W tym roku 22 stycznia przypada 123. rocznica urodzin tego wybitnego Polaka. Wspólnie z właścicielami Gazety Roland, panią Olą i moją skromną osobą, przypominamy każdego roku średzianom tego oficera. Warto przy okazji tej rocznicy opowiedzieć „O Polskich pilotach naszej dumie, którzy sławili imię Żołnierza Polskiego na świecie”. Podobne słowa wypowiedział generał Władysław Anders w 1943 r.
Kapitan pilot Jan Hryniewicz
Polskie Siły Powietrze w Wielkiej Brytanii podczas II wojny światowej liczyły ponad 17 tysięcy kobiet i mężczyzn (piloci i personel naziemny). W sumie sformowano 4 dywizjony bombowe: 300, 301, 304 i 305. Dziewięć dywizjonów myśliwskich - 302, 303, 306 , 308, 315, 316, 317, w tym jeden myśliwski nocny ”Lwowskich Puchaczy” - 307. I jeden współpracy z armią - 309. Około 100 polskich pilotów służyło w brytyjskich dywizjonach Royal Air Force.
Piękna kartę zapisały kobiety – Air Transport Auxiliary, Kapitan Stefania Wojtulanis, Porucznik Anna Leska, Porucznik Jadwiga Piłsudska, córka Marszałka Józefa Piłsudskiego. Te dzielne kobiety potrafiły pilotować 23 typy samolotów bojowych, w tym dwusilnikowe bombowce. Transportowały samoloty z lotnisk polowych do fabryk celem usunięcia uszkodzeń oraz odstawiały nowe samoloty z fabryk na lotniska. Latały pomimo mgły, omijając zapory balonowe. Wymagało to żelaznych nerwów i mistrzowskiego pilotażu. Tym bardziej, że te samoloty pozbawione były karabinów maszynowych, co czyniło je bezbronnymi w razie ataków niemieckich myśliwców oraz nie mogły korzystać z radia.
Dywizjon 309, w którym służył kapitan Hryniewicz, latał na samolotach rozpoznawczo - obserwacyjnych Westland Lysander. Nie był to krzyk techniki lotniczej, ale z chwilą otrzymania super nowoczesnych samolotów North American Mustang, pilot tego dywizjonu Janusz Lewkowicz zafascynowany tym samolotem chciał sprawdzić jego możliwości – zasięg. I taka okazja nadarzyła się 27 września 1942 r. podczas lotu ćwiczebnego nad Morzem Północnym. Lewkowicz, absolwent Politechniki Warszawskiej obliczył, że samolot ten ma zaniżone parametry techniczne. Postanowił więc przelecieć nad Morzem Północnym i zaatakować niemieckie cele naziemne w Norwegii. Jak pomyślał tak uczynił. Po szczęśliwym i długo oczekiwanym powrocie dostał 8 dni aresztu za niesubordynację i pochwałę (?). Od tego czasu Mustangi latały dłużej i dalej. Odwaga, fantazja, waleczność. To cechy wszystkich polskich lotników.
Polskich lotników nazywano Orłami, ale ze względu na to, że walczyli na różnych kontynentach można śmiało nadać im nazwę „Sokołów wędrownych”. W czasie II wojny światowej polscy lotnicy walczą w Polsce broniąc Ojczyzny przed Niemcami, Sowietami i Słowakami - latem 1939 r. W 1940 roku walczą we Francji odpierając ataki Niemców. Od 15 września 1940 r. do 8 maja 1945 r. bronią Wielką Brytanię. Atakują wojska niemieckie w Norwegii, patrolują kanał La Manche, zatokę Biskajską i Atlantyk. Bombardują wojska niemieckie i infrastrukturę we Francji, Belgii, Holandii i Niemczech.
Witold Urbanowicz były dowódca dywizjonu 303 postanawia razem z lotnikami amerykańskimi walczyć w Chinach przeciwko Japończykom w amerykańskim dywizjonie „Latające Tygrysy”, wykazując się dużą skutecznością zwalczając myśliwce Mitsubishi „Zero”.
15 polskich pilotów razem z najskuteczniejszym polskim pilotem Stanisławem Skalskim wspomaga wojska brytyjskie w Afryce Północnej. Powstaje tzw. „Cyrk Skalskiego”. Są zabójczo skuteczni niszcząc w walce 25 niemieckich i włoskich samolotów. Kapitan Eugeniusz Horbaczewski zestrzelił 5 nieprzyjacielskich samolotów. Wykazują się przy tym iście ułańską fantazją. Startują jednocześnie w sześć samolotów Supermarine Spitfire żeby nie tracić czasu. Anglicy w porywach zazdrości potrafią tylko we dwóch jednocześnie startować.
