Przejdź do głównej treści

JAK PAN „P” KONIA PIWEM POIŁ

(OPINIA MIESZKAŃCA) - Przez miasto Środę Śląską i średzki powiat przewinęła się cała plejada osadników z różnych zakątków dawnej, przedwojennej Polski.Pośród nich nie brakowało wolnych ptaszków, co to nie orali i nie siali, a dobrze żyli.


Na każdym kroku można było spotkać oszustów, złodziei, a nawet morderców. Ale nie brakowało i takich osobników, którzy nie wylewali mocniejszych trunków za przysłowiowy kołnierz. Poniektórzy z nich mieli za sobą traumatyczne przeżycia z okresu wojny i bogaty bagaż życiowego doświadczenia.

Przez dwa tysiące lat chrześcijaństwa ludzkość poszukuje prawdomównych i uczciwych, ale zamiast tak kryształowych charakterów, napotykamy pazerantów, którzy wyznają filozofię: choćby po trupach do celu.

Jednym z takich bohaterów był niejaki pan „P”, który nosił się niczym bolszewicki komisarz z okresu październikowej rewolucji. Dość pokaźną głowę okrywał skórzaną czapką a`la „leninówką”, a na szerokich barach nosił rozpiętą skórzaną kurtkę, spod której widać było marynarski podkoszulek w poprzeczne pasy. Jego toporne rysy twarzy przypominały ciosy dłuta ludowego rzeźbiarza, wykańczającego dzieło w lipowym drzewie. O sobie mówił, że był marynarzem słodkich wód (śródlądowych). Było to potężne chłopisko. Dla kilku kieliszków wódki popisywał się rozbijaniem butelek o własną pierś. Pracował jakiś czas w punkcie skupu owoców i warzyw, mieszczącym się na zapleczu dzisiejszego zakładu Inco.

Pewnego dnia otrzymał od swojego pracodawcy służbowy rower (w owym czasie rower był rarytasem jednośladowej techniki). Był to solidny wehikuł marki „Bałtyk”. Pech chciał, że jeszcze tego samego dnia spotkał w wąskiej uliczce (ul. Śląska) kompana od kieliszka.

- Dobrze, że cię spotkałem – zagaił ex marynarz.

- A co chcesz? – zapytał znajomek sepleniąc.

- Kup rower!

- A ile chcesz?

Sprzedam ci tanio, za trzysta złotych. (w tamtych czasach trzysta złotych to była miesięczna wypłata w niektórych zawodach).

- Ele… - mruknął pod nosem niewyraźnie kolega - kontrahent.

- Co chcesz, chłopie?! – zdenerwował się posiadacz roweru i zaczął demonstrować jego wytrzymałość, uderzając kołami o trotuar.

Zainteresowany kupnem roweru uznał, że cena jest za wysoka. Posiadacz służbowego roweru kilkakrotnie obniżał cenę, aż doszło do stu złotych. Ale kupujący przyznał się, że nie posiada przy sobie ani grosza. Tego dla ex marynarza było za dużo. Raz jeszcze uderzył kołami roweru o chodnik. Rowerowe felgi nie wytrzymały tego eksperymentu i zmieniły swój pierwotny kształt.

Innym znów razem pan „P” przechodził w upalny dzień przed ratuszem i zobaczył przywiązanego do drzewa konia. Przetarł ze zdziwienia oczy i pomacał ręką kark zwierzęcia, jakby chciał upewnić się, że to nie omam. Wracający od weterynarza rolnik zatrzymał się przed bankiem rolniczym, który mieścił się w dzisiejszym wydziale spraw obywatelskich Urzędu Miejskiego (dowody osobiste), przywiązał konia do drzewa i wszedł do banku.

 

- Co za bydlak…, co za cham! – zdenerwował się ex marynarz. – Taki upał, taki skwar, a ten bydlak zostawił ciebie koniku bez picia? – ciągnął głośno swój monolog.

Wiele nie myśląc, odwiązał konia od drzewa, dosiadł wierzchowca i wjechał przez otwarte drzwi do pobliskiego baru (Ratuszowa). Na widok wjeżdżającego jeźdźca nie jednemu biesiadnikowi wypadła łyżka z ręki. Stojąca za barowym kontuarem bufetowa zaniemówiła. Po kilku sekundach odzyskała głos i zaczęła krzyczeć – Czyś ty oszalał?!!

- Nie marudź, tylko nalej do miednicy piwa. Koń chce pić! – zaproponował winowajca zamieszania.

