Skomentuj
Tego, że będą próby odwołania starosty i całego Zarządu Powiatu można się było spodziewać, ale tego, że będą próbowali zrobić to koledzy partyjni, nikt przewidzieć nie mógł. No, chyba, że sami zainteresowani.
Wniosek o odwołanie
Opozycja siedziała cicho, licząc na cud i ten się pojawił w m.in. osobie prezesa „Chlew – Polu” Dariusza Maciejewskiego radnego z ramienia PO (partii, której szefem powiatowym jest właśnie Sebastian Burdzy!). Był on inicjatorem wniosku, złożonego 13 lutego, o odwołanie starosty, pod którym podpisało się 10 radnych.
Jako powód podają: „ (...) utratę zaufania do Pana Burdzego jako przewodniczącego Zarządu. Dowodem na to jest sytuacja z sesji Rady w dniu 30. 01.08, na której nie został przyjęty budżet powiatu zaproponowany przez Zarząd. (...) brak jednomyślności (w Zarządzie) w podejmowaniu strategicznych decyzji co w rezultacie prowadzi do chaosu i destabilizacji (...)”
Szantaż starosty
Zgodnie z procedurą wniosek ten może być głosowany przez Radę Powiatu po upływie 1 miesiąca od daty jego przedstawienia na sesji, po wcześniejszym zaopiniowaniu go przez Komisję Rewizyjną. Wymagana większość do przyjęcia tego wniosku wynosi 3/5 ustawowego składu rady tj. 11 radnych. Tak więc, wnioskodawcom brakuje na razie jednego radnego. Taką osobą mogłaby być Renata Ciszewska, ale nie wykazuje ona chęci głosowania przeciwko Sebastianowi Burdzemu. Chociaż, jak twierdzą radni, oni również nie chcą odwołania starosty, tylko jego zastępcy. I tak pokrętną drogą, chcą się go pozbyć.
Dlaczego więc starosta nie odwoła swojego zastępcy i utrzyma swój stołek? A dlatego, że z drugiej strony też został zaszantażowany. Wojewódka wiedział, że na styczniowej sesji Burdzy złoży wniosek o jego odwołanie, więc uprzedził fakty i przed sesją wręczył staroście takie oto pismo: „ (...) Obecny starosta jest osobą niekompetentną i uwikłaną w różne układy oraz pozbawioną jakiejkolwiek sprawności efektywnego zarządzania. Jego sposób władzy, chaotyczny i impulsywny, ewidentnie obnaża kompletny brak wizji na skuteczne działanie w kierunku rozwoju powiatu. Za cenę zachowania stanowiska, pozwala na arogancję i butę niektórych członków Zarządu wobec radnych i pracowników urzędu. Godzi się na cyniczną grę dwóch członków zarządu, zdominowaną realizacją partykularnych interesów, czego ewidentnym przykładem jest zlecenie transportu materiałów na potrzeby bazy dróg powiatowych firmie należącej do żony pana Maciejewskiego (...)” – był to wniosek klubu PiS o odwołanie starosty, który miał zostać złożony Radzie natychmiast po tym, jak Burdzy podniesie rękę na Wojewódkę. Jak widać sytuacja jest patowa.
Kto kogo przeciągnie?
Starosta i jego zastępca byli dla nas nieuchwytni, nie wypowiadali się także na ten temat podczas sesji. Natomiast w krótkiej rozmowie telefonicznej Dariusz Maciejewski stwierdził pokrętnie – To nie ja będę odwoływać starostę, ale Rada - Natomiast na pytanie czy nie uważa, że złamał dyscyplinę partyjną odpowiedział – Dyscyplinę mam swoją, a nie partyjną i nie będę tego komentował.
Teraz, aby utrzymać się przy władzy członkowie Zarządu i klubu PiS, gorączkowo próbują przeciągnąć na swoją stronę poszczególnych radnych. Odbywały się już spotkania w hotelu „Centrum”, na które zapraszane były osoby podpisane pod wnioskiem o odwołanie, a uczestniczył w nich także wicestarosta, a nawet dyrektorka Urzędu Pracy.
Prawdą jest, że jak do tej pory Starostwo nie wykazało się jakimiś większymi osiągnięciami, no może plakietki imienne dla pracowników. Pieniędzy swoich nie ma, kłóci się z burmistrzem, a to o rów, a to o muzeum czy drogi w mieście, więc i ten ukrócił dotacje. Szpital ciągnie ostatkiem sił, więc co lepsi lekarze i pielęgniarki ewakuują się do pobliskiego Wrocławia. Na nowe drogi nie mamy co liczyć. Nawet te gminy, które chciały współfinansować ich remonty nie mają szans na nowe nawierzchnie. Smutna rzeczywistość.
Do sesji Rady Powiatu mamy niecały miesiąc, ale już teraz krążą słuchy, że starosta nie zostanie odwołany z braku jednego głosu.
Małgorzata Sujecka, fot. powiat-sredzki.pl
