Koło Łowieckie "Odyniec" założone w 1947 roku propaguje nie tylko idee myślistwa, ale także zachęca do poznania bogactwa otaczającej nas przyrody i jej ochrony. O działalności koła oraz jego współpracy z dziećmi i młodzieżą opowiada wiceprezes Piotr Leliński.
Poprzedzając wspomnienia autora należy dodać, że już wcześniej pracę z dziećmi prowadzili również inni myśliwi.
- Szczególnie należałoby wspomnieć o kol. Jerzym Górskim, który jest wieloletnim członkiem naszego Koła i prekursorem promocji łowiectwa. W przeszłości pełnił w nim funkcje w zarządzie jako łowczy czy też prezes. cały czas interesuje się przyrodą i lubi ją fotografować. Aktywnie włącza się w pomoc przy organizowaniu imprez skierowanych do najmłodszych. Zawsze przygotowuje jakiś konkurs o tematyce przyrodniczej i funduje nagrody – mówi Piotr Leliński.
"Zaraziłem się" pracą z dziećmi...
Jest mi bardzo miło, że z okazji ponad 70-letniej działalności naszego Koła Łowieckiego to właśnie mi przypada w udziale możliwość przekazania na swoim przykładzie jego dorobku w promowaniu łowiectwa, które w historii naszego kraju odgrywało zawsze ważną rolę. Sądzę, że uda mi się to opowiedzieć normalnym, zrozumiałym również przez ludzi nie związanych z łowiectwem językiem. Dlatego też zacznę od tego jak „zaraziłem” się pracą z dziećmi. Tak, zaraziłem, ponieważ to uzależnia i zmusza do samokształcenia i uzupełniania swojej wiedzy, którą młodzież i dzieci, szczególnie te najmłodsze, potrafią bezkrytycznie zweryfikować.
Dokładnej daty nie pamiętam,
ale było to siedem lat temu kiedy moja małżonka wykonująca zawód nauczyciela w jednej ze szkół w powiecie średzkim zagadnęła mnie, czy nie mógłbym zorganizować dzieciom z jej szkoły lekcji z zakresu przyrody w domku myśliwskim, który właśnie ukończyliśmy budować. Okazja ku temu była przednia, gdyż lekcja miała zakończyć się ogniskiem będącym niespodzianką dla młodzieży z okazji zbliżającego się Dnia Dziecka. Po uzyskaniu zgody na wykorzystanie domku od kolegi łowczego Zbyszka Kmińskiego przystąpiłem ochoczo do przygotowań. O ile przygotowanie drewna na ognisko nie przysporzyło mi kłopotów to zaciąłem się przy ustalaniu konspektu lekcji. Po prostu nigdy wcześniej tego nie robiłem. Jedyną rzeczą jaką założyłem na wstępie było to, że materiał na lekcję nie może być zbyt długi i musi być przedstawiony w sposób maksymalnie absorbujący uwagę słuchaczy. Próby tworzenia kolejnych prezentacji wykazywały, że idę albo za szczegółowo w opisy zwierząt, albo zawiera ona opisy zbyt wielu ich gatunków. Po przerobieniu kilku prezentacji doszedłem do tego, jaki ma być zakres i ustaliłem tytuł. W ten sposób po kilkunastu dniach pracy powstała prezentacja zatytułowana Zwierzęta wokół nas. Zawarłem w niej podstawowe dane na temat kilku gatunków zwierzyny grubej i drobnej występującej w naszym obwodzie. Dodatkowo wiedziałem, że przy omawianiu poszczególnych gatunków będę mógł się posiłkować trofeami, którymi ozdobione są ściany naszej koliby myśliwskiej. Pierwsza lekcja okazała się moim sukcesem, co potwierdziły panie nauczycielki, przybyłe jako opiekunowie dzieci.
