Od początku powstania samorządu powiatowego, czyli od 1 stycznia 1999 istotną pozycją w budżecie powiatu były pieniądze na zarządzanie drogami powiatowymi. Przy czym zawsze tych pieniędzy było za mało.
W tym czasie droga Środa Śl. - Ciechów zdążyła już zmienić nawierzchnię. Na jaką? - Jedźcie i zobaczcie. W sytuacji ciągłego braku pieniędzy należyte utrzymanie dróg jest dla powiatu znacznym obciążeniem. Szczególnie po okresie zimy. Nikt jednak wcześniej nie składał propozycji, którą złożyli w ubiegłym roku obecni starostwie. Po tym, jak burmistrz Środy Śl. wystąpił do nich o zmianę kategorii ulic w obrębie miasta z powiatowych na gminne, zaoferowali mu ich odsprzedaż. Dodajmy, że za gotówkę żywą i niemałą, bądź ekwiwalentnie.
Dlatego wszystkie słowa w tym tekście kieruję szczególnie do mieszkańców ulic: Wrocławskiej, Legnickiej, Oławskiej, Mostowej, Strzeleckiej, Świdnickiej, Malczyckiej, Kilińskiego, Wiejskiej, Kolejowej i tych mieszkających przy placu Wolności.
1 stycznia 1999 roku wprowadzono administrację powiatową, która nie jest, jak wielu sądzi, ani zwierzchnią władzą gmin, ani podległą władzą województw. Jest takim samym samorządem, jak gmina czy województwo. Różnica jest taka, że realizuje zadania publiczne, wyliczone w ustawie o samorządzie powiatowym. Dodajmy, że wykonuje je w imieniu własnym i na własną odpowiedzialność. W zakresie tych zadań jest transport zbiorowy i drogi publiczne. Nas interesują Drogi Czytelniku, właśnie owe drogi, przy których mieszkasz czy pracujesz.
„O pieniądzach się nie mówi, pieniądze się ma.”
Z dokonanych kalkulacji wynika, że z budżetu gminy na utrzymanie dróg powiatowych w obrębie miasta w okresie ostatnich kilku lat wydano ponad 6 mln złotych. Przy czym udział powiatu wynosi w ich utrzymaniu jedynie 15%. Zatem resztę pieniędzy zabuliła gmina. Nasuwa się zatem pytanie: co stoi na przeszkodzie, aby drogi powiatowe w obrębie miasta należały właśnie do miasta? Po analizie ekonomicznej, społecznej, prawnej, patologicznej, dendrologicznej i logicznej, znajdujemy tylko jedną odpowiedź: POLITYKA i to w odcieniu przewrotnej obłudy.
Ale czas robi swoje i w świat wędruje wiadomość, że Krasucki złamał prawo. Jak zatem ma się „Młynówka” do utrzymywania przez 9 lat powiatowych ulic w mieście, które przecież do gminy nie należą? To jakoś starostom nigdy nie przeszkadzało. A może zależało im na uświadomieniu mieszkańcom miasta, że Krasucki jest złym gospodarzem, bo finansuje coś, co do niego nie należy? Dlaczego członek Zarządu Powiatu, radny Kaczmarek tak mocno naciskał, aby burmistrz przekazał na rzecz powiatu pomieszczenia lokalowe Banku Zachodniego WBK i boisko szkolne przy Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym? Wówczas to wniosek burmistrza w sprawie zmiany kategorii dróg w mieście z powiatowych na gminne stałby się zasadny.
I w końcu kardynalne pytanie: co na tych sporach zyskują mieszkańcy Środy Śląskiej? Wszak Kaczmarek (nb. radny reprezentujący w Zarządzie Powiatu gminę Miękinia) mocno zapewniał, jak bardzo leży mu na sercu dobro mieszkańców powiatu i wygląd miasta, siedziby jego władz, a więc i Kaczmarka. O co więc chodzi z tym bankiem i boiskiem szkolnym?
„Ma coś z rycerza – zakuty łeb.”
