Ciągle nadchodziły wieści, że wojska niemieckie wracają, że idą na odsiecz miasta Breslau (Wrocław), a przecież tak naprawdę to Breslau skapitulował przed paroma dniami.
Byłem w Berlinie 8 maja, gdy zakończyła się wojna w Europie, jednak co chwilę słyszymy o kontrofensywie Wehrmachtu. Wszystko przez wrogą propagandę - czy czort wie co? Nerwy i jeszcze raz nerwy. Co będzie jutro? Jestem w Neumarkt / Środzie Śląskiej, postanawiam zwiedzić miasto.
Koło kościoła w rynku, spotkałem staruszka. Miał może ze sto lat, przystanął i spojrzał na mnie jak na syna. Zaczęliśmy rozmawiać po niemiecku, starzec wplatał w rozmowę słowa polskie i czeskie. Zaprosił mnie do swojego mieszkania - w baszcie (!) murów obronnych, tuż w sąsiedztwie już „działającego” Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, przy obecnej ulicy Ogrody zamkowe.
Po przekroczeniu progu mieszkania musiałem się przeżegnać i obejść bokiem "święte miejsce", jak mi ten starzec powiedział. Dziwnie się poczułem, nie mogłem tego sobie wytłumaczyć, jakiś magnetyzm - odjęło mi mowę. Na podłodze, tuż przy progu baszty, po odsłonięciu przez gospodarza dywanika – zobaczyłem mały odcisk stopy w zaprawie wapiennej. W tej chwili weszła starsza kobieta, jak się po chwili okazało - żona gospodarza. Po przywitaniu się, widząc , że stoję jak słup soli, podała mi rękę i powiedziała. To jest ślad stopy „Hedwig von Trebnitz ” (Święta Jadwiga z Trzebnicy), która w tej baszcie spędziła noc, a na pamiątkę zostawiła odcisk stopy w zaprawie murarskiej.
Nie bardzo wiedziałem o kogo chodzi, nie słyszałem o tej świętej. Wyczułem, że ci staruszkowie chcą mnie, młodemu (miałem 24 lata), coś przekazać i nie myliłem się. Proszę pana – zaczęli, tu w Neumarkt jest taka klątwa (legenda), że kto zniszczy, ukradnie z wieży kościelnej dzwony, to jego dni na tej ziemi są policzone, a pewne jest, że tu już nie wróci. Ci, co natomiast zawieszą nowe dzwony, pozostaną tu na wieki.
W 1942 r. naziści niemieccy zabrali dzwony zostawiając sygnaturkę na alarm. My proszę pana jesteśmy z pochodzenia Czechami o polskich korzeniach i modlimy się, żeby Polacy już tu zostali. Potem kobieta zrobiła znak Krzyża Świętego i powiedziała: "Proszę o tym nie zapomnieć!". Dziwne przeszły mnie dreszcze po tych słowach. Przekazali mnie, Polakowi – proroctwo związane z tym miastem. Pożegnaliśmy się. Poszedłem do zniszczonego kościoła (świętego Andrzeja Apostoła), długo i żarliwie modliłem się. Nie miałem gdzie pójść, więc całą noc spędziłem w pustym kościele.
Po wielu latach, w 1965 r. wracałem pociągiem z Legnicy do Środy Śląskiej, przed Chomiążą zasnąłem i przyśniła mi się dzwonnica kościelna - cała w aureoli i wyraźnie słyszałem bicie dzwonów, których tam wtedy nie było. Następnego dnia odwiedził mnie w mieszkaniu w rynku, ksiądz Jan Duniec, opowiedziałem mu o klątwie - proroctwie dzwonów i o moim śnie. Po paru dniach zebrała się rada parafialna, gdzie opowiedziałem wszystko w tej sprawie. Zapadła decyzja. Na 1000 lecie Chrztu Polski w 1966 r. ufundujemy dzwony. Ustaliliśmy także imiona. Ten największy, o wadze jednej tony, będzie miał na imię - Milenium Polski. Drugi o wadze 750 kg - Jacek Opolski. Trzeci najmniejszy - Jan XXIII papież. Po uroczystej ceremonii poszedłem do kościoła i tam przed głównym ołtarzem powiedziałem sobie: "Boże, spełniłem to proroctwo". Za duszę świętej pamięci tych starszych ludzi zamówiłem modlitwę dziękczynną.
Teraz, gdy słyszymy bicie tych pięknych polskich dzwonów, pomyślmy o średzkich katolikach, którzy ufundowali je i oddalili klątwę z Neumarkt.
Woytek Kopacz
1. <Lepszy dobór kadry....< To teoria, a praktyka jest taka, że UM zmienił się ...