Na bardzo interesujący pomysł wpadł Piotr Batog, rzemieślnik i pasjonat dawnych zwyczajów. Jak wiemy Środa Śląska otrzymała prawa miejsce w roku 1235. Czy więc miasto z tak bogatą historią nie powinno mieć oryginalnej wizytówki, którą mogłaby być rota miejska?
Była sobie rota
- Już w średniowieczu rota miejska pełniła rolę, którą w czasach współczesnych pełni straż miejska, a więc strzegła porządku i bezpieczeństwa na ulicach czy placach targowych, na których potrafili grasować złodzieje - wyjaśnia Piotr Batog i dodaje, że rota mogłaby być wykorzystywana podczas wydarzeń kulturalnych w Środzie Śląskiej.
- Gdyby taki pomysł doczekał się realizacji, to jestem przekonany, że tylko z korzyścią dla nas wszystkich. Będąc od lat obecnym na Święcie Wina obserwowałem wraz z rekonstruktorami historycznymi występy podczas tych uroczystości. Rozmawialiśmy i usłyszałem od nich dobre słowo o jakości pokazów. Wracając do roty, uważam, że jest to pomysł realny, nadający się do urzeczywistnienia. Należałoby tylko włożyć weń trochę wysiłku - mówi.
Rzeczywiście, wiele współczesnych miast odwołuje się do swojej historii. Jedne robią to dla podkreślenia swojego prestiżu, inne w celach promocji skrzętnie wykorzystują historyczne fakty związane z ich dziejami i istnieniem. Nie inaczej jest ze Środą Śląską, która również pozostawiła w spadku dla potomnych pomniki historii. Do nich należy m.in. prawo średzkie, na podstawie którego dokonywano lokacji miast i wsi (ponad 100 miast w Polsce i ponad 1000 miejscowości). Od wieków Środa była miastem handlowym, miastem rzemieślników, a więc cechów. Już wówczas ktoś musiał strzec porządku wewnątrz miejskich murów, a przede wszystkim bezpieczeństwa, wypatrując zagrożeń spoza tych murów.
Jak ubrać rotę?
- Członkowie dawnej roty ubrani byli w barwy odpowiadające barwom danego miasta, często z wizerunkiem jego herbu. Mój pomysł co do ubioru nawiązuje do wieku XV. Wiek ten uważam za najpopularniejszy i najbardziej efektowny dla tego pomysłu. Dziś czasy są zupełnie inne, ale czuję, że ludzie chcą czegoś więcej niż tylko balonów i waty cukrowej. Nieskromnie uważam, że to jest moje zdanie. Dobrym pomysłem jest, aby w Środzie Śląskiej istniała stała grupa ludzi wchodzących w skład grupy rekonstrukcyjnej. W tym roku obchodzimy 100-lecie naszej niepodległości. Czy nie byłoby efektownie, gdyby przy pomniku w mieście pojawili się ludzie ubrani w historyczne stroje, z historyczną bronią, a już tym bardziej gdyby podczas corocznych obchodów Święta Wina można ich było spotkać na ulicach miasta?
Aby przybliżyć taki historyczny strój odwołajmy się do wiedzy i wyobraźni naszego rozmówcy, którego pytamy wprost, jak mogliby wyglądać członkowie roty?
- Na przykład ubrani w hełmy kapeluszowe stalowe, pikowańce (odpowiednik dzisiejszej kufajki) - odpowiada - Kiedyś takie pikowańce były robione z grubego materiału i przeszywane w środku albo włosiem końskim albo runem owczym. Na to wszystko nakładano półpancerze albo kolczugi. Taka osoba miała nogawice, bo wtedy nie noszono spodni, które były przypinane do paska. Na nogach buty skórzane, ale to w zależności od majątku, jaki ktoś posiadał. A przede wszystkim na strojach zaznaczone barwy miasta. Co do uzbrojenia, to wiadomo, że długie, czyli halabardy albo piki. Dowódca posiadał oczywiście miecz, a każdy miał jakiś tasak. Przydałby się również sztandar z herbem Środy Śląskiej, dwóch zawodników z hakownicami do wystrzałów, tak to pobieżnie wygląda... - wylicza nasz rozmówca.
