Piotr zagrał pierwszą połowę na pozycji napastnika i w przerwie został zmieniony na Lewkota. Samiec-Talar regularnie dostaje czas gry od trenera Lavicki, choć jego wymiar jest stanowczo za mały, aby ocenić w pełni grę byłego zawodnika Polonii Środa Śląska.
Zespół Śląska od początku sezonu ma problemy z kadrą, kontuzje i koronawirus mocno ograniczają dostępność zawodników, którzy przymierzani byli do pierwszego składu, to z kolei daje szansę młodzieży na debiut i regularną grę. A jak zaprezentował się Piotr?
Ciężko to jednoznacznie ocenić, mecz był raczej z tych na 0-0, obie drużyny nie specjalnie brylowały skutecznością. W ostatnich minutach sędzia podyktował rzut karny dla Pogonii po faulu Matusa Putnockiego na Drygasie, co w zasadzie zamknęło wynik tego spotkania. I takie wydarzenia zawsze wpływają negatywnie na oceny kibiców dla zawodników.
Piotrek zagrał solidne spotkanie, w 45 min przebiegł dystans 6.00 km z maksymalną prędkością 30,31 km/km, wygrał 43% pojedynków i zanotował 73% celnych podań, z czego 2 były kluczowe. Statystyki te pokrywają się ze średnią całej drużyny. I te liczby było widać na murawie. Co do samej gry, to nie porwała. Ale nie porywała gra żadnego młodzieżowca i całego zespołu. Nie zagrał źle, po prostu stać tego chłopaka na więcej i myślę, że również on wymaga od siebie więcej. Do tego potrzebne są kolejne minuty na boisku, takie właśnie pełnowymiarowe. Gra napastnika zależy w dużej mierze od jakości pozostałych zawodników, a tej wczoraj nie było. Cały zespół stać na dużo więcej.
Ogranie w pierwszym zespole wydaje się być kluczowe dla młodzieży. Nie wiem na ile sytuacja epidemiologiczna i kontuzje zawodników wpływają na ich grę w ekstraklasie, a na ile jest to polityka klubu. W każdym razie cieszą kolejne minuty Piotra Samca-Talara. Czas na pierwszą bramkę w najwyższej klasie rozgrywkowej w naszym kraju. I na to czekamy!
Paweł Lipnicki / fot. wime.net.pl