Po debiucie
przez jakiś czas nic się nie działo na mojej niwie naukowej. Oczywiście dopiero zbieg okoliczności sprawił, że pewnego dnia w miejscowości Zabór Wielki stojąc przy książce obecności w łowisku wspólnie z kilkoma innymi kolegami rozmawialiśmy o trwającym sezonie. Zaabsorbowani rozmową nie zauważyliśmy, kiedy podjechała do nas pani sołtys i zapytała czy możliwe jest, aby któryś myśliwy ubrany w mundur porozmawiał z dziećmi w świetlicy wiejskiej na temat łowiectwa i poopowiadał o zwierzętach. Ponieważ zwracała się bezpośrednio do łowczego którego znała, już po chwili uzyskała od niego odpowiedź mniej więcej tej treści: „Piotrek ty już organizowałeś taką lekcję i potrafisz o tym mówić, to mógłbyś takie spotkanie zorganizować”. Postawiony przed faktem dokonanym potwierdziłem tylko, że takie spotkanie zorganizuję i ustaliłem termin.
Sądzę, że właśnie ten moment był tym w którym zaczęła się moja przygoda z dziećmi. W szczególności związałem się właśnie z dziećmi z Zaboru Wielkiego i rozpocząłem współpracę z Panią Małgosia Czajkowską, trenerem świetlicowym. Fakt rozpoczęcia współpracy z dziećmi zbiegł się z walnym zgromadzeniem naszego koła, które upoważniło mnie do kontaktów z młodzieżą i promowaniem łowiectwa. Posiadając legitymację do pracy z młodzieżą rozpocząłem cykl spotkań, w trakcie których omówiliśmy wszystkie gatunki zwierząt występujących na naszym terenie. Dzieci wykazały wielkie zainteresowanie w trakcie tych lekcji. Dodatkowo okazało się, że Pani Małgosia już wcześniej z własnej inicjatywy organizowała wyjścia z dziećmi do lasu w czasie, których w okresie zimowym dokarmiane były zwierzęta. Nie pozostało nic innego jak tylko kontynuować pracę z „materiałem wstępnie obrobionym”. Szybko okazało się jednak, że aby współpraca była efektywna potrzebny jest plan długoterminowy. Nie wiem skąd wpadł mi do głowy plan na długą współpracę. Po napisaniu projektu i zaaprobowaniu go przez Zarząd Koła ochoczo przystąpiłem do realizacji własnego projektu pt.
„Ptak w każdym ogrodzie”
Myśląc przyszłościowo dotarłem do Łowczego Okręgowego we Wrocławiu, Romana Rycombla, który objął mój projekt patronatem. Dodatkowo Pani Małgosia otrzymała zapewnienie z Samorządowego Ośrodka Kultury w Miękini któremu podlega świetlica w Zaborze, że możemy liczyć na ich wsparcie. Okres do rozpoczęcia działań był sprzyjający, gdyż ruszyliśmy w październiku. Na wstępie przygotowaliśmy karmik dla ptaków, który umieszczony został przed świetlicą i na bieżąco był uzupełniany przez dzieci w karmę. Kolejne tygodnie spędziliśmy na wspólnym budowaniu budek lęgowych. Każde dziecko własnoręcznie zmontowało budkę. Ja z materiału, który został nam z budowy ambon, przygotowałem elementy. Prace trwały aż do wiosny, kiedy to dzieci po udzielonym instruktażu wywiesiły budki w przydomowych ogrodach. Od tego momentu każde z nich miało w założonym dzienniku budki umieszczać informacje na temat: czy budka została zasiedlona, przez jaki gatunek ptaków i czy wyprowadzone zostały młode. Finał akcji ustalony został na październik, a więc całość miała trwać rok.
