OBSERWUJ
TVi ROLAND
w Google News .
WY WIECIE, CO WAM MÓWIĄ JA WIEM, CO WIDZIAŁEM
Wczoraj w naszej redakcji mieliśmy zaszczyt gościć naocznego świadka tragicznych wydarzeń sprzed 65 lat, czyli Powstania Warszawskiego. Stanisław Gajownik, obecnie mieszkaniec Wrocisławic w gminie Środa Śl. zgodził się opowiedzieć o swoich traumatycznych przeżyciach z tego okresu swojego życia.
Patryk Medyński: - Miał pan kilkanaście lat, jednak pamięta pan doskonale obrazy z walczącej stolicy. Proszę powiedzieć, co utkwiło panu najbardziej w pamięci?
Stanisław Gajownik: - Mógłbym panu opowiadać dzień po dniu tamte czasy. Ja, w Warszawie, mieszkałem przy ul. Młynarskiej na Woli. Było to najgorsze miejsce w stolicy, gdyż tam rozpoczęło się powstanie i tam je najsilniej tłumiono. Rzeź była okropna. Jako dwunastoletni chłopiec byłem wszystkiego ciekawy. Widziałem rozstrzeliwanych ludzi, łapanki; widziałem powieszonych 55 osób na obrzeżach Warszawy w odwecie za zamach na generała SS, Franza Kutscherę. Widziałem powieszonych 27 więźniów Pawiaka na balkonie przy ul. Leszno. Mojego brata z łapanki zabrali do wrocławskiego Pafawagu (wówczas zakłady Linke-Hoffman Werke – dop. PM). Brat mój uciekł stamtąd. W Warszawie ponownie go złapali i wywieźli do Francji, gdzie ślad po nim zaginął. Brata stryjecznego rozstrzelali w Palmirach.
- Kiedy powstanie dogasało, a nas wyprowadzali z miasta, odłączyli od nas tatę do zasypywania barykady na rogu ulic Żytniej i Młynarskiej. Ślad po nim zaginął. Więcej go na oczy nie widziałem. Moje ciocie, a także wujka, babcię i dziadka Niemcy rozstrzelali. Mieszkali w gmachu przy ul. Górczewskiej. Kilkaset osób mieszkało w tamtych blokach. Nie wyszedł z nich nikt żywy. Na ulicy Skierniewickiej wykopany był bardzo duży rów, chyba pod kanalizację, gdzie wrzucono ciała pomordowanych. Wczesną wiosną 1945 roku pojechałem z mamą do Warszawy i osobiście widziałem jak z tego rowu rodziny pomordowanych wyciągały zwłoki najbliższych. Mama wzięła mnie wówczas za rękę i mówi: „Choć synu. To nie dla ciebie, żebyś to oglądał”. Kiedy Niemcy wyprowadzali nas z powstania, szliśmy ulicą Chłodną z rękoma założonymi na głowie. Po obu stronach płonęły ruiny, a ulicą płynęła ludzka krew. Stosy ludzkich ciał palono na wolnym powietrzu. Ze szpitala przy ul. Lesznej wyprowadzili cały personel i pacjentów, obtoczyli ich kolczastym drutem i strzelali do nich jak popadnie. Nas pędzili dalej. Ludzie po drodze padali, ranni leżeli pod ciałami zmarłych. W Jelonkach przyszła do nas 17-letnia dziewczyna cała w zakrzepłej krwi, gdyż ranna leżała pod trupami pomordowanych.

P.M.: - Kiedy powstanie wybuchło ludzie cieszyli się...
S.G.: - Tak, panowała euforia. Biegaliśmy z butelkami z benzyną, z wiaderkami z wodą. Miałem wówczas 12 lat, więc nie byłem aż taki mały. W naszym domu mieścił się sztab powstańców. Nie pamiętam, czy kompanii, czy plutonu...
P.M.: - Rokrocznie, przy okazji rocznicy powstania, pojawiają się głosy, że było ono niepotrzebne. Co pan o tym sądzi?
S.G.: - Cóż, broni było tyle, co samemu wykonanej, bądź zdobytej na Niemcach. Ja to przeżyłem i widziałem, więc każdy może mi mówić w prasie, radiu, czy telewizji, co chce. Ja swoje wiem. A moim zdaniem było to nikomu niepotrzebne. Wojska radzieckie stały na Pradze. Tam mieszkał mój stryjek. Nikt tam nie ucierpiał. Ale wojska radzieckie nie wchodziły na pomoc powstańcom, a rząd londyński nie robił niczego, by samoloty z zaopatrzeniem potrzebnym walczącym mogły lądować po stronie radzieckiej, zostawiać potrzebną broń, żywność i inne zaopatrzenie, a następnie startować z powrotem. A tak samoloty startowały chyba z Włoch, nad Warszawą zrzucały paczki, a następnie na resztkach paliwa wracały. Paczki te spadały często na tereny zamieszkane przez Niemców, gdzie trafiały w ich ręce. To było tak, że jedna ulica była nasza, a sąsiednia ich. Dziś młodym ludziom opowiada się różne historie...
