Przejdź do głównej treści

ZBRODNIARZ KOGUT ZNIÓSŁ JAJKO!

Anno Domini 1474. Na wzgórzu Kohlenberg nieopodal Bazylei czeka przygotowany już zawczasu stos suchego chrustu. Wkrótce na miejsce przybywa w klatce skazaniec – ni mniej ni więcej: kogut. Ale nie taki zwyczajny. To kogut – zbrodniarz. Spalony zostanie za jakże niebezpieczny i sprzeczny z naturą akt złożenia jajka.



A każdy przecież wie, że z takowego jaja wykluwa się bazyliszek. Potem zalęgnie się taki pod strzechą i komu w oczy spojrzy, ten trup! Zgroza! A ubić go można tylko ze zwierciadłem, w które patrząc sam siebie w kamień odmienia, choć niektórzy twierdzą, że nieprawda to i zwierciadło po to tylko jest potrzebne by mu onym w łeb paskudny przywalić. Niełatwo jednakowoż znaleźć śmiałka, co teorię sprawdzić by chciał i przeciw bazyliszkowi stanąć. Mówią mędrcy: „Lepiej zapobiegać, niż leczyć”. Więc koguta odmieńca, zbrodniarza i skur…na spalić. I już!


Wiele kogutów i niejednego czworonoga dosięgła w ten sposób ręka sprawiedliwości. Podłożem takiego postępowania były przekonania ówczesnych o bliskości człowieka, zwierzęcia i przeróżnych stworów. Wszak jeszcze po niebie latały wampiry pod postacią nietoperzy, a w lasach grasowały wilkołaki, rusałki, utopce i inne dziwy. Nawet żywoty świętych świadczyły o „jedności” istot przez jednego Boga stworzonych i jeden świat zamieszkujących. Toteż święci jednako się odnosili i do ludzi, i do dzikich stworzeń. Święty Franciszek rozmawiał z ptakami, św. Kinga czy Błażej zwierzęta uzdrawiali, a św. Jacek nawet wskrzeszał. Zaś wśród uczonych teologów powszechne były debaty, czy zwierzęta posiadają duszę, czy idą po śmierci do nieba i czy tak samo jak ludzie zostały zbawione przez Jezusa z racji jego narodzenia pośród bydląt. Nic dziwnego, że w tych rozważaniach podejmowano kwestie odpowiedzialności moralnej za dokonane czyny. A więc winy i kary. Mimo sprzeciwów co poniektórych, idea równości ludzi i zwierząt musiała być powszechnie akceptowana, gdyż z zachowanych akt wynika, że procesów odbyło się w minionych czasach przynajmniej 200. Z zachowanych! A ileż dokumentów zaginęło w pomroce dziejów?

Swoją historię sądy nad zwierzętami wywodzą ze starożytności. Już azjatycka Avesta datowana na kilka wieków przed naszą erą powiada, że pies powinien być karany odpowiednio do liczby ofiar - od odcięcia uszu, poprzez nogi aż po ogon. W Grecji i Rzymie każde stworzenie lub obiekt nieożywiony, które spowodowały śmierć człowieka należało zabić, zniszczyć lub chociaż wynieść poza obręb miasta. Ten sam sposób pojmowania świata objął wszystkie wielkie religie. Koran nakazywał drzewo winne ludzkiej śmierci porąbać na kawałki, zaś Biblia rzecze: "jeśli wół zabije mężczyznę lub kobietę, powinien być zabity, a jego mięso nie powinno być zjedzone" oraz "jeśli człowiek położy się z bestią, powinien być zabity i powinno się zabić bestię". Średniowieczne prawodawstwo europejskie związane z religią rzymsko-katolicką, ale przecież wyrosłe z kultury śródziemnomorskiej opierało się na elementach ze wszystkich tych wcześniejszych tradycji. I tak w Anglii drzewo lub wóz winne zabójstwa należało sprzedać, a pieniądze oddać biednym. W Burgundii przepis ten dotyczył także wołów, krów i koni, zbyt cennych, by je zabijać, od czego zdarzały się jednak odstępstwa. Inne stworzenia, a także Żydzi, byli za zabójstwo skazywani na śmierć przez powieszenie za tylne nogi. Bywały też przepisy chroniące zwierzęta, chociażby w Walii za zabicie cudzego kota lub psa należało zapłacić właścicielowi odszkodowanie w ilości pszenicy zakrywającej całkowicie martwe zwierzę powieszone za ogon i sięgające ziemi czubkiem nosa.

