czwartek 28.03.2024

Imieniny: Anieli Jana

Wyszukiwarka artykułów


Polecane wideo TVi ROLAND

wideo wiadomosci

kamera online

lokalne ogłoszenia

dyzury aptek

google news obserwuj

RAZEM_2024_PC


 

 


 

 


 
 

 


Środa Śląska mariną dla podróżnika

3 Comments



W powiecie średzkim nie brakuje artystów, jak i również osób o niezwykle wymagających pasjach. Człowiek, o którym chcemy wam dzisiaj opowiedzieć czyta bardzo dużo książek i nawet sam jedną pisze. Myślicie pewnie, że chodzi o pisarza, lub kogoś mu podobnego... Otóż nic bardziej mylnego!



Największą pasją Pana Tadeusza jest żeglarstwo. Dlaczego więc wspominamy o tym, że czyta książki - jak to się mówi „co ma piernik do wiatraka”? Ano ma i to okazuje się, że bardzo dużo, bo pan Tadeusz zainteresował się żeglarstwem właśnie dzięki literaturze. Nie przedłużając spieszymy przybliżyć sylwetkę człowieka, któremu morze w duszy gra...

Kilka słów wstępu o Tadeuszu Staniulu

Żeglarz, o którym mowa pochodzi z Mazur, z małego miasteczka nad jeziorem Mamry, zwanego Węgorzewem. Od zawsze interesuje się wodą - z zawodu jest ichtiologiem. Ukończył zasadniczą szkołę rybacką w Giżycku, później technikum rybackie w Wielkopolsce i studia. Samym żeglarstwem, jako takim zainteresował się w dużej mierze dzięki książkom, m.in. takim jak Robinson Crusoe, którą przeczytał 49 razy - przynajmniej tyle udało mu się naliczyć.

Skąd pomysł na osiedlenie się w Środzie Śląskiej oraz jak rodzina znosi nieobecność rybaka.

TS: Miejsce zamieszkania zmieniałem wielokrotnie, przez sprawy życiowe i zawodowe. W Środzie Śląskiej osiedliłem się 8 lat temu, gdy poznałem moją żonę Anię.

Natomiast jeśli chodzi o moją nieobecność w domu, to moje dzieci są już dorosłe i nie potrzebują, abym na co dzień w nim był. Kiedy mogłem sobie pozwolić na dłuższą nieobecność i życie poza domem, to wykorzystałem to i ruszyłem w podróż.

Przez ostatnie lata Ania często przylatywała do mnie do Włoch. Pracowałem wcześniej na Morzu Śródziemnym jako skiper, kapitan, prowadzący. Jeśli była możliwość „urwania się” Ani z pracy, to dolatywała do Pizy, Grecji, na wyspy Kanaryjskie, abyśmy mogli się widywać.

Ten niesamowity człowiek był w wielu miejscach. Warto wiedzieć, gdzie już był, ale też dokąd nie udało mu się jeszcze dotrzeć.

TS: Zwiedziłem wszystkie kraje w basenie Morza Śródziemnego, Francję, Włochy, Hiszpanię, Maltę, Cypr, Grecję, Albanię, później idąc na południe to Maroko, Wyspy Kanaryjskie, Senegal, Gambię, Wyspy Wniebowstąpienia św. Heleny, RPA oraz Brazylię. Nie udało mi się być jeszcze na drugiej stronie Ameryki Południowej.

Przypadek, w którym koniecznością było zakończenie rejsu

TS: Przerwałem rejs w Brazylii z powodu zderzenia z rafą koralową. Wówczas bardzo poważnie uszkodziłem jacht „Venator”. Była to łódka prawie 14-metrowa, dzielna, morska.

Był to mój jacht i niestety po zderzeniu z rafą został w Brazylii. Musiałem skończyć rejs i wrócić do domu.

Jak wygląda rozwijanie pasji pana Tadeusza w dzisiejszych czasach, gdy na świecie panuje pandemia Covid-19?

TS: Są ogromne problemy z poruszaniem się drogą morską w obecnych czasach. Jachty morskie muszą mieć port, gdzie mogą dobić, wymienić załogę, nabrać wodę, doładować prąd, nabrać paliwa. W prawie morskim nie zawarto klauzuli o „zarazie” i w związku z tym większość krajów należących do Unii Europejskiej nie wpuszcza jachtów do portów. Żeglarze mogą używać tylko kotwicy w pewnej odległości od brzegu, a do portu dopływają pontonem. W marcu wylądowałem w Brazylii i wtedy zaczęła się cała ta gehenna związana z epidemią. Cała moja załoga musiała wrócić do domów z dużymi przebojami - były znaczne utrudnienia w przemieszczaniu się. Ja kontynuowałem rejs dalej na południe. Kilka miesięcy pływałem sam.

