OBSERWUJ
TVi ROLAND
w Google News .
CO ROBI MIESZKANKA KONAR W AFRYKAŃSKIM MALAWI?
Młoda, energiczna i odważna. Kocha podróżować. Dzięki uporowi i niezwykłej empatii z powodzeniem prowadzi projekt Tonga Heritage, wspierając na co dzień mieszkańców Malawi.
Tym razem zapraszamy do spotkania z wyjątkową dziewczyną. Dorota Pichowicz, bo o niej mowa, pochodzi z Konar, jednak swoje miejsce na ziemi znalazła w Malawi, gdzie prowadzi projekt Tonga Heritage. Spotykamy się z Dorotą w jej rodzinnym domu, poznajemy członków jej najbliższej rodziny i jej ukochaną babcię oraz jej korzenie. Energiczna, nieustraszona, wesoła i otwarta. Ma na swoim koncie już sześćdziesiąt zwiedzonych krajów, jednak jej serce skradło Malawi, w którym mieszka i prowadzi dom społeczny dla dzieci. Skąd w niej potrzeba podróżowania? Jakie ma plany? O czym marzy?
Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z podróżowaniem?
W pierwszą samodzielną podróż wyruszyłam w wieku 30 lat, w 2012 roku. Nie jest to też tak, że wstałam pewnego dnia i stwierdziłam, że będę podróżować. Na to złożyło się na to kilka wydarzeń. Jednym z nich było w 2004 roku, kiedy studiowałam w Krakowie geografię i wychowanie fizyczne. Pewnej nocy miałam zatrzymanie serca. Bez żadnych wcześniejszych objawów. Przez dwadzieścia minut moje serce nie biło. Dopiero po czterech elektrowstrząsach zaczęło ponownie pracować. Dwa dni byłam w śpiączce. Przez ponad pół roku nie mogłam dojść do siebie, zwłaszcza po wszczepieniu kardiowertera, bo na ból fizyczny nikt nie jest gotowy. To był pierwszy, bardzo ważny bodziec. Jest to historia, która zmieniła moje myślenie i moje życie. To faktycznie jest tak, że jak ktoś ma szanse żyć drugi raz, żyje lepiej. Wówczas pojawiły się pytania o sens życia i jego kruchość. W 2011 roku zmarł mój tato. Poszedł wieczorem spać i już się nie obudził. Okazało się, że problemy z sercem to choroba genetyczna. Po wielkiej stracie zaczęłam działać. Śmierć taty przybliżyła mnie do zrealizowania planów. Zaczęłam podglądać samotne kobiety podróżujące po świecie. W trakcie przygotowań okazało się, że nie mogę nieść więcej niż 8 kg i wtedy kolega doradził mi wózek na zakupy z kółkami – to był strzał w dziesiątkę! Bardzo mu dziękuję za taki pomysł. I tak się zaczęło.
A co na to Twoja mama? Nie miała wątpliwości, kiedy wyruszałaś w pierwszą podróż? Po ciężkich doświadczeniach, z kardiowerterem w piersi?
Podczas pierwszej wyprawy przez trzy tygodnie towarzyszyła mi moja mama. Pokazałam jej, jak moja podróż wygląda na co dzień, ile w tym jest radości, miłości i pozytywów. Spotkałyśmy mnóstwo wspaniałych ludzi. Chyba już wtedy zrozumiała, że ja w to wchodzę całą sobą. Od 2012 roku odwiedziłam najpierw Litwę, Łotwę, Estonię i Rosję. Koleją Transyberyjską dojechałam do Bajkału. Dwa miesiące spędziłam w Mongolii, z czego jeden miesiąc w jurcie z Mongołami. Szalone Chiny, pyszna Korea Południowa, prawie 3 miesiące na Filipinach. Później cudowna Turcja, nietuzinkowy Iran, Gruzja, Turkmenistan, Kazachstan, Kirgistan. Niesamowite miesiące w Kurdystanie. Piękne wspomnienia z Bałkanów. Ponad rok w pierwszej podróży w Afryce – Egipt, Sudan, Etiopia, Uganda, Rwanda…och większość wspomnień powoduje uśmiech i radość w moim sercu. Podczas podróżowania korzystałam z Couch Surfingu, czyli nocowania u lokalnych mieszkańców. Mówiłam wówczas, że podróżuję bez biletu. W Iranie na przykład lokalni ludzie byli przerażeni moim podróżowaniem „na stopa”, bo często tak robię. Ja już jestem uzależniona od takiego sposobu podróżowania, choć kobietom tego nie polecam. Zdarzyło mi się już wiele razy, że moi przyjaciele z różnych krajów, wręcz na siłę kupowali mi bilety.