P.M.: - Jednak nie można winić prostych powstańców, pragnących walki z okupantem.
S.G.: - Był to zryw i każdy rwał się do walki. Wierzyli święcie w to, co im czterech wysokich oficerów brytyjskiej armii, zrzuconych nad Warszawą, wówczas powiedziało. A podobno byli tak pijani, że nie wiedzieli, co mówią. Do ostatniej godziny przed wybuchem, nie mieli konkretnego zdania, czy wywoływać powstanie, czy też nie. Sami nie wiedzieli, choć obiecywali dowództwu Armii Krajowej cuda. Tu pamiętajmy, że w powstaniu walczyli nie tylko akowcy. Akowcy uwierzyli w tę pomoc. Wg ich planu, powstanie miało trwać dziesięć do czternastu dni. Powstańcy mieli zająć Warszawę, wyprzeć Niemców z miasta, stworzyć niepodległy rząd, aby Ruscy nie mieli po wkroczeniu nic do powiedzenia. A co się stało? Jak front stanął za Wisłą, to Niemcy podciągnęli swoje dywizje pod Warszawę i zaczęli wstrzeliwać się w miasto, a ich samoloty bombardowały nawet z powietrza. Ruskich nie interesowała obrona przeciwlotnicza, aby zestrzeliwać niemieckie samoloty. Wszystko było nie uzgodnione, a jedni drugim robili na złość.

- Kiedy powstanie upadło, Niemcy przystąpili do zniszczenia miasta. Było to działanie celowe. Po Warszawie grasowali własowcy, głownie łotewscy i mordowali ludzi. Wrzucali przez piwniczne okienka granaty. Reinefarth dowodził kryminalistami, jeżdżąc po Warszawie i mordując, głównie na Woli. A Ruscy stali i patrzyli...
P.M.: - Nie wszyscy Niemcy byli tak okrutni.
S.G.: - Byli Niemcy i Niemcy. Miałem takie zdarzenie, że oficer niemiecki kazał mi przyjechać do jednostki po suchy chleb. Pojechałem tam. Uszykował mi worek, w którym na dnie ukrył konserwy, świeży chleb, a na tym wszystkim dopiero suchy chleb. Raz jeszcze przypominam, najgorsi byli własowcy (zbieranina Ukraińców, Kozaków, Łotyszy, Rosjan, kolaborujących z Niemcami – dop. PM). Mordowali, rabowali, gwałcili. Kobietom obcinali palce z pierścionkami i obrączkami.
P.M.: - Jest pan Warszawiakiem, więc jak znalazł się pan we Wrocisławicach?
S.G.: - Przyjechaliśmy tutaj z Warszawy, kiedy powstanie jeszcze trwało, Niemcy wyprowadzili mnie, moją mamę i młodszego brata do wsi Jelonki pod Warszawą. Tam przebywaliśmy około tygodnia. W tej wsi było sporo Warszawiaków. Następnie Niemcy wyprowadzili nas do Pruszkowa do parowozowni, gdzie znajdował się obóz przejściowy. Po przeprowadzeniu selekcji okupanci wybrali tych, którzy nadawali się jeszcze do pracy. Mnie z młodszym bratem i mamą zawieźli do wsi Domaniowice w powiecie łowickim, gdzie byłem parobkiem w gospodarstwie u polskiego chłopa. Brat z mamą także trafili do innego gospodarza. Kiedy 17 stycznia wyzwolono Warszawę, ten mój gospodarz powiedział: „Czas wam wracać. Dalej nie będę was karmił”. A tu zimna, mróz siarczysty, śnieg, a nasz dom na Woli wypalony i w środku rozszabrowany. Ostatecznie samochodem pojechaliśmy do Łodzi. Tam przy ulicy Kilińskiego znajdowała się ochronka dla matki z dzieckiem. W podwórzu mieściło się zaplecze wojska, które nas żywiło. Tam poznaliśmy panią Kozłowską, która zaproponowała, aby wyjechać do Środy Śląskiej, gdzie na robotach przebywał jej mąż.
