Jesteśmy razem 33 lata – od 1992 roku!
Sławni Polacy w Środzie Śląskiej
OPINIA CZYTELNIKA - Oprócz polskich szwoleżerów, czyli lekkokonnych gwardii Napoleona w naszym mieście przebywali lansjerzy Nadwiślańscy. Pułk polski zwany "z francuska"  Regiment Lanciers de la Vistule, to była piekielnie niebezpieczna polska jazda dla wrogów.
Doświadczeni frontowcy, mieli za sobą krwawe walki z Włochami, Neapolitańczykami, Anglikami, Hiszpanami, Austriakami, Prusakami, Rosjanami, i zdrajcami - Polakami. Doskonali żołnierze perfekcyjnie władający lancą – jeden lansjer potrafił skutecznie pokonać kilku walczących z nim jednocześnie wrogów. Budzili paniczny strach. W Hiszpanii zwali ich Los infernos – piekielnicy.
Zawsze atakowali pierwsi, wykorzystując impet i zaskoczenie. Każdy francuski dowódca chciał mieć choćby mały oddział polskich lansjerów. Okazali się bardziej wierni od najbardziej wiernych gwardzistów Napoleona, towarzysząc mu do roku 1815 - do wygnania.
Większość z nas zna historię szarży szwoleżerów pod Somosierrą, bo widział ją też i sam Bonaparte. Ale mało, kto wie o zdobyciu szczytu Sierra Morena przez szwadron polskich lansjerów. Wspaniałe współdziałanie piechoty Nadwiślańskiej i jazdy w tym niedostępnym górskim terenie, to wyjątkowy przykład sztuki wojennej i poświęcenia.

Celny ogień polskiej artylerii przetransportowanej na mułach na szczyty górskie, pozwolił pod silnym ogniem kartaczowym baterii hiszpańskiej po stracie 32 koni zacząć szarżować polskiej jeździe - pod samymi lufami Hiszpanów. W rzęsistym deszczu, górską ścieżką – zaatakowali kompletnie zaskoczonych artylerzystów.
20 stycznia 1810 r. podkomendni Telesfora Kostanieckiego na przełęczy Sanestevan wzięli do niewoli trzy tysiące piechoty, wszystkie armaty i sztandary. A szarżowali tylko szwadronem!
I pomyśleć tylko, że po trzech latach po tej Wiktorii chodzili po średzkim rynku, jako zdobywcy! Nikt i nic nie mogło im się przeciwstawić, każdy przejaw niesubordynacji ze strony prusaków potrafili natychmiast egzekwować. Byli panami życia i śmierci. Konieczność chwili: oto bezlitosne, bezwzględne prawo wojny, jak napisał w swojej książce o Lansjerach Nadwiślańskich pan Andrzej Ziółkowski, którą państwu gorąco polecam.
P.S. 
Najwyższy czas upamiętnić pobyt polskich lansjerów w naszym polskim mieście, jak się jest POLAKIEM! 
Woytek Kopacz
NAJNOWSZE PUBLIKACJE:
Lokalna REKLAMA Prawdziwe marki, prawdziwi ludzie, lokalne historie.