Razem imprezowaliśmy, rozmawialiśmy o filmach, które były wyświetlane w kinie "Carmen", piliśmy tanie wino. Snuliśmy projekty, jak zarobić pieniądze na wakacje. Czy znowu rozładowując wagony z węglem na stacji Środa Śląska / Szczepanów, bo od rodziców nie było szansy dostać, aby pojechać kolejny raz nad morze do Łaz, pod namiot.
Tylko czy autostopem, czy PKP? Jak będzie ciekawiej? No i wybraliśmy się PKP. Leszek Szyl z Miłką Hartmann, Rysiek Szulc, Bogdan Konieczny, Tadeusz Kuriata "Blady", Piotrek Kuriata, Andrzej Rybicki "Mańca" no i ja, Wojtek. Zatrzymaliśmy się na polu namiotowym, mnie przypadło spać na pontonie pożyczonym od Alka Korsaka.
Bawiliśmy się w ośrodku studenckim na dyskotekach w ogromnym namiocie o nazwie "O c…a ale cyrk". Umożliwili nam wejście do ośrodka Grecy z zespołu "Romiosini", z którymi się zaprzyjaźniliśmy, po paru skrzynkach piwa w budce z kiełbaskami. Każdy musiał pokazać legitymację studencką aby wejść, oprócz Miłki i "Bladego", my nie mieliśmy takowych. Grecy stali na bramce, muzykowali w namiocie i podrywali studentki. Jak nas zobaczyli, to z uśmiechem zapytali tylko czy mamy aktualnego "rentgena", cokolwiek by to nie znaczyło.
Na fajfach (imprezach) najważniejszą osobą był student IV roku, na którego wszyscy mówili "Lejdi". Był on na permanentnym rauszu od rana. "Lejdi" był tam wodzirejem, zawsze tańczył charakterystyczny taniec do piosenki Lady Lay – hit lata 1975 roku - do niego przyłączali się inni tworząc "węża" - śpiewając nieskomplikowany tekst. Balowaliśmy tak do świtu. Nad ranem z głośników tylko dla wtajemniczonych, rozległa się zaszyfrowana wiadomość: "Kanał do Szwecji nr 37 jest już otwarty" - to znak, że trzeba w "cyrkowym" bufecie kupić butelkę wina i udać się do kempingu nr 37, a tam do wiaderka z grzałką elektryczną należało wlać zawartość flaszki, z którego potem byliśmy częstowani grzańcem z goździkami, cynamonem i Bóg wie co tam jeszcze było? Jedno było pewne, kop był niesamowity.
W kempingu ktoś grał na gitarze, reszta śpiewała i raczyła się urokami dziewczyn oraz wina. Na 10 m kw. było nas ponad 20 osób i ciągle ktoś dochodził. Jedno smutne długowłose dziewczę śpiewało piosenki po francusku w stylu ye, ye. Tak się reklamowała. Myśmy słuchali wtedy - Procol Harum i Led Zeppelin. Nie kojarzyłem, że to piosenka ikony kulturowej francuskiej i światowej - Francoise Hardy, śpiewającej melancholijne i sentymentalne ballady w stylu ye, ye. Odcisnęła ona piętno na ówczesnej modzie. To przecież czasy mini spódniczek, psychodelicznych kolorów, długich włosów u chłopców, spodni "dzwonów", czas bigbitu, rewolucji kulturalnej i obyczajowej. Dziewczęcość i naturalna nonszalancja przypisywana jest do stylu paryżanek, a Hardy i Jane Birkin były uosobieniem tego stylu. Jeden z tekstów, zatytułowany „Wszyscy chłopcy i dziewczyny” mówi o tym, że:
Chodź i odnajdź mnie,
Jeśli dopadnie Cię niesmak życia,
Jeśli lenistwo życia zamieszka w tobie,
Pomyśl o mnie.
Tym razem to ja pomyślałem o Was i napisałem.
Pozdrawiam,
Woytek Kopacz
1. <Lepszy dobór kadry....< To teoria, a praktyka jest taka, że UM zmienił się ...