„ŚWIADEK KORONNY OSZUKAŁ MNIE NA 150 TYSIĘCY ZŁOTYCH!”

{jcomments off}Pani Agnieszka Seńska ze Środy Śląskiej była bohaterką programu „Państwo w Państwie” emitowanego co niedzielę w Polsacie. Została oszukana na 150 tysięcy złotych przez człowieka, któremu prokuratura i sąd nadały status świadka koronnego w słynnej aferze „łódzkiej ośmiornicy”, niejakiego Marka B.

Dziś, po kompromitacji instytucji świadka koronnego, kompromitacji prokuratur i policji człowiek ten funkcjonuje pod nazwiskiem Ryszard K. i jako taki na nowych ufundowanych mu przez państwo papierach rozpoczął „nowe życie” od perfidnych oszustw. Na liście jego pokrzywdzonych znalazła się pani Agnieszka, która przez długi czas starała się skutecznie zawiadomić o procederze krytego przez funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości złodzieja. A było tak:

- Dostałam wiadomość na moją skrzynkę pocztową, że pewna firma poszukuje dyrektora regionalnego. Zainteresowała mnie ta propozycja – mówi Agnieszka Seńska. – Córka Marka B., Aleksandra A. zaproponowała mi pracę. O B. dowiedziałam się z portalu randkowego. Poznaliśmy się. Zamieszkał u mnie. Po jego wyprowadzce znalazłam w jego ubraniu pendrive, dzięki czemu dowiedzialam się, kim jest ten człowiek. A był świadkiem koronnym w aferze „łódzkiej ośmiornicy”. Kiedy zorientowałam się, że jestem ofiarą oszusta, zawiadomiłam policję.

- A co było na zdjęciach na tym pendrive? – pytam panią Agnieszkę.

- Nagrobki na cmentarzu. Na jednym z nich jest nazwisko B., a Ryszard K. pozuje przy nagrobku. Jego brat Wojciech B. remontował mi mieszkanie. Jego firmę znalazłam w internecie. Ryszard chwalił się swoimi koneksjami, m.in. w mafii. Zaczęłam sprawdzać w internecie i tak znalazłam „łódzką ośmiornicę”. Po mojej kwerendzie okazało się, że Ryszard pochodzi z Łodzi. Znalazłam też artykuł w Gazecie Wyborczej o „łódzkiej ośmiornicy”, konkretnie o prokuratorze Olejniku (oskarżyciel publiczny w sprawie „łódzkiej ośmiornicy” – dop. PM). W artykule opublikowane zostało zdjęcie Ryszarda. Po tych rewelacjach zawiadomiłam Centralne Biuro Śledcze we Wrocławiu wskazując, że człowiek ten oszukał mnie na 150 tys. złotych i jest to Marek B., który przebywa w Warszawie przy ul. Filomatów.

Ze strony CBŚ po zawiadomieniu przez panią Agnieszkę nie było żadnej reakcji. Funkcjonariusze powiedzieli jej, że naoglądała się amerykańskich filmów.

- Od człowieka ze Słupska dowiedziałam się, że za Ryszardem jest wystawiony list gończy – mówi pani Agnieszka. – Powiedziałam policji w Słupsku, gdzie ten człowiek przebywa. I też żadnej reakcji. Złożyłam do prokuratury zawiadomienie. I także nic się nie stało. Na te 100 tys. złotych, które przekazałam na konto jego córki mam pokwitowanie z banku. 50 tys. zł dałam mu do ręki. Co dziwne, człowiek ten oszukał wiele innych osób i na o wiele większe pieniądze, a sam nie żył na jakimś wysokim poziomie. Dziś tych pieniędzy nie ma ani jego córka, ani on, więc gdzie one są...?

Pani Agnieszka ocenia Marka B. vel Ryszarda K. jako człowieka bardzo przyjemnego i przystępnego. Chwalił się jej, że posiada pokaźną bibliotekę książek o psychologii. Chwalił się, że ukończył studia wyższe, a jest z zawodu fotografem. Kiedy się poznali pani Agnieszka przeprofilowała swoją firmę na działalność zbieżną z działalnością Ryszarda. To wspomaganie transportu lądowego. Dziś ma tę świadomość, że zarejestrowana przez nią firma miała być jedynie przykrywką dla interesów Ryszarda K.

Pani Agnieszka przystąpiła do przetargu organizowanego przez Akademię Medyczną we Wrocławiu.

- Kiedy zadzwoniłam do pani kierownik Dziedzic, odpowiedzialnej za zamówienia publiczne w Akademii, okazało się że nasza firma nie wpłaciła w ogóle wadium przetargowego. Do przetargu zostaliśmy dopuszczeni warunkowo. Było to w styczniu 2012 roku. Wtedy to przekazałam swoje 100 tys. zł na rachunek firmy córki Ryszarda, Aleksandry A. Pani Ola prowadziła taką samą działalność gospodarczą.

Marek B. vel Ryszard K. został zatrzymany za oszustwa popełniane pod nowymi personaliami nadanymi mu przez konkretne osoby z prokuratury oraz sądu i dziś przebywa w areszcie. Stało się to dzięki staraniom pani Seńskiej. 25 lipca 2012 oku pani Agnieszka opowiedziała o swoim problemie dziennikarzowi Gazety Wyborczej. Po tym artykule Marek B. został zatrzymany w Warszawie przy ul. Filomatów. Dziwi jedynie fakt, że nawet po zaangażowaniu w sprawę firmy detektywistycznej Krzysztofa Rutkowskiego nikt z prokuratury, ani policji nie zainteresował się, gdzie przebywa i co porabia na wolności tak ważny świadek. Tymczasem grabił on ludzi z ich majątku.

Najprawdopodobniej był on informowany przez swoich wysoko postawionych „przyjaciół”. Dziwne i niejasne interesy świadka koronnego pod zmienionym nazwiskiem uznać należy za kompromitację polskiego wymiaru sprawiedliwości. Za tym stoją konkretni ludzie, których należy napiętnować. Ręka rękę myje, a pani Agnieszka nie ma żadnych szans na odzyskanie swoich pieniędzy. Tak jak i wiele innych ponad 40 poszkodowanych przez oszusta, któremu funkcjonariusze państwa polskiego zmienili personalia.

Patryk Medyński

Fot. Wiktor Kalita