Po opuszczeniu Malczyc przez wojsko, na terenie cukrowni znaleźliśmy trochę melasy i słodu. I tym słodzono kawę zbożową i kluski. Soli nie było wcale. Przez kilkadziesiąt dni podstawowym artykułem spożywczym był tylko chleb i kawa zbożowa, a na obiad wspomniane kluseczki bez soli. Za sos do kluseczek służyła mąka bez tłuszczu. Pomimo tego, bardzo "głodnego" czasu, nikt nie narzekał. Tak rok 1945 wspomina Władysław Kopacz, jeden z pierwszych Polaków, który postanowił osiedlić się w Środzie Śląskiej (do wiosny 1945 r. miasto nazywało się Neumarkt).
Pierwszą polską piekarnię w mieście założył pan Stanisław Sarnecki, żywiąc Polaków i Niemców. Bardzo pomocne było to, że w mieście był prąd elektryczny, chociaż w niektórych budynkach „uciekający”. Niemcy pozrywali instalacje i poniszczyli liczniki. Za chleb można było dostać od Niemców żarówki, których w mieszkaniach w ogóle nie było. Podobnie jak i z szybami w oknach. Tutaj należy dodać, że była też woda, jednak tylko kilka godzin dziennie.
Wracając do problemu ze zdobywaniem żywności dopowiem (tak wspomina Władysław Kopacz), że niestety pomimo usilnych starań, nie udało się jej zdobyć. Znalezione ziemniaki w Hausdorfie czyli w obecnym Jugowcu, już nie nadawały się do spożycia, ale zaradni Polacy potrafili w tutejszej gorzelni przerobić je na spirytus. Tak więc do kawy zbożowej, chleba, klusek i soli – której kilkadziesiąt kilogramów przyniosła jedna niemiecka kobieta oraz melasy, doszedł jeszcze jeden artykuł spożywczy – spirytus przetwarzany na wódkę.
I tak otworzono pierwszą restaurację w po II wojnie światowej w tym mieście. Nazywała się „Fregata” ale szybko zmieniono nazwę na „Warszawa”.
Tyle ze wspomnień mojego ojca o Środzie Śląskiej, w której mieszkał do swojej śmierci w 1996 roku.
Woytek Kopacz