To jego pasja
Jak można wnioskować, Piotr Batog jest także pasjonatem historycznego uzbrojenia, o którym posiada nie tylko rozległą wiedzę, ale także praktyczne umiejętności. Ta smykałka pozwala mu na rękodzielnicze odtwarzanie elementów uzbrojenia. Bierze udział w wielu imprezach, podczas których występują grupy rekonstrukcyjne. Osobiście zna ludzi, którzy zajmują się takimi rzeczami profesjonalnie. Potrafi samodzielnie zrobić buty, uszyć szatę.
- Widziałem już wiele grup rekonstrukcyjnych obstawiających obchody dni danego miasta czy organizowane przez siebie imprezy. Niejednokrotnie też służyli jako obstawa do kościoła dla pary młodej albo stali przy Grobie Chrystusowym w kościele na Wielkanoc. I ich można wykorzystać do takich właśnie celów - wyjaśnia.
Omawiając pomysł na stworzenie roty nasz rozmówca myśli o sześciu osobach plus dowódca. Jednak nawet przy takim składzie ilościowym jest trochę zachodu, aby ich odpowiednio ubrać i uzbroić. Nie może być mowy przy tym o żadnych nylonach i tandetnych błyskotkach. Wykorzystać należy porządny lniany materiał czy skórę. Mniej problemu jest z bronią, którą można wykonać przy wykorzystaniu niemal każdego materiału, a i jej koszt nie jest wysoki. Drogie jest natomiast wykonanie ubioru.
- Jak kupuje się materiał dla 6 osób, to zawsze można uzyskać jakiś rabat. Jednak najbardziej chodzi tu o cel, efekt, żeby się potem nie wstydzić – mówi Piotr. O rocie myśli od jakiegoś czasu, więc pomysł nie jest nowy, ale już przemyślany.
- To fajna sprawa, kiedy przy takiej rocie jest sygnalista, np. przy odczytywaniu jakiegoś wyroku albo obwieszczenia. Można wyprowadzić na przykład straceńca do miejsca kaźni. Oczywiście taka grupa nie uczestniczyłaby na każdej organizowanej imprezie, tylko na tych najważniejszych jak np. Dzień Wojska, Dzień Niepodległości, Święto Wina, kiedy do miasta przyjeżdżają goście. Dopracowanie szczegółów odbyłoby się w akcji, wszak trzeba ludzi do tego namówić, odpowiednio zgrać. Czasem taki występ trwa 15 minut, a czasem potrzeba na to więcej czasu. Należy też pomyśleć o osobach rezerwowych. Inaczej jest jak masz 30 ludzi i możliwości wyboru, a inaczej jak tylko sześciu. A przecież czasem ktoś się rozchoruje, nogę złamie dzień przed występem… różnie bywa. Znam paru kandydatów, ale jest jeszcze za wcześnie na konkrety. Muszę się dowiedzieć czy taki pomysł miałby rację bytu. Bo nie ukrywajmy, to się też wiąże z pieniędzmi - dodaje Piotr.
Na mapie kulturalnej Polski
I tu pojawia się pierwszy i podstawowy problem – pieniądze. Na pewno z takim pomysłem należałoby się udać do wydziału promocji gminy, gdyż to właśnie miasto powinno być najbardziej zainteresowane jego realizacją. Niewykluczeni, a raczej pożądani byliby sponsorzy. Na krajowej mapie istnieją miasta, w których podczas ważnych imprez kulturalnych ludzie sami szyją sobie stroje, albo je wypożyczają. Tak jest m.in. w Zgorzelcu i Goerlitz, gdzie po obu stronach Nysy można spotkać poprzebierane całe rodziny.
- Często biorę udział w takich imprezach, na które mnie zapraszają. Jestem tam rzemieślnikiem, który odtwarza dawne rzemiosło, często dziś zapomniane, a sięgające średniowiecza - podkreśla rzemieślnik.
Do tego, jak wspomnieliśmy, potrzebna jest wiedza historyczna, wyobraźnia i zdobyte już doświadczenie. Piotr Batog musiał więc nauczyć się robić powrozy, a żeby je wykonać potrzebna była maszyna, a tę żeby zbudować, najpierw trzeba było dokładnie obejrzeć. Sztuką jest wykonanie igły z kości, czy wyrób gwoździ. Te ostatnie były w średniowieczu swoistym rarytasem. Kiedy w średniowieczu spaliła się chałupa, to pierwsze czego szukano na zgliszczach to były gwoździe. Nielichym zajęciem jest struganie drewna na kobylicy. Był też czas, kiedy Piotr wyrabiał kolczugi.
