(FELIETON) Onegdaj w naszym Sejmie z ust Zbigniewa Siemiątkowskiego padły słowa, które rzetelnie oddają parlamentarną, tudzież polityczną, rzeczywistość. – Jedno zdanie: „Teraz panuje wiara w to, że jak się głośno krzyknie, to można zakrzyczeć rzeczywistość”.
A powiedział to na wiele miesięcy przed posiedzeniem sejmowej Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich. Komisji, podczas której, za namową posła Gosiewskiego, szopkę odstawili posłowie PiS z nadpremierem Kaczyńskim, siedzącym przy prawym ramieniu posłanki Szczypińskiej i rozhisteryzowanymi, frontalnymi politykami tej prawej i sprawiedliwej partii. Dla niektórych jedynie słusznej. Po odstawieniu szopki główni krzykacze obejrzeli się w TV. Co czuli? – niech będzie to ich smutnym doświadczeniem. Mawiał wszak Gogol: „ rozum jest naszym najbliższym sojusznikiem, często jednak pierwszy nas zdradza”.
Powyższe przywołuję, aby zadać pytanie o kondycję polityczną parlamentarzystów lokalnych, a to powiatowych. Jeszcze w czerwcu prominentny radny, którego napotkałem na miejskim trotuarze, nadmienił, że na powakacyjnej sesji może stanąć wniosek o rozwiązanie Rady Powiatu. „Wniosek wasz przepadnie z kretesem, bo nie wszyscy radni wiedzą, co to takiego honor, a do skuteczności wniosku potrzebna jest większość bezwzględna” – studzę zapał radnego i przypominam elementarną arytmetykę, czyli że dziewięć głosów nie załatwi tej sprawy. A skoro dobra wiara i dobre obyczaje nie są przyswajalne dla pozostałych ośmiu radnych, to mowy o powodzeniu wniosku być nie może. Nie dobro wszak powiatu leży tym radnym na sercu, ale dobro własnych ambicji. Mawiali starożytni: „argumentum ad crumenam” – o argumencie odwołującym się do kieszeni, i można palcem wskazać na tych, których paremia ta się tyczy. A tak przy okazji, jest jeszcze argument kija, obecnie już nieaktualny.
Stanęło w Radzie Powiatu na tym, że dziewięciu radnych jest w stanie zablokować wszystkie projekty uchwał, bądź decyzje zarządu i samego starosty. – I to również na pohybel tak zarządowi, jak i samemu staroście. Sytuacja taka stanowi, sensu proprio, porażkę tej rady. Przy czym osobiście, poza wysuniętą tu tezę, inaczej traktuję czyny starosty, który radnym nie jest. Jest za to podatny na wpływ najbliższych mu radnych-doradców, którzy – jak każdy z nas – mają tendencję do popełniania błędów. Bliski moim poglądom F. Bacon, twierdząc, że skłonni jesteśmy do popełniania błędów, jako jeden z przykładów na poparcie swej tezy przytacza konserwatyzm, który wg niego jest „naturalną skłonnością umysłu ludzkiego i wynika z postawy popierania raz przyjętych tez, chociażby wiele faktów temu zaprzeczało”.
Jak zatem potraktować zaistniałą sytuację w Radzie Powiatu? – czy jako normalną, która służyć będzie lokalnej społeczności, czy wręcz przeczącą zasadzie zdrowego rozsądku?
Niewątpliwie w Radzie Powiatu nastąpił przełom, wyrażający się arytmetycznie 9:8. Przełom to jednak połowiczny.
Uznałem, że warto na koniec zacytować słowa Roberta R. Robinsa:
„Nienawiść grupowa pojawia się szczególnie w okresach gwałtownych przemian społecznych. Łatwiej jest wykrzyczeć nienawiść do wrogów, spiskujących na naszą zgubę, niż przyznać się do upokorzenia lub bezradności”.