Imieniny:

33 lata
    Dział: Historia niedziela, 16 listopad 2025 13:27


Średzka Odyseja – ze wspomnień mieszkańca


Władysław Kopacz, autor wspomnień, urodził się 1 września 1921 r. w Dołuszycach, wsi pod Bochnią. Żołnierz Armii Poznań, obrońca Lwowa w 1939 r. Po pięcioletnim pobycie w niemieckim obozie pracy, w czerwcu 1945 r. po raz pierwszy zjawia się w Środzie Śląskiej. Od lipca zaczyna pracować w Starostwie Powiatowym jako urzędnik. Na polecenie starosty, Władysława Gałuszki, w sierpniu 1945 r. opracował pierwszą polską mapę powiatu średzkiego!






Skomentuj

Po wieloletnim pobycie w niemieckim obozie pracy Waffenfabrik Dreetz swobodnie komunikował się z Niemcami – autochtonami w ich języku. Od nich uzyskał niezbędne informacje i materiały dotyczące sporządzenia mapy powiatu. Mapa ta wisiała w Starostwie i wielu robiło odbitki przez kalkę dla siebie. Szybko więc uległa zniszczeniu. We wrześniu 1945 r. następny starosta, Romuald Czapliński, polecił wykonać nową mapę. Po półrocznym oczekiwaniu, za wykonaną pracę Władysław Kopacz otrzymał awans i dwa litry spirytusu. Mapa służyła urzędowi parę lat.

Następne polecenie starosty, jak w amerykańskim westernie: sprowadzić z okolic Kłodzka i Bystrzycy Kłodzkiej sześćset sztuk bydła, w tym krów mlecznych, do Środy Śląskiej. Nie było to łatwe zadanie dla paru dwudziestoletnich młodzieńców.

Niemcy chowali krowy – wyganiali je do lasu lub górskich dolin. Byli wrogo nastawieni do Polaków. Jedna Niemka napuściła na nas – wspomina Władysław Kopacz – polskiego komunistę z czerwoną opaską PPR. Ale o dziwo, ten po wylegitymowaniu nas zapewnił, że od tej chwili Niemcy będą oddawali nam krowy chętniej. Było to w okolicy Szlagowa. Najwidoczniej czerwona opaska na ramieniu kojarzyła się Niemkom i Niemcom z ich silną nazistowską władzą, więc wykonali polecenie komunisty. Zaczął padać deszcz, mamy już prawie wszystkie krowy, ale nikt nie zapewnił nam jedzenia i kwater. Wyszło na to – radźcie sobie sami.

Bardzo wolno przemierzaliśmy ostatni etap górski, wciąż we mgle i deszczu. W pewnym momencie natrafiliśmy na kolumnę samochodów sowieckiej armii. Pijani sołdaci strzelali w powietrze z „pepeszek”, strasząc krowy, które ze zmęczenia padały na drodze. Część bydła się rozpierzchła, część odjechała. Tuż przy granicy z Czechami, w miejscowości Głuszyca, zobaczyliśmy ogromny targ i masę uciekinierów w niemieckich mundurach. Część tych ludzi była uzbrojona. Nasi konwojenci milicjanci zwietrzyli „krowi interes” i pili już wódkę z Czechami. Gdy zapytałem po niemiecku, gdzie jest biuro burmistrza, drab w esesmańskim mundurze – podobno burmistrz – złapał mnie jak aresztanta. Odniosłem wrażenie, że zaraz strzeli mi w głowę z pistoletu, który trzymał w ręce. Zacząłem tłumaczyć, że pędzimy te krowy do Neumarkt, gdzie oprócz kilkudziesięciu Polaków jest kilka tysięcy niemieckich kobiet i dzieci, i to mleko też dla tych dzieci. Niemiec kazał swoim ludziom w mundurach feldgrau sprawdzić, czy mówię prawdę i przeliczyć zwierzęta. Gdy sprawdzili, pozwolili nam odejść i dalej transportować bydło. Odetchnęliśmy z nadzieją, że to koniec tej gehenny. Odwracamy się z Jurkiem Rasińskim i kapralem Wasiewskim, a za nami idzie grupa esesmanów z SS Galizien – Ukraińcy w niemieckich mundurach z bronią. Byliśmy przekonani, że to ostatnie nasze chwile. Cicho zaczęliśmy się modlić. Pod lasem Ukraińcy strzelili w naszym kierunku i odeszli w góry.

Nasza wędrówka trwała około dwóch tygodni. Po drodze tabliczki, wstążeczki z napisem: „Miny”. Wszędzie mnóstwo niewybuchów, powbijane w asfalt pociski moździerzowe. Mijamy Imbramowice. Krowy wchodzą na pole z minami. Zjawia się sowiecka „razwiedka”. Sowieci każą nam zabrać krowy z pola minowego. Ale jak? Po chwili krowy same schodzą z pola. Odstawiamy stado bezpiecznie do Kostomłotów, wójt Hartmann podpisuje papiery, gratuluje nam „bezpiecznego konwoju”. Przyjeżdża jakaś komisja ze Środy Śląskiej – znam tych gości – z pretensjami i podejrzeniami. Dlaczego tak mało krów przyprowadziliście? Co zrobiliście z mlekiem? Gdzie jest masło? Dwa tygodnie ryzykowaliśmy swoim życiem, głodni i potwornie zmęczeni. A oni: dlaczego to, dlaczego tamto. Dlaczego do Powiatu, Starostwa nie przywieźliście śmietany i masła?

Jak widać, czasy mijają, a ludzie jak zwykle.

Na podstawie wspomnień Władysława Kopacza tekst opracował syn Woytek Kopacz


Nie zatrzymuj tej wiadomości – podaj dalej!




 

Artykuły w kategorii:


Wczytywanie komentarza... Komentarz zostanie odświeżony po 00:00.
Zaloguj się aby dodać komentarz.
pozostały limit znaków.
Zaloguj się za pomocą ( Zarejestruj się? )

Lokalna REKLAMA Prawdziwe marki, prawdziwi ludzie, lokalne historie.
Kontakt w sprawie Twojej reklamy: +48 500 027 343 reklama@roland-gazeta.pl