I ów tytuł z popularnego onegdaj talk-show w telewizyjnej „Dwójce” Moniki Richardson wpisuje się w refleksję na temat niedzielnych wyborów do Europarlamentu.
51 mandatów zasili parlament polskimi głosami. Funkcje to intratne i w kolejce po brukselskie konfitury ustawiła się pokaźna grupa kandydatów ze wszystkich znaczących ugrupowań politycznych. Większość z nich już poznaliśmy, przeważnie z występów na forum krajowym. Czym zaszczycą wygrani nasz naród okaże się w kolejnej kadencji. Wszak obok absurdów na temat tego, że ślimak to ryba, a banan winien być w miarę wyprostowanym owocem, najważniejsza jest kasa – ta która płynie z UE do Polski i do kieszeni europosłów.
Jedna z zacnych Wysokich Komisji UE postanowiła na wniosek Francuzów zmienić klasyfikację gatunkową ślimaka. Dzięki temu Francuzi mogą dotować w ten sposób swoje rybołówstwo. Biolodzy, a głównie zoolodzy złapali się za głowę i do dziś nie wierzą jak to możliwe, że mięczak z dnia na dzień stał się rybą? Po prostu taksonomiczny fenomen. Z kolei na gruncie botaniki marchewka okazała się owocem. O instrukcji obsługi drabiny nawet nie wspomnę. Ale dodam, bo ważne: unijna norma na zakrzywienie banana wynosi poniżej 27 mm na 14 cm.
Tak ważne decyzje wymagają odwagi, dlatego nie bójmy się zagłosować na tych odważnych, którzy popróbują się w podejmowaniu tak istotnych dla Europy decyzji. Jest ich wielu i warto posłać ich do Brukseli, by nie bruździli nam w parlamencie krajowym.
Czas jeszcze, bo jesienią, na wybory najważniejsze, bo nasze, lokalne. Te traktować należy znacznie poważniej, gdyż kandydaci z gmin i powiatu nie będą zajmować się prostowaniem bananów i debatą o obsłudze drabiny. Wójtowie, burmistrz i starosta z pewnością zainteresują się możliwością pozyskania jak najwięcej pieniędzy z programów unijnych. A wybrani radni, mam nadzieję, ich wspieraniem w tym pozyskiwaniu, bo do zrobienia na naszych podwórkach gminnych jest jeszcze bardzo dużo.
Patryk Medyński