Jak informuje właścicielka, Zosia zaginęła na początku zeszłego tygodnia. Suczka wypuszczona na wieczorny spacer po swojej posesji w Krynicznie nie wróciła już do kojca. - Prawdopodobnie została przez kogoś wywieziona lub wystraszyła się burzy albo strzałów petard, które praktykuje mój sąsiad, w celu odstraszenia szpaków z owocowych drzew - mówi właścicielka.
Zosię odnalazła w rowie pracownica pobliskiej szkółki roślin. Pies był w tragicznym stanie, miał m.in. złamaną miednicę. Weterynarz stwierdził, że pies nie został potrącony, a przejechany. - Charakter obrażeń i stan psa wskazują, że leżała tam nie od dzisiaj. (...) Nie dziękujemy natomiast kierowcy, który psa potrącił i zostawił na śmierć w męczarni w rowie. To naprawdę fuks, że ktoś ją tam wypatrzył przy trasie szybkiego ruchu. Nieudzielenie pomocy potrąconemu zwierzęciu stanowi wykroczenie z ustawy o ochronie zwierząt. A poza tym jest to po prostu okrutne - napisała Ekostraż na facebooku.
Obecnie suczka znajduje się w lecznicy dla zwierząt w Kamieńcu Wrocławskim. Jest już po trwającej ponad cztery godziny operacji z użyciem zamawianych na wymiar płytek zespalających roztrzaskane kości miednicy. Pies wymaga teraz stałej obserwacji, a najbliższe dni będą dla niego decydujące. - Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do ratowania Zosi. Pracownikom Szkółki Roślin w Błoniach, szczególnie pani Tatianie, wolontariuszom z EKO straży, straży gminnej z Miękini, lecznicy zwierząt w Leśnicy oraz weterynarzom, którzy operowali Zośkę - mówi właścicielka.
Dalsze leczenie i rehabilitacja suczki będą bardzo kosztowne i wyniosą co najmniej parę tysięcy złotych. Z tego powodu właściciele założyli zbiórkę (https://zrzutka.pl/6v4j4j), która chociaż w części pomoże im pokryć te koszty. Wesprzeć leczenie Zosi można także poprzez zwykły przelew na konto Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt EKOSTRAŻ 78 1540 1030 2103 7774 4098 0001. W tytule przelewu należy wpisać “Zosia”.
Właściciele apelują również do świadków zdarzenia. Być może inny kierowca widział moment przejechania suczki lub sprawcę zarejestrowała kamerka samochodowa. Do incydentu doszło na początku zeszłego tygodnia. - Nie mogę pogodzić się z tym, że ktoś zrobił psu taką krzywdę, nie udzielił pomocy, odjechał - komentuje właścicielka.
OLO