IMPONUJĄCA KOLEKCJA DRUHA LESZKA GAWLIŃSKIEGO

Blisko trzydzieści lat poszukiwań. Kilkadziesiąt eksponatów odrestaurowanych, którym nadano drugie życie. Dwa pomieszczenia, gdzie przenosisz się w zupełnie inną rzeczywistość.

Jeśli jesteś miłośnikiem, jak ja, ochotniczych straży pożarnych, jeśli interesuje Cię historia rozwoju pożarnictwa na terenie powiatu średzkiego, jeśli jesteś ciekaw, jakim sprzętem posługiwali się strażacy nawet dwieście lat temu? Prezentujemy Ci niezwykłe miejsce.

Zapraszamy do spotkania z druhem Leszkiem Gawlińskim, prezesem OSP Lutynia, który w garażu i specjalnie dobudowanym pomieszczeniu zgromadził przedmioty związane z pożarnictwem.

- Wszystkie eksponaty widoczne w pomieszczeniach gromadziłem przez trzydzieści lat. Część została pozyskana przeze mnie i syna od znajomych, część zakupiona przez popularne serwisy aukcyjne, niektóre ze złomu - mówi Leszek Gawliński. Jak podkreśla w rozmowie z nami, z biegiem czasu coraz trudniej pozyskać nowe przedmioty.

Motopompy, syreny, pompy przenośne

W obu pomieszczeniach ilość przedmiotów jest imponująca. Wśród eksponatów zobaczyć możemy zarówno motopompy, sikawki, hełmy, radiostacje, a nawet wozy, na których jeżdżono do pożarów.

- Znajdziemy tu wszystkie motopompy pożarnicze wyprodukowane w Polsce od wojny. Są również przedmioty przedwojenne zarówno polskie, jak i zagraniczne - pokazuje wspaniale odrestaurowane urządzenia druh Gawliński.

15 sikawek przenośnych, pięć sikawek na kołach, jedna na dwóch kołach. 54 motopompy i bardzo dużo prądownic. Jeden z pierwszych aparatów powietrznych, hełmy bojowe (niektóre z nich z 1938 roku), pasy bojowe, syreny ręczne stosowane jeszcze przed wojną, przedwojenne gaśnice pianowe. Wszystkie wyczyszczone i odrestaurowane. Podczas zwiedzania „muzeum”, jakie stworzył druh Gawliński uwagę przykuwa syrena. - Kiedy nie było syren ręcznych, pompowało się powietrze i z urządzenia wydobywał się sygnał powietrzny - opowiada nasz rozmówca.

Wóz pożarniczy

W pomieszczeniach poza imponującą ilością przedmiotów obrazujących nam rozwój pożarnictwa, uwagę zwraca wóz pożarniczy z 1960 roku.

- To wóz mój i syna, który ze mną zbiera wszystkie przedmioty. Wyprodukowany w 1960 roku, zarejestrowany jako zabytek jest w pełni sprawny - mówi pan Leszek, opowiadając o zlotach i pokazach, podczas których prezentują się razem z pojazdem.

Drugim pojazdem jest MELEX, dobrze znany dzieciom, które co roku biorą udział w Pikniku Policyjnym w Środzie Śląskiej. Skonstruowany i wymyślony w całości przez naszego rozmówcę i Bogdana Wilczaka pojazd podobnie, jak wóz pożarniczy, niejednokrotnie pełni rolę atrakcji zlotów, pikników i zjazdów. Najnowszym nabytkiem jest przyczepa gaśnicza z 1942 roku.

- Kompletna z papierami i z motopompą w środku - pokazuje nowy sprzęt przywieszony przez syna, druh Gawliński.

Wymaga poświęceń i czasu

Podczas rozmowy okazuje się, że pożarnictwo to pasja przekazywana w rodzinie pana Leszka z ojca na syna. Strażakiem był ojciec pana Leszka. Teraz w zawodowej straży służy syn.

- Działanie w straży wymaga od nas bardzo wiele poświęceń, a także wyrozumiałości ze strony rodziny i żony - podkreśla.

I rzeczywiście, patrząc na błysk w oku, kiedy prezes OSP Lutynia opowiada o swoich eksponatach, pokazuje każdy przedmiot z osobna opowiadając jego historię i opowiada o pompach z lat pięćdziesiątych, których poszukiwał przez kilka lat, a odrestaurowanych przez Andrzeja Różańskiego, Dariusza Stępnia i Bogdana Wilczaka, można zauważyć pasję i zamiłowanie do zgromadzonych eksponatów.

Iza Szczygieł fot. Wiktor Kalita{jcomments off}