Ponieważ przez wiosnę, lato i część jesieni to dzieci miały pracować, ja mogłem zająć się promocją łowiectwa na szerszą skalę tzn. rozpocząłem cały cykl regularnych spotkań z dziećmi różnych szkół i przeszkoli. Część spotkań organizowałem na prośbę kolegów myśliwych z innych kół, których dzieci przyjeżdżały na jednodniowe wycieczki do naszego łowiska i naszej koliby, gdzie ja prowadziłem wykład na temat zwierząt i wszystkiego co ich dotyczyło, a później wspólnie biesiadowaliśmy przy ognisku piekąc kiełbaski. Inne spotkania organizowałem na prośbę Łowczego Okręgowego i te przeważnie prowadziłem w placówkach oświatowych na terenie Wrocławia. Dodatkowo zdarzało się, że prowadziłem lekcje w szkołach na terenie Wrocławia, o które poprosili mnie znajomi, a także koledzy z pracy posiadający dzieci w wieku szkolnym. Doszło do tego, że niejednokrotnie ubierałem się w mundur wiszący na wieszaku w biurze, brałem torbę w której miałem przygotowane akcesoria do lekcji w postaci zrzutów kozła i byka oraz skóry lisa, jenota czy też borsuka i jechałem do szkoły czy przedszkola na lekcje. Ilość spotkań szczególnie w okresie wiosny i wczesnej jesieni była taka, że zaczęło mi się to wymykać spod kontroli. Doszło do tego, że umówiłem się w naszej kolibie na kilka spotkań z paniami z jednej ze szkól we Wrocławiu i terminy kolejnych lekcji potwierdzałem telefonicznie.
Pewnego razu dzwoni do mnie pani nauczycielka i mówi do mnie, że chciała ustalić termin lekcji w naszym domku myśliwskim. Ponieważ akuratnie nie przypominałem sobie, abym miał umówione spotkanie w tej szkole zapytałem czy dzwoni ze szkoły w Żernikach? Odpowiedź mnie zaskoczyła, gdyż pani powiedziała mi, że dzwoni ze szkoły przy ul. Komuny Paryskiej, a o mnie wie od koleżanek, które przekazują sobie mój numer telefonu jako osoby, która organizuje świetne lekcje przyrody dla dzieci. Był to dla mnie pierwszy sygnał świadczący o tym, że promocja ma sens i że myśliwy może być postrzegany jako osoba potrzebna, znająca się na przyrodzie i dodatkowo potrafiąca zainteresować nią jak i swoją pasją młodzież, która w przyszłości być może będzie miała wpływ na kształtowanie modelu łowiectwa w Polsce oraz postrzeganie myśliwych. Dodam tylko, że do chwili obecnej chętnie prowadzę lekcje z dziećmi i młodzieżą, jednak staram się robić to w szkołach z uwagi na to, że każda lekcja w domku myśliwskim to kolejny dzień z mojego urlopu.
Wrócę teraz do finału projektu „Ptak w Każdym ogrodzie”. Ponieważ Pani Małgosia świetlicowa z Zaboru jest osobą wyznającą zasadę
jak coś robimy, to robimy z rozmachem
postanowiliśmy, że finał powinien być zorganizowany z przytupem. Po zabezpieczeniu środków finansowych, w tym tych od sponsorów, którymi byli głównie koledzy myśliwi, dokonaliśmy zakupu nagród dla dzieci. Dla prawidłowej oceny pracy którą wykonały, powołaliśmy komisję. W jej składzie znaleźli się Pani Dyrektor SOK w Miękini, Małgorzata Sidorska-Sujecka, Łowczy Okręgowy ZO PZŁ we Wrocławiu kol. Roman Rycombel, Przewodniczący Komisji ds. Tradycji i Kultury Łowieckiej przy ZO PZŁ we Wrocławiu kol. Piotr Flak oraz łowczy naszego KŁ „Odyniec” Środa Śląska, kol. Zbigniew Kamiński. Mamy dzieci uczestniczących w projekcie na wieczór finału upiekły ciasta i wszyscy spotkaliśmy się w świetlicy wiejskiej. Zaangażowanie dzieci i poziom prac zaskoczył członków komisji, którzy po burzliwej dyskusji wybrali zwycięzców. Po nagrodzeniu wszystkich uczestników wspólnie dokonaliśmy degustacji wypieków przygotowanych przez mamy. Do chwili obecnej dzieci opiekują się swoimi budkami i pamiętają o ich przygotowaniu dla ptaków wiosną przed okresem lęgowym.
