Z Ryszardem Tomaszewskim, polskim sztangistą, wielokrotnym złotym medalistą Igrzysk Paraolimpijskich, Mistrzem Świata, Europy i 24 krotnym mistrzem Polski, podczas Dolnośląskich Regionalnych Zawodów w Wyciskaniu Sztangi w Ciechowie, rozmawiał Patryk Medyński.
Zawody odbyły się w sobotę 22 października w ramach XV edycji Dnia Sportu Osób Niepełnosprawnych.
P.M.: Proszę przestawić ideę sportu osób niepełnosprawnych. Jest pan trenerem i zawodnikiem olimpijskim…
R.T.: Uprawiałem sport jeszcze przed wypadkiem. Grałem w piłkę ręczną w „Krośnie” Kalisz, w II lidze. Z wykształcenia jestem mechanikiem geologiem. Podczas robienia odwiertu urwał się element z wieży wiertniczej, który spadł mi na plecy uszkadzając kręgosłup. W tym roku mija już 40 lat od kiedy jeżdżę na wózku. Po wypadku odbywałem długą rehabilitację w Konstancinie i tam właśnie dowiedziałem się, że istnieje idea sportu osób niepełnosprawnych, o czym nie miałem wcześniej zielonego pojęcia. To był 1971 rok. Propaganda, dotycząca tego sportu była zerowa; nie pisało się o tym wcale. Był to zresztą czas budowania podwalin dla polskiego sportu osób niepełnosprawnych. Oczywiście nie od razu się w to zaangażowałem, gdyż najpierw musiałem w swoim życiu poprzestawiać pewne priorytety. Wszak moje życie z dnia na dzień stało się zupełnie inne. Z osoby, która była zupełnie sprawna zostałem kaleką. Ideą tą zaraził mnie znakomity mistrz polskiej rehabilitacji, profesor Marian Weiss. W „pozbieraniu się” pomogła mi przede wszystkim rodzina, także przyjaciele. Nie ma cudów. Myślę, że każdy miałby po takim nieszczęściu psychiczny dołek. Miałem 20 lat, wykształcenie. W zawodzie jako geolog przepracowałem niespełna rok czasu.
P.M.: Ale dzisiaj jest zupełnie inaczej, co się zatem zmieniło?
R.T.: Oczywiście. Pozbierałem się i bardzo szybko odnalazłem nową drogę życiową, na której mogłem się realizować, a więc w sportach siłowych. Pracowałem na to 25 lat. Byłem sześciokrotnie na Igrzyskach Paraolimpijskich, podczas których zdobyłem pięć medali: cztery złote i jeden srebrny.
P.M.: Zatem przypomnijmy sukcesy. Proszę powiedzieć, w których Igrzyskach pan uczestniczył?
R.T.: W Holandii w 1980 roku w Arnhem, zdobyłem srebrny medal. W 1984 roku w Stoke Mandeville w Wielkiej Brytanii, złoty medal. W 1988 w Seulu, złoty medal. W 1992 r. w Barcelonie, złoty medal. W 1996 roku w Atlancie, złoty medal. W Sydney w roku 2000 doznałem jednak kontuzji. Po drodze zdobyłem 7 tytułów Mistrza Świata, 12 tytułów Mistrza Europy i ustanowiłem ponad 20 rekordów świata. Do dzisiaj rekord świata w wyciskaniu ciężarów na ławeczce w wadze ciężkiej wynosi 233 kg.
P.M.: To stąd ten uśmiech na twarzy, radość i zadowolenie z życia?
R.T.: (śmiech). Nie. - Uśmiech na twarzy, gdyż cieszę się z młodzieży, która dzisiaj startuje. To uśmiech wynikający z radości, że tak wielu startuje. To w końcu wielka frajda, że mogę być ich trenerem, że mogę dzielić się swoimi umiejętnościami, które zdobyłem. Jestem tym przykładem, który mówi cała osobą, że jak można, to można. W moim osobistym życiu niewiele się zmieniło poza tym, że dziś patrzę na świat z niższej wysokości, bo nie stoję na nogach. Młodzi ludzie przychodzą na treningi, patrzą na mnie i nabierają pewności, że skoro mi się udało, to i im może się udać. Ja nie muszę ich przekonywać słowami. Mam też pewną przewagę nad kolegami trenerami pełnosprawnymi. Niejednokrotnie słyszałem z ich strony: „Rysiek, jak ty z nimi tego nie załatwisz, to my nie damy sobie rady”. Być może, nie oceniając kolegów, nie mają oni tego doświadczenia, które ja mam, tego z czym ja musiałem się uporać. A i do dzisiaj muszę się kontrolować, aby nie wybuchnąć, nie być niesympatycznym dla drugiego.
P.M.: A dziś gościmy w Ciechowie. Jakie wrażenia?
R.T.: To już po raz piętnasty. To nie dwa, trzy razy i do widzenia. Dlatego słowa uznania należą się gospodarzom: panu burmistrzowi, także Mariuszowi Kozakowi… Ale te regionalne zawody są przede wszystkim dla młodzieży, która tu może się sprawdzić. A gdyby mnie to nie cieszyło, ani ich to by nas tutaj nie było. W Regionalnych Zawodach w Ciechowie wystąpili seniorzy, juniorzy i dziewczęta. Zawodnicy podzieleni byli na pięć grup startowych. W kategorii dziewcząt startowało siedem zawodniczek. W sumie 34 zawodników. Czterech zawodników dojechało z Opola. Ze Szczepanowa mamy znakomitego zawodnika, Bartka Kuriatę, który zdobył znakomity wynik. Ma on duże predyspozycje, aby być dobrym zawodnikiem.
P.M.: Życząc wielu kolejnych sukcesów Panu i zawodnikom,
dziękujemy za rozmowę.
Foto. i wideo: Wiktor Kalita