Przejdź do głównej treści

Wchodzili z okrzykiem: Nic nam nie zabrali!

 Rozmowa z Renatą Kopacką, Jarosławem Obremskim i Pawłem Skrzywankiem, działaczami „Dwunastki” - studenckiej organizacji opozycyjnej z lat 80. XX w.






Marta Kuriata: Witamy Państwa i dziękujemy, że mimo wielu zajęć znaleźli Państwo czas, aby porozmawiać z nami. Cieszymy się, że wyrazili Państwo zgodę na to, aby przybliżyć nam historię swojej działalności opozycyjnej. Na początku chciałabym, aby Państwo powiedzieli kilka słów o sobie. Czym zajmują się Państwo dziś?

Jarosław Obremski: Jestem wiceprezydentem Wrocławia, zajmuję się kulturą, sportem, edukacją, pomocą społeczną oraz współpracą zagraniczną. Mam jeszcze lotnisko... (pod opieką, przyp. red.)

Renata Kopacka: Podobnie jak wcześniej mówiący jestem z wykształcenia chemiczką. Pracuję w swoim zawodzie a dodatkowo zrobiłam kwalifikacje z języka niemieckiego. Aktualnie jestem pracownikiem Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Środzie Śląskiej.

Paweł Skrzywanek: Z wykształcenia jestem historykiem, a obecnie prezesem miejskiej spółki - Wrocławskie Centrum SPA. Zajmuję się szeroko rozumianą rekreacją i rehabilitacją.

M.K: Proponuję zacząć od krótkiej charakterystyki życia studenckiego drugiej połowy lat 80 - tych, lat szczególnie Państwu bliskich.

J.O.: Studia szczęśliwie rozpocząłem w roku 1981 była to końcówka „karnawału solidarności”, a początek aktywności społecznej. Był to okres strajków przed rozpoczęciem stanu wojennego. Strajków ludzi, którzy sprzeciwiali się ówczesnemu systemowi władzy, który obowiązywał w Polsce. We Wrocławiu ważnym dniem był 31 sierpnia 1982 roku, kiedy to prawie sto tysięcy ludzi było na ulicach. Potem było już coraz bardziej pasywnie. Angażowanie się natomiast w działalność podziemną było dla mnie czasem emocjonującym, choć nie tęsknię za nim. Część studentów angażowała się w ramach studenckiej aktywności w działalność Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Była to jedyna niekomunistyczna organizacja, przez którą przeszli Grzegorz Schetyna, Ryszard Czarnecki, Bogdan Zdrojewski. Byli też studenci, którzy próbowali czerpać korzyści z tego, że byli blisko władzy. Stwarzało im to szanse wyjazdów zagranicznych, dorabiania na zachodzie, przywożenia dolarów. Pokusa współpracy z reżimem była więc duża.

R.K.: Podczas wypowiedzi Jarka przypomniałam sobie o działalności ZSP. Obiecywali oni wyjazdy na OHP-y do DDR czy do Czechosłowacji. Wyjazdy mało kosztowne, lecz pod warunkiem bycia członkiem tej organizacji. Ja się do niej zapisałam, ponieważ jako mieszkanka Środy Śląskiej nie znałam pewnych faktów. Byłam na jednym z obozów, lecz po tygodniu zastrajkowaliśmy, ponieważ warunki nie były takie, jak obiecywano. Przez dłuższy czas patrzono na mnie przez pryzmat tego, że byłam w tej organizacji, choć ja tam nic nie zrobiłam. Potem zetknęłam się z duszpasterstwem akademickim i pozostaję w nim do dziś. Studia był to czas, w którym bardzo dużo się nauczyłam i wdrażam to teraz w moje życie w pracy z młodzieżą.

P.S.: Zawsze jest tak, że przełom średniej szkoły i studiów jest takim okresem, w którym człowiek się krystalizuje, wprowadza w dorosłe życie. Studia rozpocząłem w 1984 roku, w bardzo dziwnym momencie. Zabito wówczas ks. Popiełuszkę i był to sygnał, że komuniści są zdolni do największych zbrodni. Ksiądz Jerzy Popiełuszko należał do ludzi z kręgów, które znaliśmy jako uczestnicy duszpasterstwa. Nasi wrocławscy księża Stanisław Orzechowski, ojciec Ludwik Wiśniewski, ksiądz Andrzej były to osoby, które też na ubeckich listach się znajdowały i ich życie było zagrożone. Początek moich studiów był to czas kompletnie absurdalny, kompletnie zakłamanego systemu.