„Podjąłem rękawicę”
Po zakończeniu projektu „Ptak w każdym ogrodzie” zacząłem zastanawiać się, co wymyślić nowego. Co zrobić, aby zaangażować dzieci zgromadzone przy świetlicach w okolicznych miejscowościach? I właśnie w tym momencie pomoc nadeszła sama. Może nie dosłownie, ale na pewno w odpowiednim czasie. Po prostu zadzwonił do mnie Łowczy Okręgowy i powiedział, że przyjeżdża do Wrocławia kol. Mirek Głogowski krajowy koordynator akcji „Ożywić Pola”, organizowanej od kilku lat pod patronatem „Łowca Polskiego”, PZŁ i Lasów Państwowych. W czasie pobytu we Wrocławiu Mirek chciałby zachęcić do udziału w tej akcji jak najwięcej placówek oświatowych i czy ja nie mógłbym zorganizować takiego spotkania. Podjąłem rękawicę i od razu skontaktowałem się z Panią dyrektor SOK w Miękini z prośbą o pomoc w jego organizacji. Twierdząca odpowiedź i zapewnienie, że w przygotowaniach pomoże mi również pani Małgosia z Zaboru Wielkiego, z którą już pracowałem zmobilizowała nas do działania. Po poinformowaniu łowczych okolicznych kół łowieckich zwróciłem się również z pismem do burmistrza Środy Śląskiej i wójta Miękini z prośbą o oddelegowanie na dzień spotkania nauczycieli przyrody ze szkół im podległych. Na spotkanie z koordynatorem stawili się licznie tak myśliwi jak również nauczyciele. Przedstawiony przez kol. Mirka cel akcji zaowocował tym, że do kolejnej edycji zgłosiło się również kilka placówek z naszego terenu. W tym motywowani przez panią Małgosię Czajkowską trenera świetlicowego w Zaborze Wielkim zgłosiliśmy się również my, jako jedna z nielicznych placówek Samorządowego Ośrodka Kultury, a nie szkoły. Od tego momentu rozpoczęliśmy naprawdę trudną pracę, która trwała ponad rok. Od momentu przystąpienia do „Roku Trznadla” natrafiliśmy na pierwszy i poważny kłopot tj. uzyskanie terenu pod zorganizowanie remizy śródpolnej. Fakt utworzenia remizy jest głównym celem akcji. Wiąże się jednak z koniecznością pozyskania działki na długi okres czasu, a więc konieczne jest jej wydzierżawienie bądź zakup. Dodatkowym problemem okazało się to, że pomimo tego, iż zarówno Gmina jak i Nadleśnictwo w Miękini chciały nam takie działki udostępnić, to na każdej kolejnej, którą wytypowaliśmy było to niemożliwe z uwagi na fakt występowania na niej rzadkich gatunków zwierząt czy płazów. Wszelkie podejmowane próby okazywały się niemożliwe. Nie chcąc jednak wypaść jako ci, którzy wykazali się słomianym zapałem, przystąpiliśmy do budowy karmnika dla ptaków oraz platformy do ich obserwacji. Obiekty umieściliśmy w pobliżu naszej koliby myśliwskiej. Dzieci otrzymały grafik dyżurów, w trakcie których miały dokarmiać ptaki oraz fotografować je w celu zebrania materiału do powstającego przez cały czas sprawozdania z przebiegu naszej akcji. Dodatkowo rozpoczęliśmy przygotowania do organizowania szeregu imprez i akcji mających na celu promocję łowiectwa w społecznościach lokalnych i angażowaniu coraz większej ilości dzieci.
Na wyniki nie trzeba było długo czekać
Panie działające w świetlicach wiejskich okolicznych miejscowości motywowane przez Panią Dyrektor SOK w Miękini przyłączały się do nas wykazując chęć udziału w akcji. Elementem, który pokazał dzieciom, że warto pracować na rzecz ochrony przyrody było zorganizowanie dla dzieci, które między innymi brały udział w sadzeniu lasu, wycieczki do stacji badawczej PZŁ w Czempiniu. Całodzienna wyprawa podczas której zwiedziliśmy stację przeplatana była wykładami na temat zwierząt tam przebywających, prowadzonych przez jej pracowników oraz prelekcjami na temat gatunków ptaków występujących w Polsce, prowadzonych przez kolegów ornitologów, którzy związali się z naszą grupą i pomagają nam w realizacji spotkań z młodzieżą. Na zakończenie nie zabrakło oczywiście biesiady przy ognisku.
