- Jest realna szansa, że Chór Parafialny ze Środy Śląskiej jeszcze w tym roku zaśpiewa w nowojorskich kościołach – twierdzi członek chóru i kapeli ludowej Dolnoślązacy, Zbigniew Hellon. – Mamy już zaproszenie, więc teraz musimy zająć się organizacją wyjazdu, a głównie pozyskaniem środków finansowych.
Inicjatorką tego wyjazdu jest rodowita średzianka, Elwira Błażewicz, która od wielu lat mieszka poza granicami kraju, a od pięciu w Nowym Jorku, do którego przyjechała z Holandii. Wcześniej mieszkała w zachodnich wówczas Niemczech. Biegle włada językiem niemieckim, holenderskim i angielskim. Jest absolwentem wydziału historii Uniwersytetu Warszawskiego oraz podyplomowego studium, ukończonego w Niemczech o profilu psychologii (psychoterapii rodzinnej). Przez 15 lat pracowała z pacjentami, ciężko chorymi na schizofrenię. Wraz ze swoimi podopiecznymi zaczęła wydawać gazetkę, którą nazwała „Dzienny Hałas”. Obecnie jest dziennikarzem oraz biegłym tłumaczem sądowym stanu New Jersey. Prowadzi także biuro turystyczne.
Ideą pani Elwiry, prócz koncertu, jest także organizacja wycieczki turystycznej dla członków chóru po znanych zakątkach tego jakże sławnego miasta.
- Mam w planie zorganizować koncert, jakiego jeszcze w Nowym Jorku nie było. Chcąc zrealizować tę ideę zwróciłam się do Kościoła katolickiego, konkretnie do parafii na Manhattanie, oraz do parafii na Brooklynie – mówi p. Elwira. - Kontaktowałam się także z paroma katolickimi parafiami amerykańskimi, w tym ze zwierzchnikiem archidiecezji nowojorskiej, ks. kardynałem Edwardem Eganem, z katedry św. Patryka. Jest to osoba, która bardzo szanuje Polaków. Chór ze Środy Śląskiej pragnę zaprosić przed świętami Bożego Narodzenia na początku grudnia, a po amerykańskim Święcie Dziękczynienia, które przypada w listopadzie. To bardzo ważne dla Amerykanów święto. Zaraz po nim zaczyna się czas przedświąteczny, bożonarodzeniowy. Wiem, że każdy, kto przyszedł do średzkiego chóru, zrobił to z serca i pasji. Ludzie ci nie konsumują sztuki, ale ją tworzą, dlatego mam do nich ogromny szacunek. Była bym osobą szczęśliwą, gdyby nasi chórzyści przyjechali do Nowego Jorku i zobaczyli trochę amerykańskiego blichtru., a Amerykanie z drugiej strony zobaczyli coś naturalnego i płynącego z serca.
(red)