Co do lokalu, w którym mieści się bank, chodzi o pieniądze, które trafiałyby z tytułu użytkowania zamiast do właściciela lokalu, budżetu gminy, to do budżetu powiatu. Przesłanka jest taka, że bank mieści się w budynku, którego większościowym właścicielem jest powiat. Poza powierzchnią użytkowaną przez bank, rzecz jasna. A powierzchnia ta przynosi profity.
Co do boiska przy SOSzW, to że jest ono nieruchomością gruntową gminy nie ma istotnego znaczenia. Burmistrz podczas posiedzenia Zarządu Powiatu wyraził wolę przekazania boiska.
„Nie widzę żadnego problemu. To już jest powiatu przez zasiedzenie” – powiedział. Błędnie wskazał jedynie prawną instytucję zasiedzenia, co nie zmienia faktu dobrej woli przekazania.
Ale o kant dupy dobrą wolę można sobie potłuc, bo tu nie chodzi o szkolne boisko, tylko o zaburzoną uprawianiem polityki kondycję emocjonalną władz powiatowych. Diagnoza taka oparta jest na prostym wniosku, że jeśli tak naprawdę zależałoby władzom powiatu na wizerunku Środy Śląskiej i dobru jej mieszkańców, nie czyniliby żadnych trudności, aby korzystając z własnych uprawnień, drogi w mieście miejskim władzom przekazać. Bo na co im drogi, skoro nie mają pieniędzy na ich utrzymanie? A co by to zmieniło? Dużo. Nowy właściciel podjąłby od razu starania o pieniądze na realizację dwóch zadań związanych z drogami: przebudowy (wyprofilowania) ich nawierzchni, z koncepcją jej odtworzenia już w nowej technologii i zagospodarowania rynku, a więc placu Wolności, z rewitalizacją jego nawierzchni. Dodajmy, o wyglądzie takim, jak w XIX wieku.
Ale niestety, jak to trafnie ujął pan starosta podczas posiedzenia Zarządu Powiatu: „Trudno jest wykonywać pewne inwestycje nie na swoim mieniu, więc poniekąd podzielam pański pogląd. Już na spotkaniach z panem pytałem, czy moglibyśmy trochę ponegocjować i postarać się coś „ugrać”. Natomiast pańskie stanowisko jest twarde i jednoznaczne”.
Koncepcje obecnego burmistrza pozostaną jednak tylko koncepcjami. A jeśli przyszłe wybory na ten fotel wygra kandydat z opcją myślenia pasującą do wyobraźni dzisiejszych starostów i politycznie z nimi pokumany, sprawa będzie błaha. Przekażą mu drogi za darmo, albo za symboliczną złotówkę lub bezproblemowo zmienią ich kategorię na gminne i wówczas pokażą, jacy to mocarni z nich politycy i świetni gospodarze. Tymczasem obecny burmistrz niech sobie siedzi na ratuszu stojącym na powiatowym placu Wolności i duma, jak zdobyć pieniądze na remonty nawierzchni dróg powiatowych w mieście. I niech nie zapomina przy tym, że ma jeszcze na utrzymaniu powiatowe Muzeum Regionalne, no i tradycyjnie... szpital, jak najbardziej, powiatowy.
Jeśli nie potrafisz, nie pchaj się na afisz, mówi przysłowie. A Wy, mieszkańcy wspomnianych ulic i placu, nie dajcie się zwieść plotom, jakoby niemoc jakaś trawiła burmistrza i władze miejskie. To nie o Wasze i Waszego miasta dobro tu chodzi, tylko o polityczne ambicje tych, którzy jak pies ogrodnika, sami nie zjedzą, a komuś też nie dadzą.
W wiekopomnym dziele „O wojnie” Karla von Clausewitza stoi takie oto zdanie:
„Niezależnie od oceny męstwa i stanowczości w czasie wojny istnieje jednak granica, po której przekroczeniu dalszy opór może być nazwany tylko rozpaczliwą głupotą”.