Po wycieczce już w zwiększonym składzie przystąpiliśmy do przygotowań kolejnej imprezy, której nadałem tytuł
„Wieczór Tradycji i Kultury Łowieckiej”
Miejscem organizacji była nasza koliba myśliwska, która na dobre stała się punktem na mapie Zaboru, z którym identyfikują się wszyscy mieszkańcy odwiedzający nas licznie przy okazji każdej imprezy. Zakres przygotowań i wynik zaskoczyły nas wszystkich. Udało nam się namówić do udziału w tej imprezie wiele osób i dzieci. Swoje prelekcje mieli między innymi przedstawiciele Lasów Państwowych, Państwowej Straży Łowieckiej, Samorządowego Ośrodka Kultury w Miękini ZO PZŁ we Wrocławiu oraz myśliwi naszego koła. Ja, jako prowadzący, mogłem zebranym przedstawić i omówić historię łowiectwa oraz elementy jego kultury. Przy omawianiu kolejnych tematów sygnały łowieckie prezentowali nam sygnaliści zespołu „Tryton”, działającego przy ZO PZŁ we Wrocławiu. Dodatkowym elementem imprezy była degustacja przygotowanych na tę okoliczność potraw kuchni myśliwskiej.
Zachęceni zaangażowaniem dzieci i dorosłych rozpoczęliśmy przygotowania obchodów „Nocy Świętojańskiej”. Impreza nad, którą standardowo patronat sprawowało nasze koło, SOK w Miękini oraz ZO PZŁ we Wrocławiu miała być inauguracją lata i wakacji. Po raz pierwszy w trakcie zabawy organizowany był I Przełajowy Bieg o Puchar Łowczego Okręgowego „Tropem Trznadla”. Impreza rozpoczęta o godzinie 16.00 wiciem wianków przez dzieci z kwiatów, które wcześniej same zebrały. Zakończyła się dyskoteką trwającą do późnych godzin nocnych.
„Zakończenie Lata”
Oddech, jaki złapaliśmy przez wakacje pozwolił na zebranie sił i zorganizowanie kolejnej imprezy tym razem pt. „Zakończenie Lata”. Ogrom wcześniej wykonanej pracy został dostrzeżony i do organizacji kolejnej edycji otrzymaliśmy wszelką pomoc tak ze strony Strażaków z Miejscowości Głoska i Miękinia, którzy przygotowali kurs pierwszej pomocy dla dzieci oraz zawody gaśnicze. Władze samorządowe z Miękini udostępniły dla dzieci ściankę wspinaczkową. Nie zabrakło oczywiście elementów promocji łowiectwa i przyrody. Zabawa ponownie zakończyła się dyskoteką trwającą jak zawsze do godzin nocnych. Od tego momentu przez cały czas pracowaliśmy w łowisku oraz przy platformie obserwacyjnej, w której systematycznie wymieniać trzeba było elementy maskujące. Po zebraniu pełnej dokumentacji z przebiegu akcji zakończyliśmy składanie sprawozdania i wysłaliśmy je do redakcji „Łowca Polskiego”. Była to kolejna okazja do spotkania z dziećmi i przedstawicielami władz lokalnych oraz myśliwych, w trakcie którego podziękowaliśmy dzieciom za udział i zaangażowanie jednocześnie, przekazując im skromne niespodzianki.
Później było już tylko czekanie na wyniki i wielka radość, kiedy okazało się, że znaleźliśmy się na liście laureatów akcji. Spotkanie z Koordynatorem Krajowym Mirosławem Głogowskim, które odbyło się we Wrocławiu w lutym 2015r. pokazało, że jako grupa nieszkolna, będąca „pierwszakiem” w akcji, zajęliśmy 11 miejsce w kraju. Dodatkowo nasze sprawozdanie-album otrzymało wyróżnienie za wykonanie i zawarty materiał. Wszystko to sprawiło, że apetyty na udział w kolejnej edycji wśród dzieci nas koordynatorów, zarządu koła, dyrekcji SOK w Miękini i Wójta Gminy Miękinia Pana Jana Mariana Grzegorczyna są ogromne. W naszych głowach już rodzą się pomysły, a Pan Wójt obiecał nam działkę pod budowę remizy śródpolnej przy której dodatkowo ma powstać ścieżka ekologiczna. Już piszemy plany i cieszymy się na ciężką pracę jaką mamy do wykonania.
