czwartek 18.04.2024

Imieniny: Alicji Bogusławy

// reklama@roland-gazeta.pl // + 48 500 027 343 //

poleasingowe pl 970 250

PODRÓŻY ŚREDZIAN DOKOŁA ŚWIATA CIĄG DALSZY...

Skomentuj

podroznicyPostanawiamy przedłużyć pobyt o jeszcze jeden dzień i wypożyczyć samochód, aby objechać wyspę św. Heleny. W ulubionym pubie AnnsPlace właściciel Richard wykonuje telefon i po chwili informuje, że rano na nabrzeżu będzie czekać samochód.

 

Wieczór zajmuje nam ulubione łowienie ryb (na foto rezultaty). Co rzut to branie. Różne kolory, różne gatunki. A walka jaka... Na dodatek wieczorem przypływa Paul, wydawałoby się wcześniej, nieużyty armator naszego promiku - lodzi rybackiej z kilkoma kg polędwicy z tuńczyka. Za darmo. Będziemy mieli na 3 dni obiady z wielkimi stekami tuny.

Rano na parkingu czeka nas terenowa toyota i właściciel wręcza kluczyki. Życzy miłego dnia i odjeżdża. A dokumenty, zastaw na karcie ...? Wzrusza ramionami . A po co? Cudowne miejsce. Cena też przyzwoita bo 20 funtów.

Ruszamy w głąb wyspy i tu zaskoczenie. Północna część z portem to pustynia jeśli chodzi o roślinność, to centrum wysoko przypomina subtropikalną dżunglę. Intensywnie zielone doliny, na których pasą się krowy, osły i owce. Wysokie trawy pokrywające hektary zboczy. Różne gatunki drzew, krzewów. Przy jednej z dróg znajdujemy bananowce z wielkimi kiściami owoców. Zrywamy jedną na oko 30 kg bombę z zielonymi bananami. Lepią się ręce od żywicy pokrywającej owoce. Później okazuje się , że to chyba była czyjaś własność... Ale rosły w lesie. Głupi by się nie skusił.

Na mapie zaznaczona jest plantacja kawy i herbaty, ale chyba zaorali bo nie znaleźliśmy. Cóż, napijemy się Jacobsa z Cape Town. Niektóre zakręty trzeba brać na 2-3 razy bo są za ostre. A jeszcze trzeba się mijać z innymi. W oddali widać pas niewielkiego lotniska. Trafiamy na uroczą plażę z wulkanicznym piaskiem. Wciągający prąd wsteczny budzi grozę więc nie ryzykujemy. Krajobrazy jak z filmu „Władcy pierścienia”. Skaliste góry z wulkanicznej lawy i rajskie zielone doliny.

W drodze powrotnej odwiedzamy miejsce ostatniego pobytu Napoleona. Schludny zadbany dworek, ale zwiedzanie tylko w określonych godzinach. Niedaleko dalej jest jego grobowiec ale pusty, bo szczątki sławnego Francuza przeniesiono do Francji.

Wracamy do Jamestown. Właściciel wozu kasuje zapłatę nie pytając się o zużyte paliwo. Uścisk ręki i do następnego razu. Polecam taką wypożyczalnię.

Ostatni prom zabiera nas na jacht i kapitan zarządza klar do wyjścia. Odpalamy motor i uwalniamy się z boi. Zegnamy sąsiadów i ruszamy o zmroku w ocean. Zaczyna się normalne życie. Wachty, posiłki, szycie żagli, a nie jakieś tam pierdoły na lądzie. Ale światła St. Heleny widać jeszcze wiele mil... Jeszcze tu wrócę. Warto.

ETAP II – wyspa Ascencion

Niespełna 6 dni zajęła nam droga ze ślicznej wysepki Saint Helena do jej koleżanki na południowym Atlantyku – Ascencion. Zamajaczyła na horyzoncie o świcie i z każdą godziną przybliżała swój górzysty charakter. Płyniemy szybko – 8-9 węzłów więc ok. 13 naszego czasu jesteśmy na miejscu.

