sobota 27.04.2024

Imieniny: Ludwika Piotra

// reklama@roland-gazeta.pl // + 48 500 027 343 //

poleasingowe pl 970 250

W poszukiwaniu skarbów

Skomentuj

Dzieciństwo i wczesną młodość spędziłam w domu rodzinnym przy ul. Daszyńskiego, zwanej w XIV wieku Rabbinergasschen – uliczką rabinów, a do 1945 roku Constattstrasse od hebrajskiego słowa ha kohen – kapłan, czyli ulica kapłanów. Możliwe również, że w najbliższej przyszłości będzie ulicą Skarbów Tysiąclecia. Ale czy tak będzie? Czas pokaże.

Dzieciństwo w latach 50. ubiegłego wieku pamiętam jako czasy cudowne, wspaniałe, beztrosko spędzone przy boku rodziców i nieważne było, w jakiej z kolei Rzeczpospolitej się żyło. Radość i uśmiech często gościł na naszych twarzach, także towarzyszyło nam ogólne zadowolenie z życia, bo takie było myślenie i psychika dzieci tych czasów. A czasy lat 50. były i ciężkie, i zdradzieckie – ale to dzisiaj z perspektywy przeżytych lat tak mogę powiedzieć. Pamiętam, że z przysmaków do jedzenia, najwspanialsza była kromka chleba ze smalcem, z usmażoną cebulką i skwarkami, a do tego jeszcze ogórek kiszony. To były „pyszności”. Gdy była możliwość uchowania „różowej piggy” (świnki), to z jej przysmaków najlepsza była kiełbasa własnej roboty z dużą ilością czosnku, pasztety w słoikach no i królewski salceson. Dzisiaj tak smacznych wyrobów wędliniarskich nie uświadczy się nawet w ekskluzywnych delikatesach mięsnych, a nasi rodzice potrafili w tak ciężkich czasach wyczarować takie specjały. A były wtedy kłopoty z kupnem podstawowych artykułów żywnościowych, zwłaszcza mięsnych.
Owoce cytrusowe, a szczególnie pomarańcze, były nie lada rarytasem i tylko okazjonalnie trafiały na nasze stoły w czasie Świąt Wielkanocnych i Bożego Narodzenia. Działo się tak tylko wtedy, gdy statki zdążyły dopłynąć na czas przedświąteczny z tym towarem. Ze światem łączył nas  głośnik zwany „kukuruźnikiem” (do dzisiaj nie wiem, dlaczego?), radio „Pionier” oraz czytanie książek. Telewizji jeszcze nie było (w moim domu), więc można było liczyć tylko na własną wyobraźnię i fantazję. Pamiętam, że dość często słyszało się o pozostawionych przez ówczesnych mieszkańców naszej ziemi wielkich skarbach w pobliżu mojego domu. Ale gdzie ich szukać, nikt nie wiedział. Postanowiłam sprawę odnalezienia skarbów wziąć w swoje ręce.
Na rogu ulicy Daszyńskiego i Kilińskiego stała synagoga (w miejscu dzisiejszej przychodni lekarskiej), zniszczona i ograbiona z religijnych świętości i wszelkich bogactw przez zawieruchę II wojny światowej. Swoim wyglądem bardziej straszyła, niż była godna podziwu i zwiedzania. Dlatego decyzją ówczesnych władz miejskich została zburzona, a w to miejsce powstało dla pobliskich jej mieszkańców boisko do siatkówki. W ruinach świątyni i w wykopach powinny znajdować się drogocenne skarby, ale oprócz skorup z potłuczonych naczyń glinianych, zardzewiałych monet niemieckich nie było żadnych bogactw, które miałyby jakąkolwiek wartość. Ale pragnienie poszukiwania i znalezienia skarbów zachęciły mnie, że należy szukać dalej. W pobliżu mojego domu znajdowały się mury obronne. Z mojego podwórka wychodziło się wprost na ul. Mleczarską, a mocno pochylone mury  bez trudu pozwalały wyjść na samą ich górę.
Oczyma wyobraźni widziałam już prawdziwe skarby schowane w żelaznych kasetach lub w specjalnych puszkach, ukryte gdzieś w głębi murów. Zaczęłam poszukiwania i sprawdzanie wszelkich wnęk i wyłomów w murze, ale oprócz dziur i wykruszonej cegły nie znalazłam niczego, co przypominałoby chociażby namiastkę skarbów. Na pocieszenie pozostał mi jeszcze drugi odcinek muru obronnego, równoległy do ulicy 1-Maja (wówczas). Ale już swoją tajemnicą podzieliłam się z dwoma moimi koleżankami i namówiłam je, ażeby razem szukać skarbów. Propozycja ich odnalezienia została przyjęta z wielkim entuzjazmem. Koleżanki, nie czekając na mój współudział w wyprawie, na własną rękę zaczęły poszukiwania, ale zamiast szukać skarbów, zaczęły biegać nerwowo po murze. Możliwe, iż wysokość i strach przed upadkiem oraz uwagi spacerowiczów grożących powiadomieniem Milicji Obywatelskiej o zakazie przebywania na murach obronnych sprawiły, że koleżanki zaczęły uciekać w dwóch różnych kierunkach. Jedna z nich szczęśliwie dobiegła do końca muru w stronę ulicy Wrocławskiej i zakończyła wyprawę. Druga natomiast zgubiła to miejsce, po którym weszła na mur i zaczęła wzywać pomocy.
