Wydrukuj tę stronę
    Dział: Historia wtorek, 06 październik 2020 19:42


Czesława Pawłowska - Sowińska (1930-2020) - Wspomnienie

6 Comments



6 czerwca br. odeszła od nas na zawsze i podążyła, tym razem już nie turystycznym szlakiem, do wieczności kol. Czesława Pawłowska - Sowińska. Pamiętamy ją jako długoletnią nauczycielkę języka polskiego, wychowawczynię wielu pokoleń młodzieży, lubianą przez uczniów i wysoko ocenioną przez władze szkolne.



Była wspaniałym człowiekiem o wielostronnych zainteresowaniach. Dobrą i miłą koleżanką, zapaloną turystką, działaczką Związku Nauczycielstwa Polskiego, miłośniczką Kresów Wschodnich, a zwłaszcza rodzinnego miasteczka - Monasterzysk (woj. tarnopolskie), w którym się urodziła 28 września 1930 r.

Przez długie lata swego życia zachowała w pamięci obrazy kresowego miasteczka otoczonego zielonymi polami i bujnymi lasami. Pamiętała nazwy jego ulic i wiedziała dokąd one prowadzą. Pytana mogła zawsze odpowiedzieć, którą ulicą szło się do szkoły, która prowadziła do kościoła, przy jakiej ulicy mieściły się różne urzędy i instytucje, a jaką ulicę należało wybrać, aby dojść do fabryki tytoniu, w której pracowała jej mama.

Miała wspaniałych rodziców, którzy za największy cel swego życia uznali kształcenie czwórki swoich dzieci. Wojna częściowo przekreśliła ich plany, ale szczęśliwym zbiegiem okoliczności Czesia i jej najmłodszy brat nie przerwali nauki w szkole w latach okupacji sowieckiej i niemieckiej. Dlatego też posiadała świadectwa szkolne w języku ukraińskim, niemieckim i polskim.

Okresy okupacji, zarówno sowieckiej jak i niemieckiej, to czas bardzo trudny dla jej rodziny. Sowieci uznali ich bowiem za kułaków i grozili im wywózką na Sybir. Tylko dzięki życzliwości znajomego Żyda zostali skreśleni z listy rodzin przeznaczonych do wywiezienia. Za okupacji niemieckiej starszemu rodzeństwu groziło wywiezienie do Niemiec na przymusowe roboty. Ponadto mnożyły się napady band ukraińskich na okoliczne wsie. i bandy te coraz bliżej podchodziły do miasteczka. Przez wiele miesięcy jego polscy mieszkańcy ukrywali się w piwnicach, stajniach i różnych sekretnych pomieszczeniach w obawie przed banderowcami.

Ten los był również udziałem państwa Pawłowskich, a tym samym i Czesi, której poważny okres dzieciństwa przypada na te lata. Już w szkole powszechnej w Monasterzyskach gdzie miała wspaniałych nauczycieli, którzy nie tylko przekazywali wiedzę, ale budzili w uczniach uczucia patriotyczne, postanowiła, że w przyszłości zostanie nauczycielką. Właściwie to do końca życia pamiętała ich nazwiska, a z niektórymi z nich spotkała się tutaj na Dolnym Śląsku (z panią Barbarą Krukierek - nauczycielką j. polskiego we Wrocławiu, a z panem Franciszkiem Flintą w Udaninie (w naszym powiecie).

W październiku w 1945 r. przybyła wraz z rodziną do Chomiąży w pow. średzkim, gdzie rodzice zajęli małe gospodarstwo rolne, a cała czwórka dzieci uczyła się w różnych szkołach. Śp. Czesława realizując swoje dziecięce postanowienie z czasów szkoły powszechnej, już w kwietniu 1946 r. znalazła się w Liceum Pedagogicznym we Wrocławiu przy ul. Glinianej. W lutym w 1949 r. zdała egzamin dojrzałości i już od 1 marca tegoż roku podjęła pracę w Kostomłotach (pow. średzki).

Początki jej pracy były bardzo trudne. Nie mogła mieszkać z rodzicami, gdyż Chomiąża oddalona była od Kostomłotów o 25 km i nie było żadnego połączenia komunikacyjnego między tymi miejscowościami. W pierwszym tygodniu swojej nauczycielskiej pracy jej miejscem zamieszkania była kancelaria szkolna opalana żelaznym piecykiem, a miejscem nocnego spoczynku wąska ławka,  na której nie można było rozłożyć ani poduszki ani kołdry. Ale po tygodniu, dzięki zaradności kierownika szkoły i miejscowego wójta znalazło się mieszkanie, a po kilku tygodniach pracy w szkole mieszkańcy Kostomłotów nabrali zaufania do młodej nauczycielki i niektórzy proponowali jej zarówno wygodne mieszkanie, jak i możliwość stołowania się.

Czesia często wspominała ten początkowy okres pracy zawodowej, życzliwość kierownika szkoły pana Kazimierza Markiewicza oraz pierwszych swoich uczniów, niektórych dorastających młodzieńców, którzy próbowali ją podrywać.

Często przebywała u rodziców w Chomiąży, dokąd z Kostomłotów dojeżdżała starym, zmontowanym z różnych części rowerem, który bardzo często w drodze się psuł i trzeba było go prowadzić. Po roku pracy kupiła na raty nowy rower i jeździła nim nie tylko do rodziców, ale odbywała wycieczki po bliższej i dalszej okolicy. Tu też chyba leży początek jej zainteresowań krajoznawczych i turystycznych, które kontynuowała przez długie lata.

