Przejdź do głównej treści

Konną dorożką...

 W ostatnim akapicie moich wspomnień pt.: „Konną dorożką po ulicach Środy Śl.” opublikowanych w „Rolandzie” w marcu 2007 roku pisałem: „wsiadam do dorożki i odjeżdżam z przeszłości do teraźniejszości...”
 


 

 

Dziś, w teraźniejszości, pojedziemy po ulicach nowo budującego się mini osiedla po wschodniej stronie miasta.

W latach 30. ub. w. niemiecka administracja planowała rozbudowę osiedla mieszkaniowego. Według ówczesnego planu rozbudowy miasta, nowe osiedla miały połączyć Neumarkt – Środę Śląską z Ciechowem, Szczepanowem, Komornikami i na zachodzie z Proszkowem.

Pomysłodawcy i projektanci, zrealizowali tylko część swoich zamysłów. W 1945 roku duża część średzkiej starówki była uszkodzona przez lotnicze bomby i artyleryjskie pociski. Polska administracja łatała wyrwy w zabudowie domów.

W Środzie Śląskiej zawiązała się spółdzielnia mieszkaniowa, z inicjatywy której wybudowano kilka mieszkalnych bloków przy ulicy Mostowej. Z upływem lat w miejsca rozebranych budynków, budowano nowe, ale fasady tych nowych budynków nie przypominały tych rozebranych.

 

Zjeżdżamy z ulicy Wrocławskiej i skręcamy w ulicę W. Korwina.

Po prawej stronie widzimy nowo wzniesione, trzypiętrowe budynki wkomponowane w starą, zachowaną architekturę. Szkoda tylko, że nowe budynki zasłoniły bryłę kościoła św. Krzyża od strony ulicy Wrocławskiej.

Mijamy kościół i skwer Zesłańców Sybiru. Pozostawiamy poza sobą gimnazjum i szkolne boisko posadowione w zasypanej części fosy. Jedziemy ulicą Mickiewicza, wyłożoną betonowymi puzzlami.

Od strony fosy, na obrzeżu chodnika rosną stare, liściaste drzewa. Chodnik pozbawiony jest utwardzonej nawierzchni, toteż szpeci całość ulicy. Po jej lewej stronie widzimy dobrze zachowane poniemieckie budynki. Od strony ulicy Basztowej, trwają prace przy budowie nowych budynków. W powojennych latach ulica Mickiewicza była utwardzonym traktem i kończyła się na skrzyżowaniu z polną drogą, zwaną dziś ulicą Flamandzką. Po obu stronach tej drogi rosły wierzby i topole. Ta polna droga była jeszcze przez długie lata dojazdem do pobliskich pól. Dziś, w tej części miasta budownictwo indywidualne doszło do granicy drogi (obwodnicy) wybudowanej w latach 60/70. ubiegłego wieku za kadencji przewodniczącego Miejskiej Rady Narodowej, pana Kazimierza Bobonia. Przed budową tej obwodnicy ciągnęły się tu pola uprawne i pofałdowany teren, poprzecinany krętą ścieżką prowadzącą do wsi Chwalimierz. Z najwyższego punktu tego terenu widać było panoramę Środy Śląskiej, a na wschodzie wieżę chwalimierskiego pałacu.

Jadąc po osiedli nowo wybudowanymi ulicami odnosi się wrażenie, że jest tu czegoś brak. A brak jest na poboczach liściastych drzew. Zapanowała wszechobecna moda na obsadzanie swoich przydomowych posesji „iglakami”. Co prawda krzewy te nie przysparzają kłopotu w postaci zwiędłych liści. Gołe drogi i puste pobocza chodników przytłaczają przechodnia swą pustką i betonową szarością.

Jest to droga donikąd i tu pasuje jak ulał powiedzonko aktora i pisarza Jana Himilsbacha, który powiedział swego czasu do przyjaciela aktora: „Patrz Janek... nabudowali tyle dróg, a nie ma gdzie wyjść”. Obsadzanie zielonymi „iglakami” jest szkodliwe nie tylko dla środowiska, ale i dla ludzkiego organizmu (nadmiar balsamiczno-eterycznych składników). Nowo budowane budynki są podobne do siebie i w swym wyglądzie mają zlepek różnych stylów – mini dworków, pseudo rezydencji i dacz. To wolno stojące budowle ogrodzone są ceglanymi murami i żelaznymi płotami. W powojennych latach sklepowe witryny okratowane były ze wszech stron. Przyjezdni cudzoziemcy pytali miejscowych: „Czy u was wszędzie są więzienia?” Żadne ogrodzenie, żadne żelazne płoty nie uchronią przed włamaniem. W zachodniej kulturze urbanistycznej nie spotyka się wolnostojących domów na osiedlu, ogrodzonych płotami od strony publicznej drogi. Wolną przestrzeń obsadza się trawnikami.