Rozprawy zwierząt miały przebieg analogiczny do ludzkich, a popełnione przez nie zbrodnie podlegały zarówno sądom kościelnym jak i świeckim, zależnie od jurysdykcji. Były przesłuchiwane tak jak człowiek (brak odpowiedzi uznawano za odpowiedź twierdzącą), trzymane w więzieniu do czasu przedstawienia dowodów i karmione przez cały czas trwania procesu. Miały też swoich urzędowych obrońców. Sądzono je jako niewierzące, nieczęsto bowiem koń czy krowa pojawiały się w kościele. Wszystkie czynności związane z takim procesem kosztowały niemało, zwłaszcza, że do wykonania wyroku, a zapadał prawie zawsze, trzeba było czasem sprowadzić kata z odległego miasta. Ale trudno. Sprawiedliwości musi stać się zadość bez względu na koszta. Pojedyncze zwierzęta przeważnie karano tak, jak człowieka, który popełnił zbrodnię przeciwko zwierzchnikom – śmiercią. Grupy stworzeń zaś obkładano anatemą lub ekskomuniką. Wydawane na procesach wyroki na zwierzęta łagodniały nieco z upływem stuleci.. Na przykład w XVII wieku w Rosji skazano kozła na rok wygnania na Syberię za zepchnięcie rogami dziecka ze schodów, natomiast w 1974 roku w Tanzanii kozę ukarano już tylko czterodniowym aresztem za pasienie się na prywatnym trawniku.

Zachowane zapisy świadczą o tym, że na początku częściej sądzono grupy zwierząt, których plagi niszczyły wszystko na swej drodze. Pierwsze wzmianki dotyczą ekskomuniki bocianów w 666 roku na polach Awignon przez  tamtejszego biskupa, późniejszego św. Agricolę. Co bociany złego uczyniły, niestety nie wiadomo. Wielu innych świętych mężów lub dostojników kościoła przeganiało potem to szarańczę, to węże, to inne gady. Gdy zaś świętych w okolicy nie stawało, zawsze można było anatemę zakupić. Największą popularnością cieszyły się te bezpośrednio od papieża. Nabywano takowe na szczury, gąsienice, żuki, wilki, czy niedźwiedzie. Gdy bowiem ludzie stawali się bezsilni wobec natury, pozostawała im jedynie wiara i nadzieja na ocalenie, upatrywana w takiejż klątwie. Dopiero kiedy i ona nie skutkowała, wytaczano rozprawę. Jednym z dłuższych i lepiej udokumentowanych procesów tego typu jest sąd nad szarańczą we wsi St. Julien niedaleko Mt. Cenis. Pozew złożyli pod koniec roku 1545 miejscowi hodowcy winorośli. Na początek sędzia nakazał mieszkańcom procesje połączone z modlitwami, w których miały uczestniczyć po 2 osoby z każdego gospodarstwa. Okazało się to nader skuteczne. Jednakże 30 lat później szarańcza powróciła. Rozpoczęto kolejne postępowanie sądowe. Na pierwszej rozprawie obrońca wygłosił mowę o danym zwierzętom od Boga prawie do rozmnażania się i pożywiania roślinnością ziemi. Kontrargumentem zaś było nadane człowiekowi zwierzchnictwo nad wszelkim stworzeniem. Liczne kolejne rozprawy nie przyniosły ostatecznego rozstrzygnięcia. W końcu znękani plagą mieszkańcy St. Julien wyznaczyli teren, który zamierzali oddać szarańczy w zamian za opuszczenie winnic, pod warunkiem, że mogliby nadal korzystać z tamtejszych źródeł i kopalni bez dodatkowych ustaleń z „nowymi właścicielami terenu”. Obrońca przeprowadził wizytację proponowanego terenu, który wszelakoż odrzucił ze względu na złe, jego zdaniem, zaopatrzenie w pokarm. Sąd wyznaczył wówczas dodatkowych ekspertów mających zbadać miejsce. Nie wiadomo, czy ostatecznie szarańcza zechciała skorzystać z możliwości przeprowadzki i czy wybrane miejsce przypadło jej do gustu, gdyż stan zachowania ostatnich stron akt nie pozwalał na ich odczytanie. Prawdopodobnie jednak proces zakończył się po niemal dwóch latach. Jak widać, trwająca do dziś tradycja ciągnięcia procesów latami jest już bardzo „leciwa”.