Monika Fleming: Czy odczuwali państwo w tym okresie strach przed represjami ze strony władz?

J.O.: U mnie lęk był wcześniej. Kolega mego ojca załatwił mi taki kontakt konspiracyjny. Miałem drukować i zostałem przyuczony do drukowania z dnia na dzień. Przyprowadzili mnie na pierwsze spotkanie i ten, który mnie odbierał mówi „Co? Co takiego młodego mi tu przyprowadziłeś?!”. A zwracając się do mnie „Ty wiesz, że jak cię teraz złapią to jest za to osiem lat!” Przytaknąłem, a on „A jak będą cię bili to nakapujesz nas?” Nie – odpowiedziałem. „A jak będą cię mocno bili to nakapujesz nas?” To była forma zaprzysiężenia! Szczęśliwie byłem tam tylko kilka razy, dokładnie ta moja działalność trwała miesiąc. Miałem jedną przypadłość, że nie byłem zbyt silny, a wałek wymagał dużej siły. I tym wałkiem, jeśli jest się słabszym, bardziej uderza się o ramkę, co powoduje dość rytmiczny stukot. Drukowanie odbywało się w mieszkaniu, więc istniało niebezpieczeństwo,  że ktoś się domyśli, co to za hałas. Moja działalność jako drukarza skończyła się po miesiącu, szczęśliwym dla mnie zbiegiem okoliczności: drukarnia, którą miałem przejąć i prowadzić wpadła. Był lęk i pozostał we mnie bardzo długo, budziłem się o szóstej rano, kiedy „oni” brali, i czekałem, czy po mnie przyszli. Tłumaczyłem sobie, że trzeba wytrzymać. Był taki „mały konspirator”  - jak wytrzymać bicie. To właśnie przez strach trafiłem do Dominika (duszpasterstwo akademickie, przyp. red.).

  Strajk studencki w Instytucie Polonistyki (1988 rok)

P.S.: Myślę, że warto mówić o tym strachu. Pamiętam taki moment, kiedy mieliśmy z Jarkiem zdecydować o strajku. ZOMO spacyfikowało Nową Hutę, a strajk miał być w obronie robotników Nowej Huty. Pamiętam, jak dziś, jak siedzieliśmy na Ostrowie Tumskim i mieliśmy wielkie obawy, co do tego, że jeżeli komuniści użyli ZOMO-wców przeciwko robotnikom, to co dopiero dla nich studenci!

R.K.: W roku 1987 studenci z duszpasterstwa pojechali na mszę papieską do Gdańska. I dla mnie straszne było to, że po mszy, solidaryzując się ze stoczniowcami, siedliśmy na jezdni. Ja też usiadłam, a wiecie, że siedząc człowiek był bezbronny, jest to pozycja, że możesz się tylko osłaniać. Nagle ruszyło na nas ZOMO... z pałami... i wtedy już nie siedziałam. Zmykałam. To był autentyczny strach. Nawet nie patrzyłam kto koło mnie biegł. W pewnym momencie schowałam się za jakąś szopę, to było na obrzeżach miasta, stała tam jeszcze jedna osoba i ja słyszałam bicie mojego i jej serca, i wiecie, jakie to było głośne bicie...

J.O.: Wizyta w Gdańsku pokazywała jak ja się zmieniłem. W 1983 roku, gdy Papież był  we Wrocławiu służba mnie złapała z flagą. W 1987 roku służba zabierała drzewce. Pamiętam, że jedyny raz w życiu użyłem przemocy, ponieważ kijem zacząłem bić tego gościa ze służb bezpieczeństwa. Ze mną był Paweł Kocięba, który też mu przyłożył i autentycznie się nas przestraszyli. Wrocław wchodził z okrzykiem: ”Nic nam nie zabrali!”.

