W OCZEKIWANIU NA KATASTROFĘ - ODPOWIEDŹ NA LIST CZYTELNIKA

Przed kilkoma dniami do naszej redakcji wpłynął list mieszkańca Jastrzębiec pana Michała, który zainteresował się tragicznym stanem budynku należącego do Agencji Nieruchomości Rolnej.

Do publikacji, na naszą prośbę, odniósł się sołtys Daniel Padewski, który już przed pięcioma laty podjął się interwencji w sprawie nieruchomości po byłym PGR-rze. Chodzi o stojący tuż przy ulicy budynek w bardzo złym stanie - grożący katastrofą budowlaną.

- 12 listopada 2009 za poprzedniego dzierżawcy gospodarstwa Rada Sołecka wsi złożyła do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Środzie Śląskiej wniosek o dokonanie kontroli. W piśmie zwrócono uwagę, że nieruchomość jest położona bezpośrednio przy chodniku, jedynym ciągu komunikacyjnym dla pieszych. Stan budowli jest tragiczny i grozi upadkiem ściany w stronę chodnika, co może zagrażać życiu i zdrowiu pieszych oraz przejeżdżających pojazdów. Jest to droga uczęszczana przez dzieci, które chodzą na przystanek autobusowy - twierdzi sołtys Padewski.

Dwa tygodnie później Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, Mieczysław Knapek ustalił termin na przeprowadzenie kontroli 10 grudnia 2009 roku oraz wezwał współwłaścicieli nieruchomości do udziału w kontroli.

Właścicielem zrujnowanej nieruchomości była Agencja Nieruchomości Rolnej Oddział we Wrocławiu. Jej pracownicy także dokonali kontroli. ANR potwierdziła stan budynku opisany w piśmie Rady Sołeckiej. Jak czytamy: "w związku z powyższym pouczono dzierżawcę obiektu o występującym zagrożeniu dla osób postronnych związanym ze stanem technicznym dzierżawionych obiektów. Uzgodniono sposób postępowania i terminy wykonania niezbędnych prac mających na celu usunięcie występującego zagrożenia. Dzierżawca został zobowiązany do natychmiastowego oznakowania zagrożonych obiektów do chwili uzyskania stosownych zezwoleń na przeprowadzenie częściowej rozbiórki i wykonania innych prac zabezpieczających".

Od tamtej poru minęło pięć lat. Budynek stoi i w jeszcze większym stopniu, z racji upływającego czasu, straszy katastrofą. Nie inaczej jest z pałacykiem, który to obiekt znajduje się pod nadzorem konserwatorskim. Zniszczony, zrujnowany wymaga natychmiastowego remontu. Niestety czcza papierologia Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków i urzędników z tzw. Agencji stała się fikcją. Dolny Śląsk słynie z licznych zabytkowych obiektów. Najwięcej jest pałacyków, które weszły onegdaj w skład państwowych gospodarstw rolnych, a po roku 1990 znalazły nowych dzierżawców i właścicieli. Tym ostatnim i największym jest oczywiście ANR mająca ustawowe zadanie gospodarowania mieniem Skarbu Państwa. Jak to "gospodarowanie" się odbywa wystarczy zobaczyć jastrzębcki pałacyk i okalające go zgliszcza.

Żenujące jest, że spijająca śmietankę biurokratyczna kostucha za cel postawiła sobie jedynie zarabianie pieniędzy, a nie dbanie o nieruchomości, którymi zarządza. Jest jeszcze inna kwestia związana z własnością. Otóż właściciele, którzy nabyli zabytkowe obiekty są obowiązani pod groźbą niemałych kar pieniężnych do ich rewitalizacji na polecenie konserwatora zabytków. Inaczej postępowanie konserwatora wygląda w stosunku do ANR. Obie instytucje państwowe nie czynią nic, aby poprawić stan posiadania Skarbu Państwa o współpracy w tym zakresie nie wspominając.

Dlatego też mamy ruiny, zgliszcza i urzędniczą fikcję.

Patryk Medyński

Fot. Czytelnik

P.S.: Jak zostaliśmy poinformowani ANR we Wrocławiu w maju br. sprzedała teren wraz zabudową i teraz będą prowadzone rozmowy z nowym właścicielem o zabezpieczeniu lub rozbiórce obiektu.