- Słup nie był oddany do eksploatacji, nie były na nim również zawieszone przewody - wyjaśniał nam wówczas Marek Rudnicki z biura prasowego inwestycji "Linia elektroenergetyczna 400 kV Czarna - Pasikurowice" i podkreślił, że wskutek incydentu nikt nie został poszkodowany, a miejsce zdarzenia zostało zabezpieczone i jest pod nadzorem firmy ochroniarskiej zatrudnionej przez wykonawcę inwestycji.
O zdarzeniu została niezwłocznie zawiadomiona policja, która dokonała niezbędnych oględzin.
- Wykonawca inwestycji przeprowadził natychmiastową inspekcję pozostałych stanowisk słupów wybudowanych na potrzeby linii Czarna - Pasikurowice. Nie stwierdzono zagrożeń czy braku elementów konstrukcyjnych - podkreślał Marek Rudnicki. Na miejsce przybyli także przedstawiciele inwestora. Wspólnie z wykonawcą i lokalnymi władzami prowadzone były prace na
rzecz wyjaśnienia sprawy i zabezpieczenia dalszych prac budowlanych. Straty szacowane są na kilkaset tysięcy złotych.
Co na to prokuratura?
- W toku postępowania wyjaśniającego, zdarzenie mające miejsce w miejscowości Rusko, dotyczące powalonej konstrukcji słupa energetycznego nie zostało objęte katastrofą budowlaną, ponieważ zgodnie z kodeksem prawa budowlanego katastrofą budowlaną nie jest zdarzenie, którego wartość mienia nie przekracza co najmniej 1 mln złotych oraz nie zagraża bezpieczeństwu lub życiu ludzi, powyżej 10 osób. W związku ze sprawą wykluczono również oskarżenie z art. 288 Kodeksu Karnego Celowe zniszczenie mienia, ponieważ zgodnie z art. 308 Kodeksu Postępowania Karnego, policja w ciągu 5 dni nie ustaliła działania osób trzecich. W związku z powyższym postępowaniem, znamiona przestępstw nie zachodzą – wyjaśnia prokurator Tomasz Błaszczyk z Prokuratury Rejonowej w Środzie Śląskiej.
Zdaniem prokuratury prawdopodobną przyczyną upadku konstrukcji mogły być czynniki zewnętrzne. Obecnie ustalenia prowadzą - powiatowy oraz wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego.
(kb) / fot. mk