Remiza śródpolna
Po wyszukaniu w łowisku działki, na której moglibyśmy zorganizować remizę śródpolną, dopełniliśmy formalności poprzez sporządzenie umowy z rolnikiem, panem Barczewskim i przystąpiliśmy do pracy. Ponieważ teren, w którym tworzyliśmy remizę przez lata stanowił miejsce gdzie można było wyrzucać śmieci, wykonaliśmy potężną pracę związaną z ich usunięciem i uprzątnięciem terenu. Następnie od Nadleśniczego Waldemara Zaremby ze szkółki leśnej otrzymaliśmy sadzonki drzewek owocowych, które również Lasy Państwowe wysadzają na swoich uprawach jako źródło pokarmu głównie dla ptaków. Sadzonki te wsadziliśmy w naszej remizie i od tego czasu staliśmy się w pełni uprawnieni do udziału w akcji „Ożywić Pola”. Udział w kolejnej edycji „Rok bażanta” zakończyliśmy również z sukcesem, awansując do ścisłego grona finalistów. Radość dzieci była wielka szczególnie z tego powodu, że tym razem finał odbył się w SGGW w Warszawie.
„Rok gęgawy” i „Noc świętojańska”
Po odebraniu nagród przystąpiliśmy do udziału w trzeciej naszej edycji akcji „Rok gęgawy”, który aktualnie jest w podsumowaniu. Z niecierpliwością czekamy na wyniki. W trakcie trwania akcji organizowaliśmy szereg imprez skierowanych do dzieci. Stałym elementem jest nasza „Noc świętojańska”, która w tym roku będzie miała już piąta edycję i cieszy się coraz większym zainteresowaniem nie tylko najmłodszych ale również osób dorosłych, które chętnie do nas trafiają ciekawe atrakcji jakie pojawiają się w kolejnych edycjach. Skala imprezy chwili obecnej jest na tyle duża, że nie mogłaby się ona odbyć bez pomocy – wsparcia stałych patronów do których należą Wójt Gminy Miękinia Pan Jan Marian Grzegorczyn, Samorządowy Ośrodek Kultury w Miękini z Panią Dyrektor Małgorzatą Sidorską Sujecką, Nadleśnictwo Miękinia reprezentowane przez Pana Nadleśniczego Waldemara Zarembę, Zarząd Okręgowy PZŁ we Wrocławiu, którym kieruje Łowczy Okręgowy kol. Roman Rycombel. Koło Łowieckie „Odyniec” Środa Śląska oraz wszystkich indywidualnych sponsorów, których z roku na rok przybywa. Warto dodać, że w imprezę coraz liczniej angażują się mieszkańcy miejscowości Zabór Wielki, Lubiatów, Białków, Głoska i Księginice, z dzieci przyłączyły się do naszej akcji. W tym roku przymierzamy się do organizacji piątej edycji „Nocy świętojańskiej”, która połączona będzie z obchodami 700-lecia Zaboru Wielkiego. Fakt ten sprawia, że impreza ta będzie obfitowała w jeszcze większą ilość atrakcji skierowanych szczególnie o najmłodszych, ale nie tylko. Już teraz mogę w imieniu swoim, drugiego koordynatora z ramienia KŁ „Odyniec” kol. Łukasza Białowąsa, pań świetlicowych Małgorzaty Czajkowskiej, Renaty Kowaleczko, Igi Słodyczka oraz wszystkich, którzy objęli patronatem naszą inicjatywę zaprosić wszystkich chętnych do przyjazdu w dniu 23.06.2018 r. do domku myśliwskiego naszego Koła w Zaborze Wielkim, gdzie będą mogli osobiście ocenić naszą pracę.