Dziwi mnie tęsknota potomków chłopo-robotników do wielkopańskiego przepychu i chęci posiadania kawałka nieba nad swą posiadłością.

I tak, jak w okresie oświeconego romantyzmu, budowano w przypałacowych parkach miniatury antycznych ruin, tak dziś jest w modzie odcinanie się od swoich korzeni pochodzenia. A najbardziej dziwi mnie fakt rozrzutności gruntami pod zabudowę. Na nowo powstających osiedlach brak jest ciągłej, wielopiętrowej zabudowy domów. Luźna rozbudowa wolno strojącymi domami z x lat zbliży się do granic Wrocławia i Legnicy.  Ten i ów powie: „że to bardzo dobrze, że rozrasta się miasto, przybywa ludności”. Tylko, że taka zabudowa w niczym nie przypomina klasycznego miasta. Przyszłe pokolenia będą mieć nową Środę Śląską. Będzie to miasto wolno stojących domów, ogrodzonych murami i żelaznymi płotami. Wizja współczesnej Środy Śląskiej przypomina rozbudowę wiejskich przysiółków, gdzie panuje cisza i spokój.

W latach 90. ub. w. w jednym z tekstów pisałem: „wnet w N. Rzeczpospolitej będą obowiązywać w publicznej komunikacji trzy kategorie. I tak, w pierwszej klasie podróżować będą ex-książęta i ex-hrabiowie, w drugiej senatorowie, posłowie i biznesmeni, a w trzeciej zasiądą renciści, emeryci i bezdomni. I dla tej trzeciej klasy średzkiego społeczeństwa miejsko-gminne władze, radni wybudują w szczerym polu miniosiedle socjalne w regipsowej technologii na wylewce z betonu.

Różnica pomiędzy dawnym socjalizmem, a dzisiejszym kapitalizmem jest taka, że w socjalizmie włodarze miasta byli zobligowani budować czynszowe mieszkalnictwo. Dziś takiego przymusu budowania nie ma. W zamian zafundowano mieszkańcom Środy Śląskiej Straż Miejską, która kosztuje podatników rocznie około miliona złotych. Za taką kwotę można rocznie wybudować budynek dla czterech rodzin, a za lat kilka zniknąłby problem oczekujących na czynszowe mieszkania.

Z wysokości konnej dorożki widzę siebie idącego z ojcem po tym terenie (dawnym) do pobliskiego lasku na przeciw dzisiejszej cegielni, gdzie rosły czereśnie. Od strony ulicy Rakoszyckiej ciągnęła się droga obsadzona na poboczach owocowymi drzewami (śliwki węgierki). Wydaje mi się, że było to wczoraj. Zbieraliśmy z kolegami z pola ziemniaki i piekliśmy je w przygaszonym ognisku.

Często było chłodno i głodno, ale nasze serca biły równym rytmem życia. Mijały lata, życie nie szczędziło złudzeń. Na ciernistej drodze życia odpadali koledzy, odpadłem i ja na długie lata. Widzę siebie jadącego amerykańską karetką wojskową z demobilu do wrocławskiego szpitala wojewódzkiego. Jak przez mgłę widzę rosła sylwetkę lekarza w wojskowym mundurze, widzę kaburę pistoletu, ale rysów twarzy nie pamiętam. W średzkim szpitalu uratował mi nogę przed amputacją.

Na przełomie lat 1949/1950 ub. w. szpital w Środzie Śląskiej był słabo zaopatrzony w niezbędne leki. Luźna kupka gipsu leżała w rogu łazienki, a w plecionym koszu leżały papierowe bandaże (pozostałość po niemieckim Wehrmachcie). Personel szpitala składał się z niemieckich zakonnic i polskiego lekarza Ruczkowskiego. Był początek 1950 roku. Leżałem w karetce na górnych noszach i patrzyłem na padający śnieg przez górne okienko tylnych drzwi karetki. Wjeżdżając do Wrocławia, widziałem niemieckich jeńców odgruzowujących ulice. Na poboczach ulic walały się wraki samochodów i zniszczonych tramwajów. Zatrzymujemy się na ulicy Poniatowskiego przed wojewódzkim szpitalem. Kierowca karetki wziął mnie na ręce, a lekarz pogłaskał po głowie. Odjeżdżał do swojej wojskowej jednostki. Był mroźny styczniowy poranek i padał śnieg.

