Wydrukuj tę stronę


STRAJK! (okiem mieszkańca)

10 Comments



To czy nauczyciele zarabiają dużo, dla ludzi spoza „branży”, przypomina pytanie „ile warta jest krowa w Mozambiku?” Po 10-minutowej wizycie na szkolnym korytarzu stwierdziłbym, że nie ma pieniędzy wartych przetrwania tej dżungli, ale już po wizycie na wywiadówce czar pryska i nie zapłaciłbym nic lub niewiele.



Nie ma co ukrywać, praca ta nie należy do lekkich, z drugiej strony nauczyciel jako pracownik, moim zdaniem nie ma żadnej odpowiedzialności zawodowej, poza skrajnymi przypadkami, ciężko doszukać się weryfikacji pracownika znanej nam z prywatnych firm. Celowo pomijam pseudo wizytacje.

Na jednym z zebrań, wychowawca klasy do której uczęszcza maja córka stwierdził, że dzieci są niegrzeczne, nie chcą się uczyć i nauczyciele są bezradni. Gdyby taki komunikat wygłosił lider zespołu w moim zakładzie pracy, to prawdopodobnie tego samego dnia straciłby swoją funkcje.

To w moim odczuciu jest odpowiedzialność i konsekwencje zawodowe, za które pobiera się wyższe wynagrodzenie. Z tego powodu tzw. budżetówka pensjami nie rzuca na kolana. I dlatego też, Szanowni Państwo, nigdy nie zostałbym nauczycielem czy urzędnikiem. W moim postrzeganiu, praca nauczyciela oferuje komfort pod względem stawianych wymagań i czasu pracy w skali roku, to w końcu też „pewny pracodawca”. Zdaję sobie sprawę z materiałów publikowanych przez belfrów i wyliczeń godzin pracy w nich zawartych. Patrząc na „korposzczury” to wyliczenia godzinowe z Edukacji raczej słabo wyglądają w zderzeniu z sektorem prywatnym.

Tak zupełnie szczerze, rynek pensji regulowany jest przez podaż pracy, skoro Państwo nie ma problemu z kadrą, to pensje są zamrożone. Idąc tym tokiem myślenia dalej, po co Ci słabo płatna praca drogi nauczycielu? Może w dużej mierze chodzi o korepetycje na czarno? Bolało? No mnie też boli 300-400 zł miesięcznie dla dwójki dzieci na zajęcia dodatkowe. Tylko dlatego, że materiał którego nie udało się nauczyć dziecka w godzinach pracy szkoły, udaje się skutecznie obrobić popołudniu, na korepetycjach za dodatkową opłatą.

To na tyle w kategoriach przemyśleń na temat podstaw do strajku nauczycieli i zaglądania komuś do portfela. Bo sprawa ma dla mnie też drugie dno. Moja przyjaciółka uczy w małej wiejskiej szkole, w dość biednym regionie kraju. Często rozmawiamy o jej pracy, problemach i przemyśleniach. Dziwią mnie dwie rzeczy. Ogrom jej powołania i brak typowego marudzenia na zarobki, oczywiście jak każdy, chce zarabiać więcej, ale odnoszę wrażenie, że to nie pensja determinuje ją do pracy. I dla mnie z tego chociażby powodu powinna zarabiać więcej.

Ciężko kryć wzruszenie, kiedy podchodzi do nas na spacerze pannica, na oko lat 25 i dziękuje za pomoc, za czas poświęcony w szkole podstawowej. Za to kim dziś jest. Dziewczyna pochodziła z rodziny delikatnie mówiąc trudnej, problemy w domu i w szkole. Wspominana przyjaciółka wyprowadzała tę dziewczynę bez wsparcia rodziców i instytucji Państwowych. Siedzenie po lekcjach, dodatkowe zajęcia, rozmowy, czas… I to wszystko za darmo, w imię wyższych ideałów. Czy takiej osoby nie warto wynagrodzić adekwatnie do pracy jaką wykonała? Zbudowanie takiej dziewczyny na normalnie funkcjonującego obywatela, musi przynosić profity. Zanim się nauczyciel wypali i machnie ręką. Choć patrząc na moją przyjaciółkę, nie mam wątpliwości, że pomimo tylu lat pracy w  tym zawodzie widać w oku błysk „młokosa”.

Gdzieś w tym wszystkim czuję rozdwojenie jaźni. Z jednej strony, nie podoba się? To cała naprzód, ku nowej zawodem przygodzie. Z drugiej zaś strony, mam wrażenie, że coś w tym wszystkim nie gra.  Patrząc na edukację moich dzieci w średzkiej Szkole Podstawowej, pozostawiam sobie wiele do życzenia w tym zakresie i szczerze mówiąc, oczekuję więcej. Być może za to więcej należy się wyższe wynagrodzenie, ale stanowczo mówię NIE dla szantażowania dzieci komunikatami typu „jak nie dostaniemy podwyżki, to strajk się przeciągnie i materiał będziemy nadrabiać w wakacje”. Bo takie informacje przyniosła mi córka ze swojej szkoły.

Otóż Szanowni przyszli strajkujący, moje dzieci nie będą chodziły w wakacje do szkoły. Bez względu na zasadność protestu! A w ramach „wujek dobra rada”, wchodząc w spór z rodzicami, wzmacniacie stronę rządową w tej krucjacie. Rząd patrzy na poparcie, a to z całą pewnością wzrośnie przy wykorzystaniu dzieci do walki. Wybór oręża w postaci egzaminów i matur, śmiem twierdzić, że będzie mieczem obusiecznym. Czas pokaże.

(lp) / fot. pixabay, zdj. ilustracyjne





   


Wczytywanie komentarza... Komentarz zostanie odświeżony po 00:00.
Zaloguj się aby dodać komentarz.
pozostały limit znaków.
Zaloguj się za pomocą ( Zarejestruj się? )
Nie przegap tych artykułów.