- Jestem rencistą, ale żeby sobie dorobić podjąłem się pracy „na czarno” w jednej ze średzkich restauracji – mówi średzianin, Jerzy T. – Jak mieliłem kapustę, straciłem kawałek palca, a oni nie chcą mi teraz zapłacić odszkodowania. Na dodatek kapusty tej nie wyrzucili, tylko zostały zrobione z niej pierogi. Ciekawy jestem, kto zjadł te pierogi z moim palcem?
- Robiłem w tej firmie przez wiele lat różne rzeczy. Byłem kierowcą, pomagałem w kuchni, w obsłudze imprez na powietrzu i inne. Do wypadku doszło 17 października 2002 roku. Już 18 rozmawiałem z właścicielami knajpy o odszkodowaniu. Było to w restauracyjnej kuchni. Powiedzieli mi wtedy, że nikt mi tam palca nie kazał wkładać. Adam G. powiedział też, że jak kiedyś uszkodziłem im samochód, to mi nikt żadnej sprawy nie zakładał. Ale zapomniał, że przez kilka miesięcy musiałem pracować za darmo. Uważam, że odpracowałem im rozbicie poloneza.
- Do porozumienia w sprawie rekompensaty nie doszło, dlatego założyłem sprawę w sądzie cywilnym, a za dwa dni otrzymałem sms-a: „konsultant generalny. Chcesz żyć, to sobie żyj, pozwól innym żyć. Jutro zaczęło się wczoraj, pamiętaj o tym”. Ten sms był wysłany przez Internet z numeru 119999. Uważam, że była to próba zastraszenia, dlatego napisałem do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Telefonu do tej pory przy sobie nie noszę z obawy, żeby mi go nikt nie ukradł, albo nie wykasował sms-a.
- Z prokuratury sprawa została skierowana na policję i na podstawie tego pisma poszedłem jeszcze raz do restauracji, żeby spróbować ponownie tę sprawę z nimi załatwić – kontynuuje Jerzy T. – Wtedy jeden z właścicieli, Adam G. rzucił się do mnie do bicia. Wyskoczył zza baru i mówi: „ty sku..., wynoś się stąd, nie masz tu nic do szukania”. Podarł wtedy na mnie kurtkę i koszulę. Świadkami było dwóch policjantów, nie znałem ich, dlatego spisałem numer rejestracyjny ich radiowozu. Całą sprawę zgłosiłem na policję, a ta skierowała ją do Sądu Grodzkiego w Środzie Śląskiej. Mówiłem też na przesłuchaniu o sms-ie, spisali jego treść, ale powiedzieli mi, że nie stanowi on dowodu w sprawie, bo tak naprawdę, to, że mnie ktoś zabije tam nie pisze.
Od redaktora:
W komendzie Powiatowej Policji w Środzie Śląskiej, w wydziale kryminalnym potwierdzono, że Jerzy T. zgłosił się z telefonem komórkowym, gdzie treść sms- uznano za bezpodstawną do wszczęcia postępowania.
Natomiast wydział prewencji sprawę porwania odzieży na Jerzym T. przez Adama G. w wyniku szarpaniny, skierował do Sądu Grodzkiego w Środzie Śląskiej.
Poprosiłem również o wypowiedź w tej sprawie restauratora Adama G., który po namyśle odmówił rozmowy z naszą redakcją.
Wiktor Kalita
Artykuł ukazał się w lutym 2003 roku. Jego bohater nic nie wskórał przed sądem.