Po czternastu miesiącach pracy w Kostomłotach została przeniesiona do Szkoły Podstawowej we Wrocisławcach, gdzie powierzono jej obowiązki kierownika szkoły. Tu napotkała na ogromne trudności. Budynek szkoły był stary, ciasny i zawilgocony. Brak było sali gimnastycznej, brakowało też kadry nauczycielskiej.  W tych trudnych warunkach musiała sobie jakoś radzić młodziutka 21 – letnia kierownik i szkoła jakoś działała, w miarę sprawnie aktywizując również miejscowe środowisko. W szkole bowiem, mimo różnych kłopotów i trudności, organizowano rozmaite imprezy nie tylko dla uczniów, ale i dla dorosłych. Były to imprezy typu Andzrzejki, Choinka, Dzień Matki, na których, oprócz rodziców i uczniów często bawiła się starsza młodzież. Bawiono się przy muzyce z płyt (w szkole był jedyny adapter w okolicy) i konsumowano wspaniałe ciasta i przysmaki przygotowane przez mamy uczniów.

Po dwóch latach pracy nauczycielskiej i tego typu działaniach udało się jej zintegrować środowisko. Rodzice często włączali się w życie szkoły pomagając organizować różne imprezy, wycieczki, a niekiedy wykonywali drobne prace remontowe w budynku szkolnym.

Mimo młodego wieku zdobyła zaufanie i szacunek mieszkańców wsi oraz władz gminnych i powiatowych. Wysunięto bowiem jej kandydaturę do Gromadzkiej, a następnie do Powiatowej Rady Narodowej. Funkcję radnej pełniła przez dwie kadencje. Następnie pracowała w innych szkołach pełniąc różne funkcje, bądź zastępcy kierownika lub też kierownika placówki, ale swoją pracę jako kierownika szkoły we Wrocisławicach wspominała chętnie i często. Pełniła też przez pewien czas funkcję instruktora i wizytatora metodycznego j. polskiego. Pracę zawodową zakończyła w Szkole Podstawowej nr 3 w Środzie Śląskiej. W 1984 roku po przepracowaniu 35 lat w zawodzie przeszła na emeryturę.

Była człowiekiem głębokiej wiary, nie zaniedbywała nigdy obowiązków i praktyk religijnych, odbyła szereg pielgrzymek do różnych cudownych miejsc (Lurd, Częstochowa i innych). Odwiedziła Ziemię Świętą przywożąc stamtąd różańce dla wszystkich znajomych. Była też lektorem kościelnym i w średzkim kościele pw. św. Andrzeja często czytała przy ołtarzu wybrane teksty czy też niekiedy i żegnała w imieniu parafian przybyłych na plebanię różnych gości, zarówno duchownych, jak i świeckich.

Niemal w każde wakacje organizowała obozy wędrowne dla młodzieży, pokazując jej najpiękniejsze zakątki naszego kraju. Krótkie wycieczki krajoznawcze organizowała też w czasie roku szkolnego. Sama podróżowała bardzo chętnie po świecie, zwiedziła wiele krajów europejskich i niektóre stany Ameryki Północnej. Nie zapomniała nigdy o stronach rodzinnych, gdyż czterokrotnie była w Monasterzyskach, choć nie ma tam już jej rodzinnego domu, a wszystko dookoła wygląda inaczej, niż zapamiętała z dzieciństwa. Zwiedziła też wiele miast kresowych i wielokrotnie była we Lwowie – rodzinnym mieście swojego męża. Prawie do ostatnich lat swojego życia angażowała się w działalność Towarzystwa Miłośników Lwowa we Wrocławiu. Aktywnie działała w Związku Nauczycielstwa Polskiego pełniąc różne funkcje, do członka Zarządu Okręgu włącznie.

Po przejściu na emeryturę pracowała przez dziesięć lat w wymiarze ½ etatu na stanowisku Sekretarza Zarządu Oddziału ZNP w Środzie Śląskiej oraz działała w sekcji Emerytów i Rencistów.

Jej zachowanie jako członka rodziny zasługuje na największe uznanie i pochwałę. Była bardzo dobrą i wdzięczną córka, kochającą siostrą, dobrą i wierną żoną. To przy niej ostatnie lata swojego życia spędziła staruszka Matka. Ona też po przedwczesnej śmierci swojej siostry wzięła pod opiekę dwoje jej małych dzieci (młodsze miało dwa lata), wychowała je i wykształciła na dobrych i mądrych ludzi. Stworzyła im dom pełen ciepła rodzinnego, dobroci i czułości. Do ostatniej chwili jej życia odwiedzali ją często okazując jej miłość, przywiązanie i wdzięczność. Jej dom był tym miejscem, które przyciągało wszystkich członków rodziny Pawłowskich i w którym czekała na nich zawsze miła gościna, a niekiedy dla potrzebujących pomoc materialna.   

Spoczywaj Czesiu w pokoju w naszej średzkiej ziemi, która przyjęła Cię gościnnie, pozwoliła żyć godnie i uczciwie oraz bez przeszkód realizować swoje pasje. Być może wolałbyś, by Twoje ziemskie prochy spoczęły w rodzinnej ziemi, ale jeżeli z wysokiego nieba oglądać będziesz nasz ziemski świat, to zobaczysz już nie tylko nasze pięknie Kresy Wschodnie, ale też ukochane Monasterzyska, w których wszystko jest już inne, obce, jak to sama stwierdziłaś po powrocie z kolejnej wędrówki na Wschód.

Żegnam Cię tym wspomnieniem napisanym w imieniu Rodziny, licznych przyjaciół i znajomych oraz swoim własnym.

Bliska Ci Hanka Cetera





   


Wczytywanie komentarza... Komentarz zostanie odświeżony po 00:00.
Zaloguj się aby dodać komentarz.
pozostały limit znaków.
Zaloguj się za pomocą ( Zarejestruj się? )
Nie przegap tych artykułów.