Żałosne nawoływania usłyszały mieszkające w pobliży sąsiadki koleżanki i powiadomiły jej mamę o zaistniałym incydencie. Przerażona mama przybyła na miejsce „tragedii” i klęcząc przy murze wzywała pomocy przez modlitwę do wszystkich świętych, a w szczególności modliła się do św. Walentego. Do dzisiaj nie wiem, dlaczego? W końcu cel był szczytny i z wariactwem nie miał nic wspólnego. Do św. Antoniego, to wiadomo, jeśli chodzi o odnalezioną zgubę. A tak naprawdę pomógł św. Florian. Jedna z sąsiadek zasugerowała, ażeby strażacy (obok znajdowała się remiza strażacka) przynieśli drabinę i pozwolili koleżance spokojnie zejść z muru na ziemię. Tak też się stało. Było widowisko, lamenty, komentarze, a główny winowajca, czyli ja, niepocieszony, bo skarbów nie znaleziono. Jednak kłopotów w domu rodzinnym w związku z tą sytuacją nie uniknęłam.
Pamiętam jeszcze też, że na rogu ulicy Mleczarskiej i Kilińskiego był ogromny kamień i pod nim miały być ukryte skarby, ale prawdopodobnie zaraz po wojnie były dokonywane poszukiwania i znaleziono tam już różne kosztowności, więc dałam sobie spokój z podkopywaniem tego kamienia. Mury obronne i kamień okazały się fiaskiem, ale była jeszcze jedna szansa. W sąsiednim podwórku, na jednej z przybudówek gospodarczych, znajdowały się bliżej nieokreślone rysunki, bardziej znaki topograficzne, przypominające mapkę z wyraźną strzałką, skierowaną ku dołowi. Wspólnie z kolegą zamieszkałym w domu obok przybudówki, wytłumaczyliśmy to sobie w ten sposób, że skarby ukryte są poniżej parteru, czyli w piwnicy. Zaczęliśmy robić podkopy, ażeby podnieść drzwi z zawiasów ku górze. Drzwi były zamknięte na kłódkę, a chcieliśmy wejść do środka komórki i spokojnie szukać zaznaczonych na mapie skarbów. Skarbów oczywiście nie znaleźliśmy, ale co sprytniejszym złodziejom pokazaliśmy drogę, jak można wynosić z piwnicy żelazne zapasy na zimę. Zaczęły ginąć słoiki z różnymi przetworami owocowymi, kompotami, dżemami oraz grzybami marynowanymi, ogórkami kiszonymi, a nawet zginęła 10-litrowa butla z winem. Kłopotów było co niemiara i wobec wszelkich niepowodzeń postanowiłam raz na zawsze skończyć z poszukiwaniem skarbów.
Los sprawił, iż wyprowadziłam się z mojej ulicy, a o istnieniu skarbów prawie zapomniałam, chociaż napis na murze obronnym „3xTAK” przypominał mi czasami o trzykrotnym moim niepowodzeniu w ich odnalezieniu. Wiadomo, napis na murze miał całkiem inne znaczenie. Jakież było moje zdziwienie, gdy w 1985 roku usłyszałam o znalezionym dzbanie pełnym srebrnych monet przy dokonywanych wykopach pod budownictwo mieszkaniowe na mojej ulicy.
Ale to było preludium do wykopanego w 1989 roku cudownego znaleziska zwanego później „Skarbem Tysiąclecia” ze Środy Śląskiej. Skarby, co prawda zostały znalezione na wysypisku miejskim śmieci, ale przez ponad 700 lat leżały pod ziemią, prawie w moim zasięgu, bo przecież naprzeciw mojego domu w odległości 20 m i na głębokości 4 m. Był to: złoty diadem królewski, składający się z ośmiu członów, złączony szpilą zawiasową w kształcie liści, zwieńczony kulą owocu, dwie złote zausznice, złote obrączki. Były to unikatowe królewskie złote precjoza ręcznej roboty z XIII i  XIV wieku. Znaleziono również ukryte w dzbanach złote floreny i srebrne czeskie halerze. Skarby średzkie, mogę powiedzieć, wróciły do mnie w charakterze depozytu złożonego w „moim” banku (Bank Zachodni, gdzie pracowałam) i to była nagroda za trud w ich poszukiwaniu, co też sprawiło mi wielką radość i satysfakcję z realnego pomysłu lat dziecięcych.
Dzisiaj wszystkie skarby ziemi średzkiej odnalezione przed i po 1989 roku znajdują się w Regionalnym Muzeum w Środzie Śl. i są unikatowym znaleziskiem na skalę ogólnoświatową i sławią naszą ziemię średzką w kraju i na świecie.

