SKANDAL. Każdy umywa ręce!
W Pęczkowie (gmina Środa Śl.) doszło do niecodziennego zdarzenia. Dziko biegające, bezpańskie psy zagryzły, po czym wywlokły na posesję państwa Szyjer sarenkę z pobliskiego lasu. Wydarzyło się to wczoraj około godziny 11.00.
My zarejestrowaliśmy na wideo rozmowę z właścicielami posesji…
natomiast sąsiadka państwa Szyjer drastyczny moment zabijania zwierzęcia.

- Zobaczyłam, że na moim podwórku psy szarpią sarnę – opowiada żona pana Sylwestra. – Udałam się na wieś, aby zapytać, czyje to psy. Nikt ich jednak nie rozpoznał. Wracając do domu widziałam, że dalej psy szarpią, chyba martwą już sarenkę. My nie posiadamy żadnych psów. Jeden z tych, co szarpali sarnę to wilczur, dosyć młody i wychudzony. Zasłoniłam oczy córce, żeby tego okropnego zdarzenia nie oglądała.

- Przedstawiający się przez telefon komendant straży miejskiej odesłał nas z problemem zagryzionej sarny, zawleczonej na naszą posesję do policji. Policja z kolei powiedziała, że to nie leży w ich kompetencji – opowiada pan Szyjer. – W końcu zadzwoniliśmy do Urzędu Miejskiego, gdzie pan z wydziału spraw kryzysowych postraszył nas karą i odesłał do kierowniczki rolnictwa. Ta z kolei powiedziała, że nie spotkała się jeszcze z takim problemem i nie wie co zrobić.

Tak było wczoraj.
Dzisiaj rano, za naszą poradą, państwo Szyjer zadzwonili do powiatowego lekarza weterynarii.
- Na początku naszej rozmowy lekarz zaznaczył, że on nie jest od takich spraw, ale gdy powiedzieliśmy o państwa wizycie i o tym, że wskazaliście na jego służby, od razu zapowiedział się z wizytą. Jak sądzę rozeszła się wiadomość o waszej wczorajszej wizycie, bo jeszcze przed przyjazdem doktora, zjawiła się Straż Miejska, która zabrała zwłoki zagryzionej sarny – mówił dzwoniąc dziś rano do naszej redakcji pan Szyjer.
Jak widać z powyższego każdy chciał umyć przysłowiowe ręce, nikt też nie potrafił wskazać odpowiedniej służby, aby problem rozwiązać. A niechby szanowni, doświadczeni rzekomo i rzekomo kompetentni urzędnicy zastanowili się, jakie zagrożenie niesie za sobą padłe zwierzę, które w centrum wsi na otwartej posesji stanowi znakomity kąsek dla domowych kotów, psów czy innych zwierząt, a wraz z kęsem takiego mięsa zwiększa się ryzyko wystąpienia i rozprzestrzeniania choroby.
Ustawa o weterynarii w art. 8 wyjaśnia, które służby obowiązane są do podejmowania działań celem ochrony zwierząt przed chorobami zakaźnymi. Ustawodawca nie pozostawia więc żadnych wątpliwości co do wykładni autentycznej tego przepisu.
A mówi on: Ochrona zwierząt przed chorobami zakaźnymi i ochrona przed zoonozami, w myśl tej ustawy, jest obowiązkiem właścicieli zwierząt, względnie posiadaczy zwierząt, którzy są czasowo lub stale odpowiedzialni za zwierzęta, osób prawnych, inspekcji weterynaryjnej, organów administracji państwowej i organów samorządu lokalnego, innych osób prawnych, jak i każdych innych osób, które podejrzewają, że zwierze jest chore na którakolwiek chorobę zakaźną wymieniona w tej ustawie (podkreśl. aut.).
Dziwi zatem postawa powiatowego lekarza weterynarii, który obecnie chce obciążyć kosztami wywiezienia zagryzionej sarenki właścicieli posesji, na którą dzikie psy zawlokły leśne zwierzę. Jest to co najmniej nieporozumienie, o braku znajomości przepisów ustawy nie wspominając.
Patryk Medyński
Nie zatrzymuj tej wiadomości – podaj dalej!
NAJNOWSZE PUBLIKACJE:
Piersno stolicą królewskich gier – 10. edycja turnieju szachowo-warcabowego
Rozbudowa ul. Zielonej w Miękini nabiera tempa!
Zimowe utrzymanie dróg na terenie gminy Środa Śląska
#TygodniRuchu - Aktywna Środa Śląska: ponad 300 uczestników projektu
Lokalna REKLAMA Prawdziwe marki, prawdziwi ludzie, lokalne historie.