Zwiedziłaś 60 krajów. Podróże wynikają z potrzeby szukania?
Przed Malawi zwiedziłam około 60 krajów. Dzisiaj bardzo się cieszę, że to już za mną. Mam takie poczucie, że zobaczyłam już naprawdę dużo, a teraz spokojnie mogę realizować się w inny sposób. Tak! Mam potrzebę szukania cały czas. Szukam magicznych momentów, dobrych ludzi i pięknych cudów natury. O każde z tych rzeczy warto się „bić”. Podróżuję ekstremalnie, bo wtedy czuję mocniej i wiem, że warto robić więcej i lepiej.
Co daje Ci życie w Malawi, że zamiast tygodnia zostałaś na siedem miesięcy i wracasz w to miejsce?
Jestem za pokojem, żebyśmy patrzyli na siebie normalnie, żeby sąsiad sąsiadowi pomagał i każdy życzył sobie jak najlepiej. Ja odnalazłam inną siebie właśnie w Malawi. Wtedy napisałam, że Nkhata Bay i plemienie Tonga bardziej pokochały mnie niż ja ich, dziś mogę dopisać, że odnalazłam tam wielką miłość, taką bezwarunkową miłość do świata. W 2015 byłam właśnie w trakcie trasy mego życia. Miałam plan przejechania Afryki wzdłuż na stopa. Jechałam z Egiptu do RPA. Malawi dodałam do zwiedzenia dopiero w Etiopii, wcześniej nie było w moich planach. Spotkałam ludzi, z którymi spędziłam trzy lub cztery dni. To oni polecili mi Zanzibar i to oni powiedzieli mi również, że Malawi, to kraj idealny dla mnie. Kiedy przekroczyłam granicę Malawi, byłam wówczas po siedmiu miesiącach podróży po Afryce, przejechaniu jakiś 5000 km autostopem, zwiedzeniu 8 krajów i byłam już zmęczona ciągłym szukaniem miejsca do spania, łapaniem stopa. Szukałam czegoś innego. Dlaczego się tam zatrzymałam na dłużej? Bóg tak wszystko poukładał. Przyjechałam do Nkhata Bay po raz pierwszy w 2015 roku na tydzień, a zostałam siedem miesięcy. Teraz wróciłam z Malawi po kolejnych kilku miesiącach. Jeszcze bardziej zakochana. Teraz to i ja kocham ich tak bardzo jak oni mnie.
Jak wygląda życie na Malawi?
Moi znajomi mówią, że tam jest życie prymitywne, ja mówię proste, „simple life”. Mimo bezrobocia ludzie są tam uśmiechnięci, otwarci i bardzo łagodni. Tak naprawdę pozostawieni sami sobie. Wymieniają się jedzeniem – jedni mają banany, inni papaję, jeszcze inni orzeszki ziemne. Wiele osób śpi na piasku, bo materac jest bardzo drogi i nikogo nie stać na taki luksus. Jeśli Malawijczyk ma pracę, to jest w stanie zarobić na miesiąc 30 tys. kwacha, to jest jakieś 150 zł, więc wydatek 25 tys. kwacha na materac, to dla nich zbyt dużo. Bo ten kto ma pracę, często pracuje dla całej rodziny. W Malawi 70% osób jest bez stałego zatrudnienia. Dla przykładu 1 kg cukru kosztuje 800 kwacha, masło orzechowe 1300 kwacha, podobnie, jak olej. Bardzo droga jest mąka. Popcorn kosztuje 300 kwacha. Tyle, że aby móc go przygotować, trzeba najpierw kupić drogi olej. Ludzie żyją z dnia na dzień, bez bogactw materialnych. Nie są zazdrośni, nie kłócą się, nie obrażają. To ludzie
o wielkim sercu, wierzący w Boga, skromni, wstydliwi, nieśmiali i cisi. Błogosławieni. Uważam, że plemię Tonga jest zagrożone wyginięciem, dlatego apeluję o to, byśmy nie byli obojętni. Misja miłości pomoże nam wszystkim.