„Ożywić pola”
„Noc świętojańska” nie jest jedyną imprezą, które organizujemy w trakcie trwania kolejnych edycji programu „Ożywić pola”. Przez cały czas wymyślamy dla najmłodszych nowe ciekawe spotkania w trakcie, których poznają oni ciekawych ludzi. Przytoczę tu chociażby spotkanie pt. „Bezpieczny las” w trakcie, którego najmłodsi spotkali się między innymi z kol. Adamem Prusik strażnikiem Państwowej Straży Łowieckiej działającej przy Urzędzie Wojewódzkim we Wrocławiu. W trakcie spotkania prowadził on ciekawy wykład o kłusownictwie oraz o zachowaniu ostrożności w trakcie przebywania w lesie. Uczulał dzieci na prawidłowe zachowanie w wypadku zaistnienia zagrożenia ze strony zwierząt oraz ze strony nieznanych osób, których zachowanie może być podejrzane. Nadmienię jeszcze, że w trakcie naszych spotkań uczymy dzieci nie tylko zabawy, ale poprzez zabawę np. dzięki pomocy strażaków OSP w Miękini, którzy bardzo chętnie udzielają nam pomocy prowadzimy szkolenia z zakresu udzielania pierwszej pomocy.
Działania w ramach programu „Ożywić pola” nie spowodowały tego, abym miał wycofać się z pracy z dziećmi ze szkół i przedszkoli. Już z początkiem maja do końca października z wyłączeniem wakacji wspólnie z kol. Łukaszem Białowąsem spotykamy się z uczniami szkół i przedszkoli na lekcjach, które mają charakter praktycznej pogadanki w okolicach Rezerwatu Przyrody Zabór Wielki oraz w domku myśliwskim naszego Koła. Dodatkowo przez cały okres roku szkolnego prowadzę lekcje w szkołach i przedszkolach.
Dlaczego? Bo warto!
Podsumowując należy zadać sobie pytanie: czy warto pracować z dziećmi i młodzieżą? Dla mnie odpowiedź jest prosta. Warto i to bez wątpienia chociażby po to, aby zobaczyć radość dzieci, wykorzystywać ich zaangażowanie i motywować do dalszej pracy. Najważniejszym jest jednak to, że każde z nich wyrośnie na człowieka, który nie da powiedzieć złego słowa na myśliwych, gdyż będzie wiedzieć jaka jest jego rola w gospodarce zwierzyną i ochronie przyrody. Nigdy nie zniszczą urządzeń łowieckich. Uczestniczą przy ich naprawach i korzystają z nich podczas obserwacji zwierzyny. Są przygotowani do ochrony zwierząt i ptaków nie głosząc pustych haseł jakie słyszymy z ust pseudoekologów. Sądzę, że w przyszłości będą to osoby, na których pomoc możemy liczyć jako ludzi świadomych. Dlatego jeszcze raz dodaję - warto pracować z młodzieżą choćby po to, aby nie być postrzeganym jako zabójca zwierząt biegający lub jeżdżący terenówką po lesie i polach.
Na potwierdzenie tego, że mam rację przytoczę przykład. W trakcie lekcji na domku myśliwskim w czerwcu 2017 r., którą prowadziliśmy dla dzieci klas drugich szkoły podstawowej z ul. Mieleckiej we Wrocławiu jak zwykle zadawałem dzieciom pytania z zakresu terminologii myśliwskiej. Chodziło dokładnie o podanie myśliwskich nazw osobników zwierzyny grubej i drobnej. Prze cały czas do odpowiedzi na pytania zgłaszał się ze szczególnym zaangażowaniem i trafnymi odpowiedziami jeden chłopiec. Zaciekawiony skąd posiada taką wiedzę zapytałem go, czy ma w rodzinie kogoś związanego z łowiectwem? Odpowiedział że nie, ale brał udział w organizowanej przeze mnie lekcji w jednym z wrocławskich przedszkoli cztery lata wcześniej.
Z myśliwskim pozdrowieniem Darz Bór
myśliwy KŁ „ODYNIEC” Środa Śląska
Piotr Leliński
Zdjęcia dotyczące opisanych wydarzeń dostępne są TUTAJ: https://www.facebook.com/pg/SwietlicaZabor/photos/?tab=albums{jcomments off}
Od lewej: Jerzy Górski i Piotr Leliński
1. <Lepszy dobór kadry....< To teoria, a praktyka jest taka, że UM zmienił się ...