M.F.: Teraz prosiłabym, aby Państwo opowiedzieli nam o powstaniu i działalności „Dwunastki”, opozycyjnej organizacji, którą Państwo stworzyli...

M.K: Skąd taka nazwa, pochodzenie. Nawiązanie do dwunastu apostołów, dwunastu miesięcy?

J.O.: Nie, nie. Dużo prościej. W 1985 roku rozwiązany został samorząd studencki. W pewnym momencie stwierdziliśmy, że powołujemy samorząd w ten sposób, że dwunastu mówi, że jest samorządem… Swoją działalność rozpoczęliśmy od pisaliśmy tekstów dot. różnych spraw, od rzeczy socjalnych po rzeczy polityczne. Pierwszy tekst był w 1986 czy 1987 roku, był to czas, w którym coś się działo na świecie: w Chinach, były manifestacje w Ameryce Południowej, w Seulu. Umieściliśmy tam tekst z piosenki: „Studencie, studenciku siedź na dupie i nie ryzykuj”. Nasze działanie szybko przerodziły się w metodyczną pracę, rozmawiał z nami sam rektor i nawet służba bezpieczeństwa chciała z nami konsultować pewne problemy.

Przywódca strajku na „Polonistyce”, Krzysztof Jakubczak (1988 rok).

P.S.: Wszystko to było ciekawe, ponieważ my byliśmy jawni w tym momencie, w którym to Solidarność szukała swojego miejsca. Nie bojąc się mówienia głośno nazwisk, pokazując twarze, trafiliśmy w dobrą aurę.

J.O.: Był też pomysł, żeby robić imprezy studenckie. W tym okresie we Wrocławiu działała Pomarańczowa Alternatywa, ale wcześniej były też nasze happeningi, w których Paweł mocno uczestniczył.

P.S.: To było najfajniejsze doświadczenie, bo kiedy mówi się o Pomarańczowej Alternatywie to warto wspomnieć, że byli tam ludzie i z Dwunastki i z duszpasterstwa. I byli bardzo aktywnymi uczestnikami. Myślę, że warto wspomnieć Krzysia Jakubczaka, który nad wszystkim czuwał. Paweł Kocięba był najbardziej cenionym liderem.

J.O.: Ja chciałbym tu jeszcze powiedzieć o takiej śmiesznej rzeczy, która była konsekwencją happeningu. Po happeningach najczęściej zatrzymywali ludzi na przesłuchania, to była najbardziej łagodna forma pierwszego kontaktu ze służbą bezpieczeństwa. Wspominamy często przesłuchanie Renaty, kiedy zatrzymano nas (po rajdzie na Ślężę, w czasie którego wszyscy uczestnicy byli przebrani - przyp. red.), pytana o transparenty, odpowiedziała, że frędzle od abażuru, który mała na głowie zasłaniały jej wszystko i nic nie widziała.

 

Strajk studencki w Instytucie Polonistyki (1988 rok)

R.K.: Ale to była prawda...

J.O.: Ta historia pokazuje, że staraliśmy się poprzez kpinę zmniejszyć strach.

R.K.: Ja chciałabym dodać jeszcze inną historię związaną z tą imprezą, która odbyła się z siódmego na ósmego marca i pamiętam, że to było w jednej sali konferencyjnej, to było ważne, że trzymali nas w jednej sali i nie byłam sama, wokół mnie byli ludzie, których znałam, którym ufałam. I nie zapomnę , jak o dwunastej w nocy, wymieniony już wcześniej, Paweł Kocięba a za nim wszyscy panowie odśpiewali nam najwspanialsze „Sto lat” z okazji dnia kobiet. Od razu wszyscy poczuliśmy się lepiej. Później w nocy rozmieścili nas w różnych celach, ale w tej celi też nie byłam sama, oprócz mnie były jeszcze dwie dziewczyny i bardzo ważne było to, że byłyśmy razem. Oczywiście spędziłyśmy tam jedną noc, tak więc nie ma tu co mówić o bohaterstwie.... i w przeciwieństwie do Gdańska tym razem się nie bałam.