Razem ze znajomymi prowadzisz projekt Tonga Heritage. Co oznacza? Na czym polega Wasz projekt?
Nazwa projektu to „dziedzictwo kulturowe”, co oznacza, że działamy tam lokalnie, promujemy lokalną kulturę Tonga, czyli życie z naturą w 100%. Nasz projekt działa na kilku poziomach. Otworzyliśmy w Nkhata Bay dom społeczny dla dzieci i osób najbiedniejszych. Jest on otwarty od rana do wieczora, każdy może przyjść. Dzieci dostają od nas posiłek, spędzamy z nimi aktywnie kilka godzin w tygodniu, organizujemy różne zajęcia edukacyjne, tj. lekcje muzyki, plastyki, wychowania fizycznego, geografii, zajęcia techniczne i praktyczne. I zaczęliśmy też gotować i dzielić się jedzeniem. Kilka razy w tygodniu dzieci otrzymują ciepły posiłek – ryż z fasolą i warzywa, do tego popcorn, kostkę czekolady. Zazwyczaj przychodzi około 25-30 dzieci. To klasa, dla której przygotowuję zajęcia wraz z dwoma kolegami z plemienia Tonga. Wiedząc, że za jakiś czas znów wyjadę do mamy do Polski lub na zachód, by zarobić pieniądze, staram się nie wchodzić w bliskie relacje, ale również dzięki temu, że działamy z lokalną społecznością, gdy fizycznie mnie tam nie ma, dom funkcjonuje, bo koledzy kontynuują naszą misję. Organizujemy wizyty u ludzi potrzebujących w tych bardzo biednych, afrykańskich wioskach. Ja czuję ten projekt głęboko w sercu i wiem, że ma sens. Odwiedzamy ludzi po różnych trudnych wydarzeniach w ich życiu – samotne matki zarażone wirusem HIV z kilkoma dzieciakami, starsze osoby pozostawione same sobie, rodziny bez żadnego dochodu i żadnej nadziei. Mnie poruszają osoby starsze, które tylko własną siłą woli codziennie wstają i ciężko pracują, aby włożyć coś do garnka. Wiesz, jakie to jest dla nich wydarzenie, jak pewnego dnia odwiedza ich ekipa z bębnami, gitarą, śpiewają, grają i tańczą, przynosimy jedzenie i upominki z paczek z Polski – ludzie już opowieści o tym snują! Dla tamtych ludzi, to więcej niż „ ciocia z Ameryki„. Wszystko opłacam ze swoich środków, więc muszę tym bardziej podchodzić do tego realnie i uważać co komu obiecuję, bo w Malawi każdy jest biedny.
Tonga Heritage to też zespół muzyczny – w Malawi trudno być artystą, bo tam nikt nie organizuje koncertów, nikt nie płaci za sztukę. A artystów mamy bardzo utalentowanych!
Nie wchodzić w bliskie relacje. To chyba bywa trudne? W przypadku dzieci łatwo się przywiązać.