Sądy nad pojedynczymi zwierzętami pojawiły się prawdopodobnie później niż wyklęte bociany z Awignonu. Karano na ogół za dwa przestępstwa: za zabójstwo lub zranienie człowieka i za sodomię, w którym to wypadku zwykle orzekano współwinę. Częściej niż psy, owce, czy krowy w zbrodni sodomii uczestniczyły koniowate. Zazwyczaj oboje winowajców, człowiek i zwierzę, ginęło tą samą śmiercią, poprzez spalenie na stosie, ścięcie czy rzadziej powieszenie i częstokroć było też razem grzebanych. Takie wyroki zdarzały się i na Dolnym Śląsku, gdzie w 1681 r. w Wünschelburgu (Radkowie) spalono żywcem klacz i jej właściciela. Gorsza kara przypadła w udziale mułowi w Montpelier w 1565 r., który kopał podczas wykonywania podobnego wyroku, za co kat obciął mu najpierw obie tylne nogi. O tym, że wyroki na zwierzęta wcale nie były podejmowane pochopnie świadczy natomiast przypadek oślicy z Vanvres z roku 1750. Jej właściciela spotkała śmierć, ją natomiast sąd uniewinnił twierdząc, że zbrodni dokonano bez jej woli. Potwierdzał to dokument podpisany przez miejscowego opata i mieszkańców, który głosił, że przez 4 lata znajomości zawsze była grzeczna, porządna i uczciwa. Odpowiednie dowody i argumenty mogły zatem czworonogiemu podejrzanemu zachować życie i zwrócić wolność. Podobnie było też w przypadku kar za zabójstwo. Wszystkie procedury musiały być zgodne z prawem, tak samo, jak w przypadku sądzenia ludzi. W roku 1314 w miejscowości Moisy za zaatakowanie człowieka skazano byka na śmierć przez powieszenie. Wyrok został wykonany pod Paryżem, gdyż rzeczony byk pragnąc umknąć wymiarowi sprawiedliwości, został złapany dopiero kilka wiosek dalej. Pośmiertnie werdykt anulowano, ponieważ Moisy okazało się leżeć w innej jurysdykcji, niż miejsce pojmania uciekiniera, zatem tamtejszy sąd nie miał prawa wykonać egzekucji. Co prawda niewiele to już bykowi pomogło, ale biurokracji stało się zadość. Najczęściej jednak ze wszystkich stworzeń przed sądem stawały świnie, wiadomo – w końcu to świnie. W średniowieczu nader często biegały one wolno w miastach i miasteczkach, o wsiach nie wspominając, roznosiły choroby i od czasu do czasu pożerały dzieci. Za te naganne upodobania spotykały je straszliwe kary. Maciory były palone, zakopywane żywcem, czy w końcu wieszane. W 1457 w Savigny- sur- Etang świnia wraz z 6 prosiakami zamordowała pięcioletnie dziecko. Maciorę wzięto na tortury, na których przyznała się ponoć do winy, za co też powieszono ją za tylne nogi. Jej prosięta natomiast uniewinniono z braku dowodów na współudział w morderstwie. To kolejna sprawa, która dowodzi, że procesy zwierząt były prowadzone uczciwie i rzetelnie. Ich funkcją nie była zwykła zemsta, lecz faktyczne ustalenie winy i adekwatne do czynu ukaranie winowajcy. Za samosądy, które także się zdarzały, karano ludzi grzywną, a nawet banicją. Za pożarcie w dzień postny lub w święto kościelne dodawano zwierzętom do wyroku tortury, tak samo jak za czyn ze szczególnym okrucieństwem. Na śmierć i pocięcie ciała na kawałki oraz rzucenie psom skazano świnię w 1864 r. w Pelleternica w chorwackiej Sławonii za odgryzienie uszu rocznej dziewczynce. Dodatkowo właściciel zwierzęcia musiał podpisać umowę, iż ktoś z jego rodziny poślubi dziecko, w razie gdyby kalectwo uniemożliwiało inne zamążpójście. Wszelakoż najbardziej pokazowy i najlepiej opisany proces świni, jaki zachował się w dokumentach dotyczy maciory z Falaise skazanej w 1386 roku. W styczniu dokonała ona mordu leżącego w kołysce trzymiesięcznego syna stolarza, pożerając mu rękę i część głowy. Jej proces trwał 9 dni, podczas których przebywała w areszcie, gdzie też odczytano jej wyrok – śmierć w męczarniach. Ubrano ją w ludzki strój (pludry, kubrak, gacie i białe rękawiczki), wleczono przez plac targowy, a na koniec obcięto ryj i rozcięto tylną nogę, po czym powieszono na szafocie za tylne nogi, gdzie miała się wykrwawić. Potem jej ciało ponownie powleczono przez miasto. Kat za fatygę otrzymał nowe rękawice i zapłatę, z której, jak zapisano, był wielce rad. Całe wydarzenie upamiętniono później ponoć na fresku w miejscowym kościele, który jednak nie ocalał do dziś. Problem sądzenia szkód wyrządzanych przez zwierzęta jest aktualny do dzisiaj i uwzględniony w prawodawstwie wszystkich chyba państw. O ile jednak nie wini się już konia za zrzucenie jeźdźca, czy wozu za przejechanie woźnicy, o tyle psa za pogryzienie owszem. Jeden z ostatnich takich nietypowych już procesów miał miejsce w Kentucky w 1926 roku, kiedy to za próbę zamordowania dziecka skazano owczarka niemieckiego na śmierć na krześle elektrycznym.