- Było lato 1945 roku. Do Wrocławia Nadodrze przyjechaliśmy pociągiem. Do centrum miasta pociągi nie dojeżdżały i przez całe miasto zamienione w ruinę szliśmy pieszo. W Leśnicy, po drodze, widzieliśmy leżące niemieckie trupy. Za Leśnicą znaleźliśmy poniemiecki wózek, na którym położyliśmy nasze tobołki i ruszyliśmy w stronę Środy. Po drodze zatrzymała się przy nas bryczka i siedzący na niej człowiek zapytał się nas po niemiecku: Wo ist die Borne? Powiedzieliśmy, że nie rozumiemy. Wówczas ucieszył się, że jesteśmy, tak jak on, Polakami. Powiedzieliśmy, że idziemy do Środy. Człowiek ten wracał ze stacji kolejowej, gdzie odwoził niemieckiego oficera. I tak przyjechaliśmy do Środy. Przez dwa tygodnie mieszkaliśmy w podwórzu przy ul. Legnickiej, gdzie między dawnym internatem, a szkołą rolniczą (obecnie stoją tam garaże) był taki mały domek i piekarnia. Potem ten sam człowiek, który przywiózł nas bryczką do Środy, zabrał nas do Wrocisławic, gdzie już się osiedlił. Tam wraz z mamą i bratem zamieszkaliśmy na parterze budynku, a na piętrze mieszkali jeszcze Niemcy.
P.M.: - Ostatnie pytanie: Walczącym o wolną Polskę działaczom z Solidarności państwo wypłaciło i nadal rozdaje na lewo i prawo duże rekompensaty pieniężne. Wam, powstańcom, dają jedynie dla dekoracji ubrania jakieś blaszki. A żyć musicie nierzadko za 650 złotych miesięcznie... Czy to nie wstyd?

S.G.: - Mnie wymordowano prawie całą rodzinę. Nie dostałem od nikogo złamanego grosza, a nawet nikt mi nie podziękował. Nikt mi nie powiedział słowa „przepraszam”. Nie znam i nie oceniam zasług działaczy, o których pan mówi. Musieli się strasznie nawojować o tę wolność, skoro dostają po pięćdziesiąt tysięcy złotych odszkodowania. Pytam, kto ich zmuszał do tego? Kto robił im krzywdę, wieszał i mordował ich rodziny? Złożyłem papiery do Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. Napisałem do ówczesnego prezydenta miasta stołecznego Warszawy, Lecha Kaczyńskiego. Do dziś czekam na odpowiedź... I mam z tego powodu wielki żal...
Dziękuję bardzo serdecznie za rozmowę.
Ja również dziękuję i na zakończenie powiem,
że wy wiecie, co wam mówią a ja wiem, co widziałem i co roku, kiedy jest rocznica powstania wracają do mnie te obrazy, wspomnienia i łzy...
NAJNOWSZE PUBLIKACJE:
Przerwa w dostawie wody na osiedlu Buczki w…
wtorek 18:35 12.08.25
W hołdzie bohaterom – Święto Wojska Polskiego w…
wtorek 17:37 12.08.25
Remont drogi Pichorowice–Jarosław już pewny!…
wtorek 16:58 12.08.25
Kierowcy maszyn rolniczych muszą pamiętać o…
wtorek 15:32 12.08.25
Aksiog To już pewne – rusza budowa hali sportowej przy SP nr 1 w Środzie Śląskiej! A ja się pytam po co to i na co to szkoda kasy ? W Środzie to ... Natalia Łukaszewska Trzech poszukiwanych w rękach policji – konsekwencje nieuniknione Z tym chłopakiem to fantazja ich poniosła. Byłam akurat na zakupach w Dino i widziałam wszystko, ... Padyszach Jak przebiegają inwestycje w Gminie Środa Śląska? Na podwórku przy ulicy Kilińskiego zamontowano nowe wiaty śmietnikowe - to odpowiedź na liczne sygnały mieszkańców ... |
Lokalne ogłoszenia drobne
16.06.2025 07:03 wrote:
Interesują mnie stare: Obrazy, Ikony, Srebro, Sztućce, Porcelana, Ceramika, Szkło kolor, Srebro, Platery, Stare Lampy, Lampy naftowe, Ample, Fig…
03.01.2025 17:44 wrote:
Sprzedam dom w miejscowości Wilczków gm. Malczyce, pow. 77,40 m2, trzy pokoje, w trakcie remontu, nowe okna, instalacja elektryczna i wodna, poz…
02.01.2025 09:02 wrote:
SKUP ANTYKÓW - GOTÓWKA – SPRAWDŹ ! Kupię stare Obrazy, Obrazki, Ikony, Witraże, Porcelana, Srebro, Sztućce, Zegarki, Lampy, Figurki, Rzeźby, Pła…