Kilka słów o najdłuższym rejsie

TS: Najdłuższy mój rejs trwał 1,5 roku, zaczął się 24 kwietnia 2018 roku w RPA. Mieliśmy tam z Anią miesiąc wizy. Jacht czekał na nas w Kapsztadzie, Ania wróciła do domu, a ja z kolegą wyruszyliśmy 25 maja. Był to rejs dookoła świata, najdłuższy przepływ trwał 21 dni. Później nieprzerwanie byłem cały czas na jachcie. Było kilka wyjazdów do Polski związanych z naprawą silnika i sprawami firmowymi. Od 24 kwietnia 2018 roku do20 lipca 2020 roku byłem cały czas w rejsie.

Skąd żeglarz wyrusza w rejsy

TS: Wcześniej, jak pracowałem, to wyruszałem z Pizy przez ok. 4 lata. Teraz od marca będę startował z Sycylii, ale jak obecna sytuacja na świecie wróci do normy, to mam nadzieję, że zacznę rejs w Brazylii.

Hobby i praca w jednym

TS: Zarabiam tylko na tyle, aby się utrzymać podczas rejsu. Załogi, które wymieniam zrzucają się na tyle, żeby wystarczyło na utrzymanie jachtu, natomiast wcześniej tylko z tego żyłem. Jest to dla mnie praca i hobby w jednym. Dzięki Ani, która jest właścicielką firmy, w której jestem prezesem, miałem środki na to, aby prowadzić takie życie.

Czym oprócz żeglarstwa i rybactwa interesuje się pan Tadeusz?

TS: Interesuję się literaturą. W ej chwili piszę książkę, której roboczy tytuł to „Żeglowanie w czasach zarazy”. Mam nadzieję, że uda mi się ją skończyć do końca stycznia.

Jaka była najniebezpieczniejsza sytuacja podczas podroży?

TS: Najniebezpieczniejszą sytuacją, jaka mi się przytrafiła było zderzenie z rafą, uszkodziłem jacht w sposób dramatyczny. Same sztormy nie są aż tak straszne, jeśli człowiek zawodowo zajmuje się żeglarstwem. Kilka razy obok burty pływał rekin, miałem też przygody z piratami. Nie pamiętam dużo takich zdarzeń. Przypominają mi się, gdy ponownie zajrzę do dziennika podczas pisania książki.

Piękne miejsca, godne myśli o powrocie

TS: Miejsc, do których chciałbym wrócić jest wiele. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się wrócić na Wyspę św. Heleny. Jest to miejsce przepięknych kontrastów, z jednej strony mroczne wybrzeże lawy, a w głąb wyspa wygląda jak dolina hobbitów z powieści Tolkiena.

Organizacja, logistyka, zaradność

TS: Jak jest załoga, to można pozwolić sobie na zwiedzanie. Jak jest się samemu, to największym problemem jest pozostawienie łodzi bez nadzoru na kotwicy. Najpiękniejsze miejsca są w zatokach, nie w portach. Jest to najtańszy sposób podróżowania. Można zobaczyć świat z innej perspektywy, niż autostrada. Najtrudniejsze w takich rejsach jest organizowanie wolnego czasu. Takie rejsy mam zaplanowane na 5 lat do przodu i realizuję je w miarę możliwości technicznych i finansowych.

„Najpiękniejsze są powroty i tęsknoty kres”

TS: Zawsze jest tęsknota, jednak łatwiej ją znosić, gdy wykonuje się codzienne obowiązki, wachty. Najwięcej rozterek jest, gdy żeglarz wróci do portu, bo żal wracać. Na morzu nie ma zawahania się, płynie się tylko do przodu. Część życia zostaje za rufą.

W samotności, a jednak z ludźmi

TS: Podczas rejsów można poznać dużo ciekawych ludzi, całe rodziny, osoby starsze. W Europie można poznać dużo Polaków. Są też żeglarze zawodowi oraz amatorzy, dużo mieszanych małżeństw z zagranicy. Taki styl życia po prostu trzeba lubić, bo to jest tak, że po dwóch lub trzech miesiącach, jeśli komuś takie życie nie odpowiada, na siłę tego nie zrobi.

Czy żeglarz zachęca do spędzania czasu w taki sposób?

TS: Polecam taką formę wypoczynku każdemu, chociażby po to, aby się sprawdzić i zobaczyć czy takie życie danej osobie odpowiada. Często jest tak, że ci którzy myślą, iż nie podołają, radzą sobie lepiej niż inni i wciągają się w taką formę spędzania czasu.

Relacje z podróży Tadeusza Staniula, publikowane na naszym portalu, znajdziecie
TUTAJ - pod wspólnym tytułem "Średzianie w podróży dokoła świata."

MK / fot. TS

p1050783a


Media





Wczytywanie komentarza... Komentarz zostanie odświeżony po 00:00.
Zaloguj się aby dodać komentarz.
pozostały limit znaków.
Zaloguj się za pomocą ( Zarejestruj się? )


Skoro burmistrz biega w kamizelce odblaskowej między dziurami przed Biedronką to raczej znak intensywnych przygotowań do ...
W przedmiocie kosztów komorniczych nic się w tym zakresie nie zmieniło. Wciąż za umorzenie na wniosek ...
Nie głosuje na nikogo kto w tym momencie jest z Koalicji PO czyli tych fałszywych niemieckich ...

gora011

taxi stas