TRAGICZNE ABSURDY DROGOWCÓW

Remont drogi krajowej numer 94 trwa. Obecnie prace prowadzone są w Mazurowicach, gdzie mieszkańcom wsi zafundowano dwupasmówkę przez całą wieś.

Tam uwagę zwracają szczególnie dwa odcinki. Przy wyjeździe w kierunku Ciechowa od strony ulicy Wiejskiej ekrany dźwiękoszczelne zasłaniają skutecznie widoczność. Nie lepiej jest na skrzyżowaniu ulicy Oławskiej przy wyjeździe w Kierunku Kątów Wrocławskich, gdzie światła sygnalizacyjne zdają się kłaniać licznym kierowcom. Dodajmy światła od początku modernizacji skrzyżowania niedziałające. Inżynierowi, który nakazał  je ustawić należy się pomnik. Na Powązkach. Niech go zaprojektuje projektant tychże absurdów, który najprawdopodobniej z lenistwa skorzystał z mapy satelitarnej Google i namalował swoje pomysły, jak na razie sięgające od Środy Śląskiej do Mazurowic.

Liczne spotkania i konsultacje z władzami samorządowymi nie przyniosły skutków, gdyż dyrektorzy z wrocławskiego Oddziału Dróg Krajowych i Autostrad okazali się krętaczami, obiecując na lewo i prawo wziąć przy projektowaniu pod uwagę argumenty miejscowych użytkowników drogi i mieszkańców miejscowości na jej przebiegu. Skoro w Środzie Śląskiej nie wystarczyło pieniędzy na wybudowanie ronda, to wystarczyło ich na połamaną sygnalizację świetlną. Najważniejsze, że środki finansowe pochodziły z portfeli rodaków, a nie z budżetu domowego pana projektanta i jego zleceniodawcy.

Mazurowice. Będąc na miejscu oglądamy miejsce wypadku, w którym dwa dni temu zginęła kobieta, a dziecko leży w szpitalu. Powód? Brak oznaczonych i bezpiecznych zjazdów z wielu posesji przy drodze krajowej. Są za to bariery w postaci wysokich krawężników, uniemożliwiających do nich dojazd.

W maju 2009 roku w Mazurowicach zainstalowała się firma remontująca drogę na odcinku całej miejscowości.

– Szanowny pan projektant nigdy nie pofatygował się do wsi, aby przedstawić swoje pomysły jej mieszkańcom - mówi Stanisław Waszkowicz, prowadzący przy drodze nr 94 działalność gospodarczą. – Chodzi przede wszystkim o koncepcje dotyczące wyjazdów z posesji i instalacji kurtyn dźwiękoszczelnych. Niejednokrotnie bywałem na sesjach i zwracałem uwagę, że zamiast zjazdów na posesję postawili wysokie krawężniki, uniemożliwiając wjazd i wyjazd. Problem jest z dojazdem pogotowia ratunkowego, czy straży pożarnej.

Absurdów, o których wspomina pan Waszkowicz jest więcej. Aby dojechać np. do kościoła na mszę należy jechać przez Malczyce albo Wilczków, gdyż innej możliwości nie mają mieszkający po przeciwnej stronie od kościoła.

- Nikt nie bierze pod uwagę tego, że tutaj jest wjazd do sklepu i do Klubu Rolnika. O swojej działalności gospodarczej już nie wspomnę. Byłem na dwóch spotkaniach z projektantem i wszyscy zapewniali mnie, że zjazdy będą bezpieczne. Tak niestety się nie stało. Ktoś zaprojektował wjazd na posesję o szerokości 3,5 metra. Nie da się więc wjechać ani ciągnikiem z przyczepą, o maszynach rolniczych nie mówiąc. Pan projektant podpierał się przepisami unijnymi, które nie mają żadnego przełożenia na lokalną rzeczywistość. Ja wojowałem w sprawie wyjazdów od początku. Dołączył do mnie sąsiad i zaczęliśmy przyglądać się projektom, w których nie jest naniesiony wyjazd prawoskrętny z ulicy Łąkowej. Chcąc dojechać do sklepu trzeba jechać albo do Wilczkowa aby zawrócić na drugi pas jezdni, albo przez Malczyce.

Czytelników informujemy, że ulica Łąkowa znajduje się przy wjeździe do wsi od strony południowo-wschodniej. Interweniująca niedawno ochotnicza straż pożarna nie mogła wjechać w tę ulicę, aby ugasić palącą się łąkę. Dopiero niewielki wóz bojowy z Państwowej Straży Pożarnej zdołał pokonać wysokie krawężniki i wszechobecne błoto.

- Nasze bezpieczeństwo jest z każdej strony zagrożone. W razie wezwania straży czy pogotowia jest problem.

W Mazurowicach wybudowano zajazd. Niestety, od listopada ub.r. nie funkcjonuje, gdyż dojazd do niego blokują chodnik i oczywiście wysokie krawężniki. Gmina Malczyce sprzedała tę działkę wraz ze zjazdem na wybudowanie lokalu użytkowego. Dziś właściciele zajazdu zastanawiają się nad pozwaniem gminy o odszkodowanie. Przypozwanym z pewnością będzie Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, gdyż to do niej należy zmodernizowana droga. Mieszkańcy po stronie nowo wybudowanego zajazdu przez rok czasu korzystali z uprzejmości jego właścicieli, którzy użyczali im swoją posesję jako drogę dojazdową i wyjazdową do poszczególnych posesji.

- Kiedy przyjechała do sąsiadów karetka pogotowia, w ogóle nie było dojazdu do ich domu. Było błoto i rozpaprane bagno, a firma pozostawiła nas nie interesując się alternatywnym zapewnieniem bezpiecznego dojazdu do posesji. Kierownik firmy modernizującej drogę nr 94 oświadczył nam, że nie widzi problemu w wyjęciu krawężników umożliwiając dojazd do poszczególnych gospodarstw. Problem jednak polega na tym, że bez zmiany projektu sami wykonawcy zrobić tego nie mogą, a pan projektant kurczowo trzyma się swoich absurdalnych koncepcji. Również dyrektor z KDiA.

Idiotyczne przepisy, niektórzy projektanci i ignorancja władz państwowych przyczyniają się w wielu regionach naszego kraju do wyżej opisanych przypadków. Procedury przetargowe na budowę nowych dróg i autostrad, szeroka ochrona żab, dębów i innej „gadziny” są przyczyną tego, że w ciągu roku zamiast normalnie (zgodnie z przyjętymi terminami) pracujących budów mamy rozgrzebane „bajora”. Zwierzęta i rośliny są w tym przypadku pod ścisłą ochroną. Człowiek pod żadną ochroną, niestety, nie pozostaje.

Patryk Medyński