Wspominała Wera Bogdalska



Wczytywanie komentarza... Komentarz zostanie odświeżony po 00:00.
Zaloguj się aby dodać komentarz.
pozostały limit znaków.
Zaloguj się za pomocą ( Zarejestruj się? )


Ja Wam naprawde wspolczuje. Daliscie sie wciagnac w telewizyjna narracje obrzucania sie blotem przez politykow zarowno ...
Bardzo ciekawe przesłaniem widzę w Twoim komentarzu, bo jest Bóg, Ojczyzna, oskarżenia, poniżenie, nienawiść, złorzeczenie. A ...
Aleksandra Perużyńska Nowi radni Rady Powiatu wybrani!
Jak można głosować na zdrajców Polski na ludzi którzy nawołują do wojny którzy chcą odebrać nam ...

Lokalne ogłoszenia drobne

21.04.2024 10:58 wrote:

Kupię stare krajalnice do mięsa z kołem zamachowym na kolbe, wagi sklepowe oraz inne pamiątki z przedwojennych sklepów mięsnych oraz masarni. Pł…

19.03.2024 15:58 wrote:

Sprzedam mieszkanie 76,02m2 w Środzie Śląskiej przy ul. Jesionowej. Mieszkanie prawie w całości wykończone. https://www.otodom.pl/pl/oferta/mies…

20.02.2024 19:12 wrote:

Kupię kable płaskie podtynkowe 3x1,5 i 3x 2,5  20 rolek. Tel 500 844 143…

13.02.2024 21:00 wrote:

Rower męski trekingowy UNIVEGA modelTerreno, koła 28", rama aluminiowa, osprzęt marki SHIMANO  DEORE. Rower jest zadbany, po sezon…

Nie przegap tych artykułów.