Papacz jest absolwentem Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu. Przez pewien czas grał profesjonalnie w koszykówkę, jednak kontuzje sprawiły, że musiał porzucić czynne uprawianie sportu. Po zdobyciu odpowiednich kwalifikacji zajął się trenowaniem dzieci i młodzieży, a także treningami indywidualnymi. W 2018 roku przebywał jako trener na obozie w Stanach Zjednoczonych, organizowanym przez New York Knicks (NBA), w trakcie którego zapoznał się z funkcjonowaniem od wewnątrz klubu Long Island Blackbirds, a także wziął udział w szkoleniu wewnętrznym przybliżającym amerykański system kształcenia młodych zawodników. W lutym tego roku Papacz został jednym z selekcjonerów kadry narodowej U14 kobiet.
Pierwszej propozycji nie przyjął
Maksym Papacz już w tamtym roku miał możliwość dołączenia do sztabu Śląska Wrocław. Było to jeszcze za kadencji Petara Mijovicia, który kilka miesięcy później został zwolniony. - Dostałem wtedy ofertę bycia jego asystentem. Dzisiaj można powiedzieć, że popełniłem błąd. Jednak dobrze wiemy jak wyglądał poprzedni sezon - było dużo zmian, a Śląsk sportowo poszedł bardzo do przodu. Finalnie drużynie udało się zdobyć to upragnione, osiemnaste mistrzostwo - opowiada Papacz.
Młody trener podjął wówczas decyzję o pozostaniu w Górniku Wałbrzych. - To klub, który mi zaufał, dał możliwość wejścia na profesjonalny poziom, przez co wewnętrznie czułem pewną misję, aby z zawodnikami i sztabem, przy wsparciu kibiców, awansować do ekstraklasy i dać temu miastu trochę radości - wyjaśnia swoją decyzję. Ostatecznie drużynie do awansu zabrakło kilku punktów, ale Papacz odchodził z Wałbrzycha w dobrej atmosferze i przy wielu słowach wsparcia.
“Jestem bardziej przygotowany”
- Na pewno nie był to dla mnie stracony rok i bardzo dużo się nauczyłem. Dzisiaj jestem pewny, że do roli, którą otrzymałem w Śląsku jestem bardziej przygotowany niż rok temu, dlatego cieszę się, że prezes ponownie się do mnie odezwał - mówi Papacz. Młody trener zdawał sobie sprawę, że w międzyczasie Śląsk wygrał Mistrzostwo Polski i chętnych na stanowisko asystenta trenera Urlepa z pewnością jest wielu, dlatego telefon zaraz po zakończeniu sezonu mimo wszystko zaskoczył go.
Nie tylko asystent trenera
Maksym Papacz w Śląsku będzie pełnił dwie funkcje. Poza asystentem trenera Urlepa, odpowiedzialnym za trening indywidualny z zawodnikami WKS-u, będzie także nadzorował nowatorski projekt sportowy, mający na celu rozwój młodzieży. - Już po tych paru tygodniach pracy mogę powiedzieć, że sezon będzie dla nas i też dla mnie, prywatnie, wymagający. Będziemy grać i w polskiej lidze i w EuroCupie, bardzo prestiżowym pucharze. Trener Urlep to maniak koszykarski, nie zostawia żadnych niedociągnięć, więc trzeba będzie bardzo intensywnie pracować. Natomiast takie możliwości to marzenie chyba każdego młodego fana koszykówki z Dolnego Śląska, który śledzi losy tego klubu od kilkunastu, kilkudziesięciu lat - opowiada Papacz.
“Nie zastąpię Roberta”
- Bycie trenerem albo asystentem trenera w ekstraklasowym klubie, a już w ogóle w drużynie bardzo utytułowanej, aktualnego Mistrza Polski, otrzymanie takiej szansy to coś niesamowitego. Im więcej osób o tym ze mną rozmawia to uświadamia mi to, w jak super miejscu się znalazłem i jakim zaufaniem zostałem obdarzony - mówi Papacz. Funkcję asystenta przejął po Robercie Skibniewskim, doświadczonym graczu i szkoleniowcu, aktualnie działającym w AZS Politechnice Opolskiej. - Na pewno nie zastąpię go w stu procentach. Robert zrobił świetną robotę na rzecz klubu. Aczkolwiek będę stawał na rzęsach, żeby choć trochę wypełnić lukę po nim. Jednocześnie chcemy też budować coś nowego i liczymy, że ta “nowa mikstura” da upragniony efekt - opowiada.
Aby “bum” na koszykówkę pozostał we Wrocławiu
Maksym Papacz zaznacza, że od początku otrzymał od trenera sporo zaufania. - Bardzo dużo rozmawiamy, dostaję od trenera wiele cennych wskazówek. Wydaje mi się, że nie mogłem sobie tego lepiej wymarzyć. Jestem pod wielkim wrażeniem osobowości trenera Urlepa. To legenda Śląska Wrocław i całej polskiej koszykówki, dlatego być w jego sztabie szkoleniowym i uczyć się od niego to dla mnie wielki zaszczyt - mówi młody szkoleniowiec.
Trener Urlep i jego sukcesy ze Śląskiem Wrocław sprawiły, że miasto znowu zaczęło interesować się tym sportem. - “Bum” na koszykówkę wraca. Wypełniona po brzegi Hala Stulecia, europejskie puchary, najlepsi zawodnicy i kibice. Marzenie każdego młodego trenera. Jeszcze na początku lat dwutysięcznych razem z rodzicami jeździłem do hali ludowej na mecze Śląska. Kibicowałem i przeżywałem te emocje. Wówczas nigdy w życiu nie spodziewałbym się, że będę mógł zasiąść po drugiej stronie, na ławce trenerskiej. Że to ja będę mógł przekazywać te emocje kibicom. Koszykówka to w tym momencie sport Wrocławia numer jeden i musimy zrobić wszystko, aby tak zostało jak najdłużej. Chcemy wrócić do tych wielkich chwil i utrzymać jak najwyższy poziom - puentuje Papacz.
OLO