Dziwne procesy nie obejmowały tylko samych zwierząt i samej Europy. W 1591 r. na banicję do Tobolska na Syberii za zdradę stanu skazano dzwon z Uglich, który dopiero w 1892 r. uzyskał oficjalne wybaczenie i powrócił do miasta, w Chinach zaś w XVIII wieku uchwałą sądu zniszczono 15 drewnianych figurek winnych rzekomo śmierci wojskowego. Europie jednak należy przyznać pierwszeństwo. Jakiż bowiem inny kontynent, pod koniec XIX wieku, gdy we Wrocławiu jeździły już tramwaje elektryczne, odkryto promienie X, a Coca Colę sprzedawano w butelkach, mógł się pochwalić procesem takim jak ten z 23 maja 1894 r. z Heumaden w Bawarii? Otóż wyrok 2 lat i 2 miesięcy więzienia otrzymał tam skazany za wykopanie trupa dziecka z cmentarza Moosbach, wyjęcie jego oka by stać się niewidzialnym, co miało ułatwiać kradzieże, jako że był to zawód wykonywany skazanego. Wydawałoby się, że dziś takie historie są tylko anegdotyczną nieco opowieścią z dawnych czasów. Ale i obecnie, idąc po szkockiej plaży napotkać można murszejącą łódkę. Mało kto wie, że jest to jej kara za powrót do brzegu bez swego rybaka.

               
Małgorzata Stojak
 
 

Bibliografia:

 

Dąbrówka A., Dawne procesy zwierząt jako dramaty rytualne [w:] "Teksty Drugie", nr 5/2002, s. 23 - 35.

Manning A., Serpell J., Animals and human society: changing perspectives, London, 1994, s. 59 - 106

Oldridge D., Strange histories: the trial of the pig, the walking dead, and other matters of fact from the medieval and Renaissance worlds, London, 2005, s. 40 - 56

Pastoureau M., Średniowieczna gra symboli, Warszawa, 2006, s. 31 - 55

Payson Evans E., The criminal prosecution and capital punishment of animals, reprint, New Jersey, 1998

Scott G. R., History of torture throughout the ages, London, 2003 s. 278 - 285

Sealey R., Aristotle, Athenaion Politeia 57.4: trial of animals and inanimate objects for homicide, Classical Quarterly, 56.2, 2006, s. 475 - 485

NAJNOWSZE PUBLIKACJE:

Kamieniarstwo MUSIEWICZ

hydrotech do gazety nowa reklama

Średzka Woda


A ja się pytam po co to i na co to szkoda kasy ? W Środzie to ...
Z tym chłopakiem to fantazja ich poniosła. Byłam akurat na zakupach w Dino i widziałam wszystko, ...
Na podwórku przy ulicy Kilińskiego zamontowano nowe wiaty śmietnikowe - to odpowiedź na liczne sygnały mieszkańców ...

Lokalne ogłoszenia drobne

16.06.2025 07:03 wrote:
Interesują mnie stare: Obrazy, Ikony, Srebro, Sztućce, Porcelana, Ceramika, Szkło kolor, Srebro, Platery, Stare Lampy, Lampy naftowe, Ample, Fig…
03.01.2025 17:44 wrote:
Sprzedam dom w miejscowości Wilczków gm. Malczyce, pow. 77,40 m2, trzy pokoje, w trakcie remontu, nowe okna, instalacja elektryczna i wodna, poz…
02.01.2025 09:02 wrote:
SKUP ANTYKÓW - GOTÓWKA – SPRAWDŹ ! Kupię stare Obrazy, Obrazki, Ikony, Witraże, Porcelana, Srebro, Sztućce, Zegarki, Lampy, Figurki, Rzeźby, Pła…