Trochę problemów z windą kotwiczną - dawno nie używana zapomniała do czego służy – i stoimy na 9 m. Wokół nas tysiące czerwono-czarnych ryb. Rzucona kromka chleba wywołuje reakcję jak krew u piranii, albo pstrągów w hodowli po wrzuceniu paszy. Gotuje się i próbujemy połowów wiadrem.

Kto tak umie? Za pierwszym razem 0,5 kg ryba jest już na pokładzie i pokazuje swoje białe mocne zęby. (patrz fot). Wrzucamy później gotowany ryż z obiadu i wstawiamy kamerę pod wodę. Robi wrażenie. Przez UKF umawiamy się z control port Georgtown na odprawę nazajutrz .

Wieczór zajmuje zabawa w wędkarza. Rzucone wraz z ciężarkiem małe kawałki ryby na haczyku kończą się za każdym razem złowionymi dużymi rybami. W pewnym momencie zdobycz jest za duża na lekką wędkę i nie chce się odkleić od dna. Gdy wreszcie żyłka się luzuje poczułem szarpnięcie, które omal przewraca na pokład. Trzask i po żyłce. Zmiana wędki na trałową i zabawa od początku. Noc wreszcie odespana w całości, nie licząc jednej krótkiej pobudki dla sprawdzenia kotwicy.

Rano zabawa z patroszeniem. Wystarczy ryb na jakiś czas. Bolą plecy i ręce, a w końcu mnie ichtiologa z doświadczeniem w przetwórstwie rybnym, niełatwo zniechęcić.

Ponton na wodę, silnik i ruszamy. Nie ma niestety pomostu tylko przy skałach kawałek porozbijanego betonu i liny wiszące z ramy. Karkołomna operacja kończy się wypadnięciem bagaży. Na szczęście łapiemy je w wodzie, bo są w workach foliowych. Ponton wnosimy schodami do góry. Odprawa bez problemów tyle, że drogo. Wiza 20 funtów od łebka, 15 za światło latarni. Oficer imigracyjny mówi parę słów po polsku. Pracował w ambasadzie w Warszawie. Radzi co gdzie i jak. Kilka godzin starczy, aby zwiedzić tę część wyspy. Poza Georgtown nie możemy się wybrać, bo to tereny NATO. Dookoła sterczą kosmiczne okrągłe kule, radary i dziesiątki potężnych masztów. Strach pomyśleć czemu to służy.

Dookoła powulkaniczne wzgórza i w całej osadzie po nogami wulkaniczny żwirek. Na lewo i prawo rozciągają się długie plaże z żółtym kanarkowym piaskiem. Kontrastu dodają czarne strzępy wulkanicznej lawy. Piasek miękki i bardzo ciepły. Można spacerować, ale nie wolno przybijać pontonem ze względu na żółwie. Kąpiel też odradzano nam, bo zdarzały się ataki rekinów. Dlatego też przestały działać szkoły surfingowe i inne. No i prąd powracający jest nieobliczalny.

Miejscowość ma charakter tymczasowości. Budynki proste, niskie, lekka zabudowa. Mały biały kościołek i w centrum stary zabytkowy budynek z wieżą z zegarem. Bank, poczta, jeden market w którym chleb razowy paczkowany z Polski. Takoż zupki Vifona i ogórki z Rolnika. Dokupujemy tylko międzynarodowy trunek, który ma jeszcze jako taką ceną. Poza granicami miasta rozciągają się barakowate budowle wojska. Niewielkie lotnisko oferuje usługi turystyczne i kontakt ze światem. Do wyładunku towarów z ew. statków służą pływające barki .

Wracamy na jacht i smażymy ryby . Setki much chciało nas zeżreć żywcem. Wraz z zachodem słońca poszły wreszcie precz. Szykujemy się na noc płynąć na brzeg, aby sfotografować żółwie zielone, z których właśnie Ascencion słynie. Ale one wychodzą na ląd wieczorem, a przed świtem z powrotem wracają do oceanu. W dzień widzieliśmy setki ogromnych jam po ich miejscach lęgowych. Na piasku leżą setki wysuszonych jaj, niczym piłki pingpongowe oraz małe żółwiki, które ptaszydła dopadły podczas wędrówki.