Koła konnej dorożki wjechały na wybrzuszenie ograniczające szybkość pojazdów. Ocknąłem się ze wspomnień.

Wjeżdżamy w ulicę Piastów Śląskich i to, co rzuca się w oczy, to dwa różne światy na tej samej ulicy. Po lewej stronie stoi szereg blaszanych baraków (powódź z 1997 roku) a po drugiej stronie wolno stojące budynki z garażami i ogrodzonymi posesjami. Po drodze mijamy szereg jednopiętrowych bliźniaków. Na wzniesieniu ulicy, zataczamy półkole i zjeżdżamy z górki. Zbliżamy się do skrzyżowania z ulicą Flamandzką. W bliskiej odległości od koni, przechodzi w poprzek ulicy młoda, długonoga dziewczyna o bujnych, ciemnych włosach. Na jej widok serce zabiło mocniej, a umysł przywołał obrazy z przeszłości. Zaskoczyło mnie podobieństwo tej dziewczyny z tamtą, którą znałem.

Otworzyły się wysokie, dębowe drzwi wykładowej Sali.

Dorosła młodzież wysypała się na korytarz. Sam korytarz przypominał ponurą celę zakonnika. Patrzyłem na rozmawiających w głębi korytarza chłopców i dziewczęta.

- Jestem Roxana! – odezwał się dziewczęcy głos zza moich pleców. Obejrzałem się poza siebie i zobaczyłem ciemnowłosą, szczupłą dziewczynę o dużych, szmaragdowych oczach. Zrazy byłem przekonany, że dziewczyna mówi do kogoś innego, ale oprócz mnie nie było w pobliżu nikogo.

- Władek! – odpowiedziałem.

- Jakim kolorem zaznaczyłeś smutek? – zapytała patrząc mi w oczy.

- Ciemną ultramaryną – odpowiedziałem niepewnie.

Z upływem dni, miesięcy przekonałem się, że Roxana była mądrą dziewczyną. Była nad wyraz skromna i jakby zagubiona w twardych realiach tego świata. Często chodziliśmy po Ostrowie Tumskim i brzegiem Odry. Prowadziliśmy długie rozmowy na temat sztuki, malarstwa i samego życia. Mam to szczęście w nieszczęściu, że po jakimś czasie zmuszony byłem odejść i iść inną drogą.

A Roxana studiowała na wydziale malarstwa. Spotkałem ją po trzech latach na starym mieście we Wrocławiu. Jej duże, szmaragdowe oczy miały coś w sobie zagadkowego. Ukończyła wydział malarstwa i zapisała się na historię sztuki. Minęło jeszcze kilka lat i z jej listu dowiedziałem się, że wyjechała do USA na stałe. Często wspominam nasze długie rozmowy o przyjaźni, prawdzie i kłamstwie... Dziś, patrząc na jasną zieleń trawy i barwę różnokolorowych kwiatów, przypomina się test na wyrażenie swoich odczuć, na radość, smutek, żal.

Żal mi tych dawnych wspomnień z minionych lat, choć często było głodno i chłodno.

Już nigdy więcej nie spotkałem tak pokrewnej duszy, jak szmaragdowa Roxana...

Władysław Żukowski

POWIAT ŚREDZKI pogoda


NAJNOWSZE PUBLIKACJE:

Kamieniarstwo MUSIEWICZ

warsztat 336224 px

hydrotech do gazety nowa reklama


A ja się pytam po co to i na co to szkoda kasy ? W Środzie to ...
Z tym chłopakiem to fantazja ich poniosła. Byłam akurat na zakupach w Dino i widziałam wszystko, ...
Na podwórku przy ulicy Kilińskiego zamontowano nowe wiaty śmietnikowe - to odpowiedź na liczne sygnały mieszkańców ...

Lokalne ogłoszenia drobne

16.06.2025 07:03 wrote:
Interesują mnie stare: Obrazy, Ikony, Srebro, Sztućce, Porcelana, Ceramika, Szkło kolor, Srebro, Platery, Stare Lampy, Lampy naftowe, Ample, Fig…
03.01.2025 17:44 wrote:
Sprzedam dom w miejscowości Wilczków gm. Malczyce, pow. 77,40 m2, trzy pokoje, w trakcie remontu, nowe okna, instalacja elektryczna i wodna, poz…
02.01.2025 09:02 wrote:
SKUP ANTYKÓW - GOTÓWKA – SPRAWDŹ ! Kupię stare Obrazy, Obrazki, Ikony, Witraże, Porcelana, Srebro, Sztućce, Zegarki, Lampy, Figurki, Rzeźby, Pła…