- Kto jest odpowiedzialny, za takie umieszczenie „garbów” przed i za wiaduktem w Chomiąży? – pyta kierowca autobusu, który poprosił o nie ujawnianie jego nazwiska. – Przejazd pod wiaduktem wysokim pojazdem, to istny koszmar. Autobusy się tu „zawieszają”!
- Odległości pomiędzy „spowalniaczami”, a wiaduktem powinny mieć co najmniej 150 metrów! – twierdzi nasz rozmówca. – Niech i tam będą, jeśli ma to chronić przed szybką jazdą, czy uszkodzeniem pojazdu przez dziury, ale na miłość boską w odległościach, takich, jak się należy!
Czytelnik przypomniał o podobnym problemie sprzed lat, kiedy przejeżdżający pod wiaduktem samochód dostawczy utknął, gdyż podczas remontu nawierzchni nie przeprowadzono odpowiednich obliczeń.
- Położona następna warstwa asfaltu na drogę, spowodowała jej podniesieni o kilka centymetrów i facet zakleszczył się, jak sardynka w puszce. Teraz tylko czekać na powtórkę z rozrywki, bo długi i wysoki pojazd uniesiony na spowalniaczu ledwo się tam mieści – podkreśla kierowca.
O problemie pisaliśmy kilkakrotnie, najpierw na prośbę mieszkanki Chomiąży, która interweniowała w Starostwie Powiatowym w sprawie dziur w drodze pod wiaduktem i kiedy zamiast ich „załatania” ustawiono znaki ograniczające prędkość i zamontowano progi zwalniające. Tym problemem również obiecujemy się zająć w najbliższym czasie.
(red.), fot. Wiktor Kalita