Jest to trudne. Na Filipinach, gdzie było bardzo dużo dzieci, w momencie mojego wyjazdu mocno mnie emocjonalnie szantażowały. Mówiły do mnie - Ty mnie tu nie zostawiaj, bo tu nikt mnie nie kocha. To było bardzo trudne. I jadąc do Afryki bardzo się tego bałam. Teraz, kiedy zaczęłam tu mieszkać, mam swoich sąsiadów, przyjaciół, mam też 25 dzieci dookoła mnie, plany, to już inne, odpowiedzialne życie. Zaczynają się codzienne problemy. Te dzieci czasem jedzą raz na dwa dni. Wiesz, do głodu można przywyknąć, malawijskie dzieci są ciche i wstydliwe, za banana odwdzięczają się też bananem, ale na ich słodkich buźkach. Tych dzieci nie chcę zostawić samych sobie. Oddają mi w miłości, takiej bezwarunkowej, szczerej do bólu.
Wspominałaś o głębokich wioskach. Czym są?
To wioski oddalone od jeziora w głąb lądu. Trudniejsze do życia, bo bez bezpośredniego dostępu do wody. W Nkhata Bay jezioro mamy obok. To wioski, gdzie znajdziesz dziką, Afrykę z programów „ Pieprz i wanilia”. Najczęściej organizujemy jednodniowe wyprawy, na które zabieramy ze sobą kilka rzeczy z paczki, do tego kupujemy jedzenie. Zabieramy bębny i gitarę. A ponieważ nie mamy samochodu, wybieramy miejsca oddalone od nas o 5-6 km. Kiedy jesteśmy już na miejscu ama, czyli żona gotuje jedzenie, my gramy i śpiewamy. Jesteśmy przyjmowani w pokoju gościnnym, czyli na podwórku. Ludzie żyją tam na bardzo wysokim poziomie uduchowienia, ale materialnie w nędzy. Jedną z osób, której pomagamy jest mr Mciuka, który mimo że ma 87 lat mieszka sam. Codziennie chodzi do lasu, zbiera grzyby lub drzewo, by je sprzedać i w zamian kupić coś do jedzenia. Jest skazany sam na siebie. Śpi na piasku bez moskitiery, jak go poznałam nie miał nawet butów. A kiedy przychodzimy, czy do mr Mciuka, czy do innych mieszkańców, widzimy ich radość, wdzięczność. I wiemy, że warto to robić, warto pomagać.
Jakie masz teraz plany?
Na kilka miesięcy jadę do UK zarobić trochę papierków, pieniędzy, by móc wrócić do Malawi. W listopadzie lub grudniu chciałabym również przeprowadzić pogadanki w szkołach tu w Polsce. Jestem powołanym nauczycielem i chcę szerzyć edukację międzyludzką, Wiem, że dzieci można w prosty sposób zainspirować do robienia dobrego.
A co Twoim zdaniem jest najważniejsze?
Miłość, ale taka prawdziwa, żeby ją czuć. Nie wystarczy pójść raz w tygodniu do kościoła. Tylko trzeba czynić dobro. W Malawi mamy hasło ”Do god”, czyli czyń dobrze. Już od dawna sprawdzam czy wszystko jest możliwe i wiesz, że hasło: „rób dobrze, a dobro do Ciebie wróci”, sprawdza się zawsze! I za każdym razem chce się robić więcej. Polecam.
Tęsknisz?
Pojęcie tęsknoty, to dla mnie bardzo trudne słowo. Radzę sobie z tym uczuciem tak, że jak jestem tu, to cieszę się z każdej chwili spędzonej z dobrymi duszami właśnie tu i mam takie poczucie, że zaraz wyjadę, więc muszę dać więcej teraz.
A nie lubisz brać?
Przyjmuję dużo, ale nie z myślą o sobie. Mam już swoje 8 kg, mi wystarcza. Pomyślałam sobie wyjeżdżając z Malawi, że tu na miejscu w Europie znajdę ludzi dobrej woli, którzy podzielą się choć troszkę, tym co mają tu. Naprawdę w życiu dużo nam nie trzeba. Sprawdziłam i wiem. Dzielenie się jest błogosławieństwem.
