WARTO BYŁO BYĆ!
We wtorkowy wieczór 18 września, Środę Śląską odwiedziła białoruska dziennikarka i autorka książek Natalka Babina. Spotkanie z autorką odbyło się w sali Muzeum Regionalnego.
Pisarka przyjechała na zaproszenie Domu Kultury, a w szczególności współpracującego z nim od pewnego czasu Białorusina, Edwarda Gałustova.
Po powitaniu autorka przyznała, że zawsze trochę się boi takich spotkań, dlatego przywozi ze sobą coś, by przełamać lody. Za zwyczaj jest to chleb i cukierki, jednak podróż z Mińska do Środy Śląskiej, jest za długa, by wieść chleb, dlatego goście zostali poczęstowani białoruskimi cukierkami i bimbrem, jednak nie był to bimber domowy, ale jak najbardziej oryginalny białoruski.



Po takim rozpoczęciu, rozmowa z autorką nabrała tempa. Czytelnicy pytali głównie o to czy powieść „Miasto Ryb” jest autobiograficzna, autorka zaprzeczyła. Co prawda np. postać babci Makryni, ma swój pierwowzór w babci autorki, którą Natalka Babina pokazała wszystkim na zdjęciach. Jednak cała powieść mimo, iż czytając mamy głębokie przeświadczenie o jej wątku autobiograficznym, nie jest taką.
Jak mówi autorka nie jest to powieść polityczna, na okładce widnieje napis: „Ta białoruska książka nie jest o Łukaszence” i nie jest, mimo, że polityka przewija się przez cały czas. Prowadząca spotkanie p. Magda Bogucka kilkukrotnie próbowała przenieść rozmowę na temat samej autorki, goście jednak nie mogli przestać dopytywać się o książkę: „Miasto ryb” i słusznie, bo książka szokuje i porywa od pierwszych stron. Łamie stereotyp Białorusi, zapewne zaskoczy to Polaków, bo odbiega od stereotypu smutnego kraju, przygniecionego przez prowincjonalny reżim.



Natalka Babina na co dzień pracuje jako dziennikarka w niezależnej gazecie „Nasza Niwa”, pytana o granice niezależności dziennikarskiej na Białorusi odpowiada, że ona i jej koledzy kierują się tylko własnym sumieniem. Sama jako dziennikarka nie doświadczyła represji ze strony władzy, ponieważ w tygodniku zajmuje się działem kultury, specjalizuje się w wywiadach i recenzjach. Jednak jej koledzy kilkukrotnie trafiali do więzienia. Na jakiś czas również gazetę wycofano z oficjalnego obiegu.
Jeśli byli na sali obecni goście, którzy jeszcze nie czytali „Miasta ryb” zapewne od razu sięgną po tą pozycję, którą trudno sklasyfikować do konkretnego gatunku. Warto ją przeczytać choćby z tego powodu, że rzadko mamy możliwość poznawania dorobku autorów zza wschodniej granicy. Delikatna nostalgia książki idealnie pasuje na jesienne wieczory.
Tekst i zdjęcia:
Marta Walendziak
Nie zatrzymuj tej wiadomości – podaj dalej!
NAJNOWSZE PUBLIKACJE:
Dzień Pluszowego Misia w Przedszkolu Publicznym nr 1 w Środzie Śląskiej
Piłkarskie zakończenie rundy jesiennej!
Operacja „TOR” w powiecie średzkim: intensywne kontrole i patrole
Lokalna REKLAMA Prawdziwe marki, prawdziwi ludzie, lokalne historie.

