Jednak co robić, kiedy potrzebujemy pomocy i czy w danej placówce otrzymamy należytą opiekę? Takiej oczekiwał chory mieszkaniec naszego powiatu i jego rodzina.
Pan Zdzisław Andrasik, mieszkaniec Piersna w gminie Kostomłoty, w nocy z wtorku na środę 11 lipca 2012 r. trafił na odział Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu im. J. Gromkowskiego, gdzie leczył się wcześniej. Od kilku lat chorował przewlekłe, a kiedy jego stan się pogorszył, żona wraz z córką uznały, że powinien jak najszybciej trafić do szpitala.
- Tato został przyjęty na odział, my z mamą wróciłyśmy do domu zabierając ze sobą jego odzież. Został tam w piżamie szpitalnej i sportowych białych butach. W środę wróciłam do szpitala, przywiozłam tacie potrzebne rzeczy i kosmetyki. W czwartek tato skontaktował się z mamą z telefonu pacjenta, który dzielił z nim salę szpitalną, pytał – kiedy go odwiedzimy? Mama odpowiedziała, że przyjedziemy w niedzielę – wspomina pani Ewelina.
Wypisał się na własne żądanie?
Osoby bliskie pojawiły się w szpitalu 13 lipca 2012 r. w godzinach popołudniowych. Jednak w sali, w której w środę córka odwiedziła ojca, już go nie było. - Oczywiście pierwsze pytanie, jakie zadałam było – gdzie tato został przeniesiony? Wtedy usłyszałam to, czego nie chciałam usłyszeć: Pacjenta nie ma! Nie odpuszczałam, dopytywałam, w końcu chodziło tu o mojego tatę: Pacjent wyszedł w piątek i nie wrócił – odpowiedziała mi pielęgniarka. Jak twierdziła, tato miał się wypisać na własne żądanie. Następnie twierdzono, że sprawę zaginięcia zgłoszono na policję. Jak się okazało na przełomie czasu szpital nie posiadał żadnych dokumentów potwierdzających fakt, że tato wypisał się ze szpitala na własne żądanie oraz, że został wypisany przez lekarza, a fakt zaginięcia zgłosiliśmy my - opowiada córka pana Zdzisława, co jej zdaniem znaczy, że ojciec jest nadal pacjentem szpitala.
Zapytana przez rodzinę pielęgniarka o rzeczy pana Zdzisława podała córce zawiniątko. - Ubrania taty były w czarnym worku na śmieci. Jak się później okazało, w środku znajdowała się piżama, która świadczyła o tym, że tato się przebrał, tylko na pewno nie w swoje ubrania, bo te w dniu przyjęcia zabrałam do domu – podkreśla p. Ewelina. - Jego stan nie mógł pozwolić, aby odszedł daleko, kiedy go odwiedziłam kontakt z nim był utrudniony, a ja nie zauważyłam poprawy zdrowia – wyjaśnia. - Gdyby szpital poinformował nas wcześniej, tego samego dnia, szanse na odnalezienie taty byłyby większe - mówi z żalem kobieta.
Gdzie jest Pan Zdzisław i co się z nim dzieje?
Żona mężczyzny próbowała kilkukrotnie uzyskać informacje oraz dokumentację szpitalną, ale jak twierdzi, nigdy nic nie otrzymała. W budynku znajdują się kamery, więc prosiła o sprawdzenie nagrań, jednak w zamian miała usłyszeć odpowiedź: – Są, ale nie nagrywają… I tak ja tłumaczy córka, od 7 lat czekają na jakiekolwiek informacje i szukają mężczyzny "na własną rękę", bo jedyną pomoc jaką uzyskały, to wprowadzenie go do bazy osób zaginionych...
Rodzina pana Zdzisława Andrasika prosi pacjentów, którzy wówczas byli w szpitalu oraz osoby, które być może wiedzą, gdzie obecnie przebywa - o kontakt z ITAKĄ - Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych TUTAJ lub pod nr 22 654 70 70.
Mężczyzna zaginął 13 lipca 2012 r. Obecny wiek to 46 lat. Ma 168 cm wzrostu, jest szczupły, ma niebieskie oczy i ciemne włosy. Posiada tatuaże: łańcuszki z krzyżykiem na lewym i prawym przedramieniu oraz na trzema cyframi na prawym nadgarstku.
(kb) / fot. archiwum rodzinne