W Malawi nierzadko zdarza się, że przychodzą do mnie rodzice ze swoimi dziećmi i płaczą, że od dwóch dni nic nie jedli, i widać, że im głupio, ale dziecko tak płacze, że decydują się przyjść. To są trudne sytuacje, bo częste. Na szczęście w Polsce nie mamy takich problemów.
Skoro mowa o pomaganiu. W jaki sposób mieszkańcy mogą wesprzeć Wasz projekt?
Przede wszystkim wysyłamy paczki. Kiedy zaczynałam organizować paczki z Polski jeszcze nie wiedziałam, jak będzie to wyglądało. Natomiast, kiedy widzę, jak wielką wartość mają dla mieszkańców Malawi używane spodenki, czy koszulki, latarki czy koce, jak potrafią za jedną rzecz dziękować po stokroć, wiem, że to ma sens. Koszt jednej paczki o wadze 20 kg, to koszt 187 zł pocztą polską. Za pierwszym razem wysłaliśmy 6 paczek, potem 15. Teraz zapraszamy do wysyłki każdego. Samo przygotowanie paczki wywołuje pozytywne emocje, warto spróbować. Często jestem pytana o to czy nie lepiej byłoby zebrać pieniądze dla Malawi? Może i tak, ale z doświadczenia wiem, że pieniądze to trudny temat.
A czego Ci życzyć?
Dla mnie zdrowia, a ja życzę nieustannie dużo miłości i pokoju w naszych domach i sercach.
Rozmawiała Iza Szczygieł
fot. wk i zbiory Doroty
O projekcie Tonga Haritage można przeczytać:
– na fb na stronie projektu https://www.facebook.com/chapasi.black
– One Heart - Jedno Serce https://www.facebook.com/oneheartjednoserce/
Paczki do 20 kg można wysyłać na adres:
TONGA HERITAGE
Dorota Pichowicz
P.O.Box 141 Nkhata Bay
(insteady of MZUZU)
MALAWI CENTRAL AFRICA
NAJNOWSZE PUBLIKACJE:
Nowy sprzęt dla OSP w Głosce! Kolejny krok w…
poniedziałek 21:25 18.08.25
Gdy zboże zebrane, czas na świętowanie!…
poniedziałek 19:14 18.08.25
Stowarzyszenie Help Animals z Malczyc – z sercem…
poniedziałek 17:35 18.08.25
Gmina Udanin: Fundusz sołecki - wspólne decyzje,…
poniedziałek 16:36 18.08.25
Aksiog To już pewne – rusza budowa hali sportowej przy SP nr 1 w Środzie Śląskiej! A ja się pytam po co to i na co to szkoda kasy ? W Środzie to ... Natalia Łukaszewska Trzech poszukiwanych w rękach policji – konsekwencje nieuniknione Z tym chłopakiem to fantazja ich poniosła. Byłam akurat na zakupach w Dino i widziałam wszystko, ... Padyszach Jak przebiegają inwestycje w Gminie Środa Śląska? Na podwórku przy ulicy Kilińskiego zamontowano nowe wiaty śmietnikowe - to odpowiedź na liczne sygnały mieszkańców ... |
Lokalne ogłoszenia drobne
16.06.2025 07:03 wrote:
Interesują mnie stare: Obrazy, Ikony, Srebro, Sztućce, Porcelana, Ceramika, Szkło kolor, Srebro, Platery, Stare Lampy, Lampy naftowe, Ample, Fig…
03.01.2025 17:44 wrote:
Sprzedam dom w miejscowości Wilczków gm. Malczyce, pow. 77,40 m2, trzy pokoje, w trakcie remontu, nowe okna, instalacja elektryczna i wodna, poz…
02.01.2025 09:02 wrote:
SKUP ANTYKÓW - GOTÓWKA – SPRAWDŹ ! Kupię stare Obrazy, Obrazki, Ikony, Witraże, Porcelana, Srebro, Sztućce, Zegarki, Lampy, Figurki, Rzeźby, Pła…