- A z kolczugami to w ogóle było trochę śmiesznie - wspomina. - 18 lat temu złamałem nogę i już nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Siedziałem na ławce i gdzieś tam w gazecie kolorowej zobaczyłem gościa, który miał kolczugi i hełm. Wziąłem trochę drutu miedzianego, bo jest miękki, nawinąłem na kawałek grubszego wałka i zacząłem zaplatać. Okazało się, że to żaden problem. Zrobienie kolczugi stalowej zajęło mi dwa tygodnie. Takie były moje początki. Zainteresowałem się też butami. Porządnie wykonane kosztują siedem, osiem stów. Kupiłem skórę... i zacząłem robić. Dziś wszystkie stroje, które posiadam, wykonałem samodzielnie, czyli ręcznie, nigdy maszynowo. Nauczyłem się, jak zrobić porządny nóż, bransoletkę z rogu, czy rogowe guziki i inne ozdoby. Strugałem i łuki. Potrafię zrobić dobre strzały, więc przekrój jest duży. Mam kolegę, który lata temu zajmował się szyciem butów. W tym czasie uszył sobie namiot, a potem drugi i co się okazało? To, że bardzo dobrze mu to idzie. Odstąpił od robienia butów i teraz po namioty przyjeżdżają do niego z Danii, Holandii i z Niemiec. Robi mistrzostwo świata, naprawdę - mówi z podziwem.
Zupełnie inną sztuką, wymagającą prawdziwego kunsztu jest kucie miecza. Dobrze wykonany kosztuje cztery, pięć tysięcy złotych. W średniowieczu jeden miecz stanowił wydatek dwóch wsi razem z ludźmi, z bydłem, w sumie ze wszystkim. Kucie było ogromnie pracochłonne.
Imprezy
Nasz rozmówca jest też kolekcjonerem dawnych narzędzi stolarskich. Większość z nich zakupił podczas imprez, a wśród nich pięć toporów.
- Teraz pracuję nad zbudowaniem specjalnej tokarki do drewna. Najbliższa taka znajduje się w Zielonej Górze. Muszę ją ukończyć, aby była gotowa już 20 kwietnia, a więc na Święto Lasu w Nadleśnictwie Miękinia. Robimy taką imprezę, która ma być typowo związana właśnie z drewnem, z lasem. Dzieci wykonają elementy karmników, a ja wszystko przygotuję, tak żeby potem je poskładać. Będzie tokarka, kobylica, specjalny stół do strugania heblem, trochę drwalskich konkursów. W ubiegłym roku wszyscy byli zadowoleni. Potraktowaliśmy ich wyjątkowo, bo i oni nam pomogli. Na Święto Wina dostaliśmy trochę drewna.
To początek roku, więc przed Piotrem Batogiem wiele kulturalnych imprez. I bliższych i dalszych.
- Zaczniemy na pewno w Legnickim Polu, potem mamy Rachów, potem Zgorzelec. Po Zgorzelcu mam nadzieję, że będę na Święcie Wina. Jest kilkanaście imprez i mam nadzieję, że coś się jeszcze nazbiera. W Lubiążu też były organizowane takie wydarzenia, ale zmieniły charakter. Dawniej to było średniowiecze oblężenie klasztoru, a teraz jest II wojna światowa. Miało to ręce i nogi, było coraz fajniejsze. Władza się zmieniła no i wyszło jak wyszło. W każdym bądź razie Lubiąż zapowiadał się na super imprezę. Dziś mam nadzieję, że Legnickie Pole, które przez wiele lat nie było obsługiwane, będzie coraz lepsze. W tym roku jest to 3 edycja. I tym razem nie zabraknie grupy rekonstruktorów i koni. Jest to spore wydarzenie. W zeszłym roku byliśmy w Kostrzynie Nad Odrą. Piękna impreza. Pieczenie podpłomyków to mistrzostwo świata, dzieciaki się cieszą, bo i zjedzą. Mamy też nadzieję wziąć udział w turnieju rycerskim w Wojnowicach, który z roku na rok jest coraz ciekawszy, jest coraz więcej ludzi. Pojawia się również rycerstwo na koniach.
I podczas takiego turnieju - wg pomysłu Piotra mogłaby wystąpić średzka rota. Dać pokaz musztry czy strzelania.
A co Wy o tym myślicie? Czekamy na Wasze opinie! Piszcie na nasz adres mailowy: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub poniżej w komentarzach.
(red) fot. wk{jcomments on}
1. <Lepszy dobór kadry....< To teoria, a praktyka jest taka, że UM zmienił się ...