Nocne lądowanie pontonem skończyło się prawie wywrotką. Prąd robi wolty przy skałach i cudem udaje się wyrwać spod ostrych skał. Cali mokrzy wędrujemy do baru, aby się trochę „wysuszyć” przed "polowaniem" na żółwie. Bar to miejsce spotkań miejscowych. Siedzą tu dorośli, młodzież, a nawet dzieci. Biali, ciemniejsi i całkiem czarni. Piją piwo i drinki. Grają w kręgle na betonowym torze.

Przełaziliśmy kilka godzin po piasku, ale z żółwi nici. Chyba już koniec okresu lęgowego i nie wróciły na ląd. Już bez problemów wracamy na jacht.

Dziś znów karkołomna wyprawa pontonem na ląd. Znów targanie go po śliskich schodach do góry i wrzucanie baniek z wodą. Dziś niestety mam jeszcze laptopa w plecaku, aby wysłać i odebrać wiadomości. Internet drogi i tylko w jednym miejscu. W pubie. Skoro tak... za godzinę ruszamy na jacht. Po drodze utniemy kawał pręta i wygniemy kasarek - odbierak, bo dość ciężko wyciągnąć dużą rybę za burty. Uszyję siatkę i osadzimy na bosaku. Ale teraz w pubie głupio wyglądam z młotkiem , piłą i dużymi obcęgami. Później szycie żagla i na noc opuścimy Ascencion. Chyba bez specjalnego żalu. Aż tak bardzo mi się tu nie podobało. Przed nami dwa tygodnie nieprzerwanej żeglugi do brzegów Afryki. Spróbujemy zahaczyć o Gambię, a potem żabi skok do Senegalu.

Pozdrawiamy! Załoga Venatora
kpt. Tadek Staniul i Daniel Swiszcz

P1150770

P1150748

P1150704

P1150607

P1150600

P1150566

P1150445

P1150593

P1150425aaa

20170101 020025A

DSC02046

DSC02073

DSC02092

P1150420aa

P1150360

P1150358aa

20170101 020424A

P1150361aaa




Wczytywanie komentarza... Komentarz zostanie odświeżony po 00:00.
Zaloguj się aby dodać komentarz.
pozostały limit znaków.
Zaloguj się za pomocą ( Zarejestruj się? )


Ja Wam naprawde wspolczuje. Daliscie sie wciagnac w telewizyjna narracje obrzucania sie blotem przez politykow zarowno ...
Bardzo ciekawe przesłaniem widzę w Twoim komentarzu, bo jest Bóg, Ojczyzna, oskarżenia, poniżenie, nienawiść, złorzeczenie. A ...
Aleksandra Perużyńska Nowi radni Rady Powiatu wybrani!
Jak można głosować na zdrajców Polski na ludzi którzy nawołują do wojny którzy chcą odebrać nam ...

Lokalne ogłoszenia drobne

19.03.2024 15:58 wrote:

Sprzedam mieszkanie 76,02m2 w Środzie Śląskiej przy ul. Jesionowej. Mieszkanie prawie w całości wykończone. https://www.otodom.pl/pl/oferta/mies…

20.02.2024 19:12 wrote:

Kupię kable płaskie podtynkowe 3x1,5 i 3x 2,5  20 rolek. Tel 500 844 143…

13.02.2024 21:00 wrote:

Rower męski trekingowy UNIVEGA modelTerreno, koła 28", rama aluminiowa, osprzęt marki SHIMANO  DEORE. Rower jest zadbany, po sezon…

17.01.2024 21:24 wrote:

Kupię działkę lub dom. Ciechów i pobliska okolica. Telefon: 724 326 164 …

komnet internet

bus baner

handlo

Nie przegap tych artykułów.