Oszczędność czy głupota?

Do Prokuratury Rejonowej w Środzie Śl. wpłynęło doniesienie o możliwości popełnia przestępstwa przez prezesa NZOZ „Średzkie Centrum Medyczne”, Andrzeja Oćwieję. Jak czytamy w doniesieniu, miałoby ono polegać na niedopełnieniu obowiązków służbowych i narażaniu pacjentów na utratę życia i zdrowia.

Zawiadomienie do średzkiej prokuratury złożył mąż Ewy Wójcik-Buczyńskiej, która przez niecałe cztery miesiące pełniła obowiązki ordynatora oddziału wewnętrznego w szpitalu. Wykonując swoje obowiązki, jako lekarz i zarazem ordynator, świadczyła swoją pracę bez przerwy przez 72 godziny, niejednokrotnie w przeciągu kilku dni. Nie miała ona do pomocy żadnego innego lekarza. Wojciech Buczyński złożył prezesowi propozycję, aby ten zatrudnił go czasowo jako lekarza do pomocy żonie. Odmówiono mu jednak, choć do pracy nie było chętnych innych lekarzy.

W średzkim szpitalu lekarz z interny jest zarazem lekarzem na izbie przyjęć. W doniesieniu Buczyński zaznacza, że „w grafikach dyżurowych niejednokrotnie byli wpisywani inni lekarze, ale uzgadniali z dr Paluchem, że nie zgłoszą się na dyżur. Sam jako lekarz zwracałem uwagę dr Lesławowi Paluchowi na niewłaściwość takiej sytuacji i zagrożenie dla bezpieczeństwa pacjentów, na co odpowiedział mi, że jeśli będę czynić mu takie uwagi (on jest lekarzem specjalistą, a jestem lekarzem bez specjalizacji), to złoży na mnie skargę do rzecznika odpowiedzialności lekarskiej przy Dolnośląskiej Izbie Lekarskiej. Sytuację w szpitalu znam choćby z tego, że w związku z chorobą żony dowoziłem jej posiłki do pracy, nawet cztery razy dziennie (żona choruje na cukrzycę), a pan dr Paluch jako lekarz powinien mieć świadomość, jak zachowuje się organizm pacjenta chorującego na tę chorobę i jak wpływa ciągła praca przez kilkadziesiąt godzin na zdrowie pacjenta. A przede wszystkim, jakie zagrożenie dla ciężko chorych pacjentów stanowiłaby nagła utrata opieki lekarza (np. przy jego zasłabnięciu) i to w sytuacji, kiedy zastępstwo mogłoby nie przybyć na czas. Ponadto moje kilkakrotne na dzień wizyty u żony w związku z dostarczaniem jej posiłków, stały się (to niewiarygodna podłość, nikczemność, jaką charakteryzują się najgorsze chamy) pretekstem do zgłoszenia przez „zarząd szpitala” doniesienia o przestępstwie popełnionym przez moją żonę, a polegającym na (uwaga) nieuprawnionym dopuszczeniu mnie do dokumentacji szpitalnej (ustawa o ochronie danych osobowych) (...)”.

Do zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa pan Buczyński dołączył dokument, który pochodzi od NFZ we Wrocławiu, a adresowany jest do Departamentu Nadzoru, Kontroli i Skarg w Ministerstwie Zdrowia. Dział Kontroli Realizacji Umów na Świadczenia  Dolnośląskiego Wojewódzkiego Oddziału NFZ we Wrocławiu przeprowadził kontrolę w średzkim szpitalu. „Kontrola obejmowała realizację umowy w 2008 roku w rodzaju podstawowej opieki zdrowotnej w zakresie nocnej i świątecznej ambulatoryjnej opieki lekarskiej i pielęgniarskiej, a także umów realizowanych w rodzaju świadczeń: leczenie szpitalne oraz izba przyjęć. Przedmiotem kontroli był m.in. harmonogram pracy lekarzy i pielęgniarek. (...) W toku prowadzonego postępowania kontrolnego stwierdzono, iż świadczenia z zakresu nocnej i świątecznej opieki ambulatoryjnej udzielają lekarze wykazani w grafiku dyżurów oddziałów szpitala. Jest to niezgodne z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia w sprawie ogólnych warunków umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej”.

Wrocławski NFZ przesłał prezesowi Oćwieji ustalenia pokontrolne wraz zaleceniami. Miało to miejsce 1 kwietnia 2009 roku. Prezes otrzymał natychmiastowe zobowiązanie do wyodrębnienia personelu udzielającego świadczeń zgodnie z obowiązującymi przepisami prawnymi. Na świadczeniodawcę nałożono także karę pieniężną.

To się nazywa oszczędność.

W sprawie złożonego doniesienia, funkcjonariusze średzkiej policji prowadzą postępowanie wyjaśniające.

Patryk Medyński