przypłynie do mnie. A w katoliczkowie niech się dzieje co chce.  

Tę relację zdjęciową poświęcam dla Aniuli  - mojego dobrego ducha, na którego wcale nie zasłużyłem.

Pozdrawiam Redakcję i Czytelników

kpt. Tadeusz Staniul





   


Wczytywanie komentarza... Komentarz zostanie odświeżony po 00:00.
Zaloguj się aby dodać komentarz.
pozostały limit znaków.
Zaloguj się za pomocą ( Zarejestruj się? )
Nie przegap tych artykułów.