Podczas Alianckiej inwazji na Sycylię i Włochy, Stanisław Skalski dowodzi brytyjskim dywizjonem „County of London”. Ale nie do pobicia okazał się inny polski pilot walczący w brytyjskim 501 Dywizjonie RAF. To sierżant Antoni Głowacki. 24 sierpnia 1940 r. w trzech lotach bojowych jednego dnia zestrzelił 2 Junkersy 88 (szybki bombowiec 2 silnikowy) oraz 3 Messerschmitty Bf 109 (doskonały jednomiejscowy samolot myśliwski). A tak jedno swoje zwycięstwo komentuje ten As lotniczy: „Łapię najbliższą maszynę szwabską i naciskam spust z odległości 200m . Czuję jak odrzut 8 karabinów maszynowych , hamuje szybkość mojego Hurricane. Dostał! Dostał! Junkers 88 spada pionowo w dół”. Antoni Głowacki po tym sukcesie i wypadku lotniczym przenosi się do polskich dywizjonów i walczy w sławnym 303 i 309 w tym, w którym służył kapitan Jan Hryniewicz.
Polscy piloci eskortowali też konwoje statków z zaopatrzeniem z USA do portu w Murmańsku (żywność, broń i amunicja) dla Rosji sowieckiej. Wielkim poświęceniem były loty załóg brytyjskich, polskich oraz południowoafrykańskich - 148 Eskadry RAF, 31 dywizjonu SAAF, Eskadry do zadań Specjalnych, z Brindisi (Włochy) do walczącej Warszawy w 1944 r.
18 września 1944 r. podczas Powstania Warszawskiego nad Warszawą pojawiło się 107 amerykańskich bombowców B17 z pomocą dla walczących powstańców. Ogromne straty w samolotach i załogach oraz brak zgody Stalina na lądowanie samolotów po stronie sowieckiej, zakończyło lotniczą pomoc dla krwawiącej Warszawy.
O ogromnym wysiłku tych ludzi napisał książkę poczytny brytyjski historyk pochodzenia polskiego Adam Zamoyski - „Zapomniane Dywizjony”. W tej publikacji czytamy, że polscy piloci podczas II wojny światowej:
- zatopili 3 pełnomorskie wrogie statki
- 8 miniaturowych łodzi podwodnych
- 2 łodzie podwodne „UBoot”
- 30 wrogich statków morskich uszkodzili
- zestrzelili 190 rakiet V1
- uszkodzili 1171 czołgów i transporterów opancerzonych.
- zniszczyli 84 Lokomotywy i 606 wagonów kolejowych
- zestrzelili 745 samolotów (niemieckie, włoskie, japońskie)
- prawdopodobnie zniszczyli 175 samolotów wroga
- 265 samolotów uszkodzili
- wykonali 102 tysiące lotów bojowych
- walcząc o wolną Polskę oddało życie na obcej ziemi ok. 2000 pilotów, a 1500 zostało rannych.
Jednym z tych wspaniałych Polaków był mieszkaniec Środy Śląskiej pułkownik pilot Jan Hryniewicz, zaprzyjaźniony z moim ojcem Władysławem Kopaczem (drugi z lewej na zdjęciu poniżej). Częsty gość w mieszkaniu moich rodziców w średzkim rynku. Pamiętam, że ojciec mój częstował pułkownika wybornym czerwonym winem porzeczkowym z karafki ze śląskiej Huty Josephine, a Jan Hryniewicz chwalił umiejętności winiarskie gospodarza. Tych dwóch oficerów uczyło średzką młodzież patriotyzmu, modelarstwa lotniczego i zaszczepiło u wielu bakcyla lotniczego.
Woytek Kopacz & Krystian Macinkiewicz
P.S.
W przeciwieństwie do wielu innych miast z bogatą historią, średzkie parki są bezimienne. Dlatego mam propozycję, a zarazem prośbę dla władz Środy Śląskiej o upamiętnienie pułkownika pilota Jana Hryniewicza, ps. "Katoczek" i nazwanie jego imieniem parku miejskiego między ulicami Wrocławską i Konstytucji 3 Maja. Fontannę można nazwać "Katoczek", co po Wileńsku znaczy kotek, koteczek.
Woytek Kopacz
Środa Śląska, 01.09.2009 r. - uroczystość odsłonięcia tablicy pamiątkowej poświęconej pułkownikowi pilotowi Janowi Hryniewiczowi
1. <Lepszy dobór kadry....< To teoria, a praktyka jest taka, że UM zmienił się ...