Wydrukuj tę stronę
    Dział: Malczyce poniedziałek, 09 listopad 2020 19:53


Nic ponad Bogiem

1 Comment



Wartością każdego człowieka jest dzieło, które pozostawia. I nie inaczej jest z księdzem Franciszkiem Marmolem, wieloletnim proboszczem parafii w Chomiąży. Franciszek odszedł do Boga, którego przez całe życie chwalił i miłował. I wiarą naszą pozostanie, że ów Bóg miłościwy zatroszczy się Franciszkiem.



W sercach swoich parafian, przyjaciół, kolegów i sąsiadów dał się poznać jako postać wyjątkowa. W swojej codziennej pracy znacznie wykraczał poza prozaiczne zadania parafii, którą powierzył mu biskup diecezjalny. Był to bowiem człowiek – instytucja; ciekawy ludzi, otaczającego go świata, wręcz wszystkiego.

A dusza jego artystycznie brzmi...

- Gdy pracowałem na kopalni, moich pięciu wujków już było księżmi. Jeden z nich powiedział do mojej mamy „nie zostawimy tak Franka”.

I nie zostawili. Szychtę górniczą na grubie pogodził z kształceniem w ogólniaku i tak po zdaniu matury wstąpił do krakowskiego seminarium duchownego.

Na studiach uwagę na Franciszka zwrócił biskup Urban. I dostrzegł w nim talent artystyczny, polecił studia podyplomowe w zakresie historii sztuki. Po latach Franciszek wspomni: - Malowałem już w drugiej klasie podstawówki. W seminarium zainteresowałem się plakatem, grafiką, technikami drukarskimi…

Kiedy wiosną 1999 roku po raz pierwszy gościliśmy u ks. Franciszka, zabrał nas na strych budynku parafii, który zagospodarował na pracownię. Stały tam i ówdzie ściągnięte z ołtarza, wyrzeźbione w drewnie snycerską ręką artysty rzeźby naszych świętych. A to święty Piotr, a to święty Paweł, któremu mysz odgryzła palec... Teraz to gotyckie figury świętych, naturalnej wielkości, jakby zastygłe w ruchu, w geście. Po skutecznej renowacji z ręki Franciszka, po odzyskaniu utraconych części mogą cieszyć oko wiernych. W ich naturalnym miejscu, czyli na ołtarzu. W niejednym kościele.

Wszędzie chaszcze, krzaki, padoły...

Taką parafię zastał. „Pamiętam, że w owym czasie, po objęciu parafii znalazłem na strychu figurkę Pana Jezusa. Figurka przynależała kiedyś do krzyża, lecz krzyża nie było. Brakowało jednej rączki. Kiedy karczowaliśmy otoczenie budynku, przez przypadek wygrzebałem tę rączkę. Pasowała. To był naprawdę cud.

Doskonale wiedział, że sam nie podoła w administrowaniu tak zacną parafią, tak też demokratycznie dostrzegł rolę i znaczenie rady parafialnej. Dzięki takiej współpracy i dobrej robocie doszło do renowacji kościoła. Doszło, co jeszcze bardziej znaczne, do poszanowania parafialnej wspólnoty.

W tym miejscu podzielimy się taką oto historią:

Otóż któregoś popołudnia odebrałem telefon.

- Franek mówi, ksiądz z Chomiąży. Jest sprawa, przyjedźcie…

Jedziemy...

A że obejrzeliśmy już wcześniej świetną dachówkę na budynku kościoła i zdążyliśmy to opisać, spytałem, w czym rzecz. Prowadzi nas ks. Franciszek z wielkim kluczem od drzwi świątyni, wprowadza do wnętrza głównej nawy i pyta:

- A widzisz?

- Bóg mi świadkiem, że nic – odpowiadam. A w kościele ciemno.

- A na ścianach…? No podejdź i poczytaj podpis w prawym dolnym rogu.

Podchodzę i literuję w mroku wnętrza kościoła charakterystyczny podpis: „Willmann” dużego olejnego obrazu przy konfesjonale. A w nawie i w prezbiterium wiszą jeszcze dwa.

- Widzisz, jak doceniono moją parafię?

Widzę i grzmię na Franka, że z takim kluczem i takimi dziełami sztuki...

requiescat in pace

Patryk Medyński

i redakcja gazety Roland

ks 04

ks 3

ks 2





   


Wczytywanie komentarza... Komentarz zostanie odświeżony po 00:00.
Zaloguj się aby dodać komentarz.
pozostały limit znaków.
Zaloguj się za pomocą ( Zarejestruj się? )
Nie przegap tych artykułów.