Zalegają tam stare meble, wnętrze po materacu do sypialni, rozbity TV, porcelanowa umywalka, wiaderka (pomimo sąsiadującego pojemnika na plastik/metale) stare obrazy i opony a nawet krzesła/taborety i stary fotel, który służy okolicznym "menelom" do przesiadywania z piwem/winem. Na domiar wszystkiego jest to składowisko odpadów zielonych, powstałych np. z przycinania pobliskiego żywopłotu, który rośnie 20 m obok.
Zielone odpady odbiera za darmo "Koza", ale po co dzwonić jak można wyrzucić byle gdzie, ważne aby daleko od siebie, prawda? Przypadkiem zagadnięci Panowie z firmy odbierającej odpady powiedzieli, że gabaryty zabiorą jak przyjdzie na to pora wynikająca z harmonogramu - i ja ich po części rozumiem. Natomiast oświadczyli, że zielonych odpadów nie zabiorą, czyli co? Czekamy aż zgniją? A może oby do zimy, to śnieg przykryje? Przecież za takie praktyki ustawa przewiduje podwyższoną opłatę, więc może czas z niej skorzystać?
Tamte śmieci nie spadły z nieba, zostały wyrzucone przez osoby robiące remont u siebie w mieszkaniu oraz Pana przycinającego równiutko żywopłot. Fajnie, że Pan dba o swoje podwórko, szkoda, że przy okazji nie ma Pan za grosz szacunku do innych i środowiska, popełniając przy tym wykroczenie.
Dziwi mnie, że straż miejska nie widzi problemu, bo chyba nie widzi jeżeli ten syf utrzymuje się kilka miesięcy (śmieci oczywiście rotują). Wystarczy zrobić mały wywiad w okolicy, a winny na pewno się znajdzie.
Czytelnik
(wszelkie dane zastrzeżone do wiadomości redakcji)
P.S. Do niedawna była tam stara muszla klozetowa, to by w sumie się zgadzało z pewnym porzekadłem - Ale burdel! Jeszcze tylko na(…)ać na środku.