M.K.: Czy możemy zgodnie stwierdzić, że zdobyli Państwo rozgłos dzięki działalności w Dwunastce?

J.O.: Tak, cała Europa o nas mówiła w radiu.

M.K.: Proszę powiedzieć konkretnie, jaką formę przybierały akcje prowadzone przez dwunastkę.

P.S.: Było skandowanie, były happeningi, hasła pod ZOO by uwolnić Lisa na przykład, ponieważ Bogdan Lis siedział wtedy w więzieniu. Po Wrocławiu jeździł Fredruś. Dwunastka zrobiła takie ciekawe wyłomy, konsekwencją naszych działań było na przykład to, że nasz rektor konsultował z nami różne sprawy. Zdanie nasze jako Dwunastki było poważnie brane pod uwagę, kiedy zasiadałem w Senacie Uniwersytetu Wrocławskiego.

M.F.: Powrócimy do sprawy happeningów. Kto był ich pomysłodawcą i jak do nich doszło?

J.O.: W najprostszy sposób, mianowicie wziął nas rektor i ochrzanił, że robimy tylko rzeczy antyreżimowe. Powiedział nam, że w akademiku Ul zrobili taką imprezę, w czasie której wynajęli autobus Fredruś, wtoczyli beczkę piwa, część przez burty wyleciała i tak dalej. I myśmy stwierdzili: dobra, to Ci rektor też taką samą imprezę zrobimy.

R.K.: Ale bez piwa.

J.O.: Mieliśmy kolegę, którego mama pracowała w teatrze polskim, on wypożyczył stroje i pojechaliśmy na przejażdżkę. Przejeżdżaliśmy koło domu Frasyniuka i to było strasznie zabawne, bo dziewczyny wyrzuciły dwa goździki a potem się okazało, że policjanci, którzy pilnowali tego budynku napisali notatkę: „Nieudana studencka próba ułożenia z kwiatów krzyża”.

M.F.: Jak reagowali rodzice? Byli Państwo wówczas bardzo młodzi.

J.O.: Moi rodzice uważali, że jestem dorosły i poważny, mogę robić, co chcę. Mam wielki szacunek do rodziców, że nigdy mi nie zakazywali. Jedyną rzeczą, jaką mi ojciec powiedział po stanie wojennym to: uważaj. Jak mnie pierwszy raz zatrzymali, to mój rodzic był głęboko przekonany, że żywy nie wrócę, ponieważ mój dziadek, którego nie znałem, po przesłuchaniu został rzucony pod drzwi babci i po trzech dniach zmarł. Był bity, kopany, uderzany pistoletem po głowie.

Dziękujemy za rozmowę!

Rozmowę przeprowadziły uczennice Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych
w Środzie Śląskiej:
Marta Kuriata i Monika Fleming
pod kierunkiem nauczyciela historii
mgr  Bianki Pietrzak

NAJNOWSZE PUBLIKACJE:

ogrody pawlowski trawniki www


Handlo Trans

Średzka Woda


A ja się pytam po co to i na co to szkoda kasy ? W Środzie to ...
Z tym chłopakiem to fantazja ich poniosła. Byłam akurat na zakupach w Dino i widziałam wszystko, ...
Na podwórku przy ulicy Kilińskiego zamontowano nowe wiaty śmietnikowe - to odpowiedź na liczne sygnały mieszkańców ...

Lokalne ogłoszenia drobne

16.06.2025 07:03 wrote:
Interesują mnie stare: Obrazy, Ikony, Srebro, Sztućce, Porcelana, Ceramika, Szkło kolor, Srebro, Platery, Stare Lampy, Lampy naftowe, Ample, Fig…
03.01.2025 17:44 wrote:
Sprzedam dom w miejscowości Wilczków gm. Malczyce, pow. 77,40 m2, trzy pokoje, w trakcie remontu, nowe okna, instalacja elektryczna i wodna, poz…
02.01.2025 09:02 wrote:
SKUP ANTYKÓW - GOTÓWKA – SPRAWDŹ ! Kupię stare Obrazy, Obrazki, Ikony, Witraże, Porcelana, Srebro, Sztućce, Zegarki, Lampy, Figurki, Rzeźby, Pła…