Dla mnie wyznacznikiem dobrej dyspozycji zespołu był mecz domowy z Radwanicami (3-1) i wyjazdowy z GKS Wierzbice (2-3). Ten pierwszy to totalna dominacja i pokaz piłki z ligi o stopień wyższej, ten w Wierzbicach to serce na boisku walka do samego końca. W obu przypadkach zespół funkcjonował jak jeden organizm, na tamtą chwilę śmiało mogę powiedzieć, że awans wisiał w powietrzu.
Nie ma przypadku w tym, że spadek dyspozycji drużyny zbiegł się z 2 lub 3 (nie ustalono kolejności) falą pandemii COVID-19. Pamiętam jak przed którymś z meczów, trener powiedział, że nigdy by nie przypuszczał, iż będzie zmuszony do wystawienia takiego składu jak dziś. I nie chodzi tu do końca o formę zawodników, a o nominalne pozycje względem tych, na których muszą zagrać. To rozbiło pewność zawodników na murawie. Obrona, która po odbiorze wyprowadzała atak, gubiła się w swoich zadaniach, a kiedy już podjęła się próby wyjścia z natarciem, robiła to niedokładnie i bez pomysłu. I ten problem rozłożył się na wszystkie formacje Polonii.
Kolejne mecze i kolejne problemy, w zasadzie do ostatniej chwili trener Tabak nie miał pewności kto zagra w nadchodzącym meczu. Oczywiście można zarzucić, że sytuacja zdrowotna zawodników dotyczyła wszystkich biorących udział w rozgrywkach i jest w tym dużo prawdy, ale w przypadku Polonii sytuacja kadrowa była kluczowa w spadku dyspozycji drużyny. To zespół, gdzie nie ma jednego lidera, kogoś kto weźmie na barki mecz i pociągnie wynik. Działa raczej jak jeden organizm, gdzie słaba forma chociażby jednego zawodnika łamie ducha całości. Brakuje komunikacji i rośnie nerwowość, a to już prosta drogą do porażki.
Kolejne przegrane spotkania i to wysoko na 5 z tyłu, były w pełni zasłużone. Z pozytywów, z całą pewnością był klimat w klubie, nie odczułem nerwowości i polowania na czarownice. Szukano wyjścia z dołka, mimo ciągłych problemów kadrowych. A już totalnie zaimponował mi transport kibiców (kiedy jeszcze trybuny były otwarte) na mecze wyjazdowe do Wierzbic i Kobierzyc. W czasach, kiedy kibice na stadionach traktowani są jak zło konieczne, taka postawa jest czymś fajnym i z całą pewnością, godną jest naśladowania.
Mecz z Baryczą Sułów kończący rundę jesienną, był zarazem ostatnim meczem Krzysztofa Tabaka na stanowisku trenera. Umowa została rozwiązana za porozumieniem stron i rozstanie odbyło się w dobrej atmosferze. Osobiście czuję niedosyt, liczyłem na dogranie pełnego sezonu przez trenera i wyprowadzenie Polonii z dołka. Podobał mi się sposób w jaki rozmawiał z zawodnikami i jego pomysł na ten zespół, ale rozumiem też „zmęczenie materiału”. Zmiany, to czasami jedyna droga do poprawy, choć nie jestem do końca przekonany, czy to droga dla Polonii i trenera. Czas pokaże.
Przed władzami klubu niemałe wyzwanie, trzeba znaleźć trenera i kilku zawodników, którzy wprowadzą powiew świeżości w drużynie. Rozbudowanie kadry to w mojej opinii konieczność dla zapewnienia stabilności na murawie w tak niepewnych czasach. Mogę się oczywiście mylić i wiosna wraz z zapowiadanym zakończeniem pandemii wyprowadzi Polonię z tej trudnej sytuacji, bez ingerencji w skład. Jedno jest pewne, klub mocno pracuje na poprawą wyników sportowych, kibicuję mu, bo miasto powiatowe jakim jest Środa Śląska zasługuje na IV ligę i tego życzę.
Do zobaczenia wiosną!
Z kibicowskimi pozdrowieniami, wszystkiego dobrego!
Średzka Polonia!
Paweł Lipnicki / fot. wime.net.pl
Źródło: https://regiowyniki.pl/