Zgromadzeni bywalcy w barowej Sali mieli ubaw po pachy, goszcząc w swoim gronie konia. Bufetowa spełniła życzenie ex marynarza i nalała do blaszanej miednicy kilka kufli piwa. Koń pochylił swój łeb nad miednicą i zanurzył swe chrapy w piwnym płynie.

- Jaki ty, taki i ten koń – zaśmiała się bufetowa.

Ciekawski tłum gapiów zgromadził się przed otwartymi drzwiami. W tym samym czasie z banku wyszedł rolnik i pierwsze, co zobaczył, to brak konia. Z wrażenia osłupiał i zaczął rozglądać się wokół siebie, ale konia nie było.

- Panie… pański koń pije w barze piwo! – stwierdził stojący obok m łodzian.

Chłop przecisnął się przez tłum gapiów i wszedł do środka, gdzie zobaczył swego konia stojącego przed bufetową i raczącego się piwem.

Ex marynarz słodkich wód był chyba pierwszym obrońcą skrzywdzonych zwierząt w średzkim powiecie.

A jeszcze innym razem pracodawca wysłał ex marynarza z towarem świeżych czereśni do warzywnego sklepu. Pan „P” wiózł na dwukołowym wózku sto kilogramów czereśni i papierowe torebki jako opakowanie. I znów pech chciał, że spotkała go przygoda w tym samym miejscu, co przygoda z koniem.

Widząc tak dorodne czereśnie, idące chodnikiem kobiety zachwalały ich dorodność.

- A chcą panie kupić? – zainteresował się posiadacz czereśni.

- A po ile? – zaciekawiła się ta i owa spośród pań.

I zaczęła się wyprzedaż czereśni, jak leci. Pan „P” towaru nie ważył (brak wagi), a towar pakował do toreb „na oko”. Nie minęło dużo czasu, a w wózku pokazało się puste dno.

- A nie sprzedałby pan wózka? – zaciekawił się starszy pan.

Pracownik skupu owoców i warzyw nie dał się prosić i sprzedał też wózek. Był zadowolony, że pozbył się ciężaru, który pchał przed sobą na dwukołowym wózku.

A jednak życie było piękne: świeciło słonko, słychać było świergot ptaków, a w kieszeni czuć było w palcach szelest banknotów.

I poszedł ex - marynarz przed siebie w poszukiwaniu nowych doznań i nowych przygód.


Tacy osobnicy jeszcze nie raz zadziwiali lokalną społeczność  swoimi wyczynami. Dzisiejsi ich naśladowcy i pomysłodawcy psot i żartów ograniczają swe psoty tylko do pomysłu niszczenia tego wszystkiego, co mogłoby być ozdobą ulic i otoczenia miasta.

Dla uciechy i kawału gotowi są połamać świeżo zasadzone drzewko, nową ławkę…

Drodzy, młodzi przyjaciele, a gdy dorośniecie do założenia własnej rodziny i pójdziecie na spacer w własnym dzieckiem i ono zapyta: - Tatusiu…, dlaczego te ulice i miasto pozbawione jest drzew i zieleni?

Co na takie pytanie odpowiecie, że dobrze czujecie się w takim otoczeniu kamiennej pustyni; że pragniecie przeżyć swe życie w szarości i bylejakości?

Czytelnikom „Rolanda” z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia i Nowego 2010 Roku życzę powodzenia.

Władysław Żukowski

Fot. Archiwum "Rolanda" - na zdjęciach nie ma bohatera wspomnień.

NAJNOWSZE PUBLIKACJE:


A ja się pytam po co to i na co to szkoda kasy ? W Środzie to ...
Z tym chłopakiem to fantazja ich poniosła. Byłam akurat na zakupach w Dino i widziałam wszystko, ...
Na podwórku przy ulicy Kilińskiego zamontowano nowe wiaty śmietnikowe - to odpowiedź na liczne sygnały mieszkańców ...

Lokalne ogłoszenia drobne

16.06.2025 07:03 wrote:
Interesują mnie stare: Obrazy, Ikony, Srebro, Sztućce, Porcelana, Ceramika, Szkło kolor, Srebro, Platery, Stare Lampy, Lampy naftowe, Ample, Fig…
03.01.2025 17:44 wrote:
Sprzedam dom w miejscowości Wilczków gm. Malczyce, pow. 77,40 m2, trzy pokoje, w trakcie remontu, nowe okna, instalacja elektryczna i wodna, poz…
02.01.2025 09:02 wrote:
SKUP ANTYKÓW - GOTÓWKA – SPRAWDŹ ! Kupię stare Obrazy, Obrazki, Ikony, Witraże, Porcelana, Srebro, Sztućce, Zegarki, Lampy, Figurki, Rzeźby, Pła…