Dwa lata temu wyruszyłem samotnie na rowerową wyprawę z Wrocławia nad Morze Bałtyckie. Moim celem było Pustkowo, gdzie znajduje się Bałtycki Krzyż Nadziei. W tym roku postanowiłem na podobną wyprawę zaprosić innych niesłyszących. Na moje zaproszenie odpowiedziały 4 osoby. Były to dwie kobiety – z Łodzi i z Warszawy oraz dwóch mężczyzn – z Wrocławia i z Poznania.
Trasa, jaką zaproponowałem, wiodła ze Świnoujścia na Hel. Stamtąd popłynęliśmy statkiem do Gdańska, by ponownie wsiąść na rowery i pojechać do Krynicy Morskiej. Taki był pierwotny plan. Jednak, gdy dojechaliśmy do celu, uczestnicy zdecydowali, że chcą przedłużyć podróż. Dlatego po triumfalnym szampanie w Krynicy Morskiej ruszyliśmy do Fromborka i Elbląga. W ten sposób w ciągu 8 dni pokonaliśmy dystans prawie 600 km.
Wycieczka odbyła się w dniach 11-18 sierpnia 2023 pod hasłem MIGiem Bałtyckie. Termin ten był o tyle szczęśliwy, że praktycznie przez wszystkie dni (z wyjątkiem ostatniego) sprzyjała nam słoneczna pogoda. Było to ważne, bo nocowaliśmy w namiotach. Deszczowa aura nie tylko zmniejszyłaby komfort jazdy, odpoczynku i snu, ale też zwiększała ciężar bagażu. Ten zaś sam w sobie był niemały, bo dla przykładu mój miał 27 kg, a kolegi z Wrocławia 31 kg. Słoneczna pogoda pozwalała nam również na podziwianie pięknych zachodów słońca na tle morskiego widnokręgu. Gdy natomiast dotarliśmy do Helu i nocowali na plaży pod gołym niebem, o świcie zostaliśmy nagrodzeni barwnym i majestatycznym wschodem słońca.
Wprawdzie deszcz nie utrudniał nam jazdy, ale nie brakowało po drodze trudnych błotnistych odcinków. Niełatwym doświadczeniem było również przebicie koła, a to przydarzyło się nam kilkukrotnie. Na szczęście nie zabrakło dobrych ludzi, którzy przyszli z pomocą i oddali swoją zapasową dętkę. My również pomagaliśmy innym. Na przykład na błotnistym terenie w powiecie słupskim ugrzązł mężczyzna jadący z dzieckiem w wózku doczepionym do roweru. Zatrzymaliśmy się, aby pomóc mu w przeprawie. Takie nieprzewidziane sytuacje sprawiały, że czasami na pole namiotowe, gdzie był zaplanowany nocleg, docieraliśmy dopiero późnym wieczorem. Na szczęście każdy z nas miał przy rowerze oświetlenie, więc było bezpiecznie.
Podczas kolejnych dni jechaliśmy wzdłuż wybrzeża Morza Bałtyckiego trasą rowerową R10. Zbaczaliśmy z niej, aby odwiedzać latarnie morskie (bo nie wszystkie były w bezpośredniej bliskości drogi). Łącznie udało nam się dotrzeć do 13 z 15 latarni. Jeden z piękniejszych odcinków naszej trasy prowadził przez Woliński Park Narodowy. Ale także wioski i miasteczka mijane przez nas po drodze były urokliwe i pozwalały nam ucieszyć się pięknymi widokami i świeżym nadmorskim powietrzem. Poznawanie polskiego wybrzeża rozciągnęliśmy również na doświadczenia gastronomiczne. Świadomie omijaliśmy sieciowe restauracje, by zatrzymywać się na „domowe obiady” i posmakować tradycyjnych dań kuchni nadmorskiej. Wśród nich oczywiście nie zabrakło gofrów z bitą śmietaną i innymi dodatkami:)
Na uwagę zasługuje jeszcze jedno miejsce. To sklep rowerowy w Gdańsku, który odwiedziliśmy. Okazało się, że sklep zatrudnia stałego tłumacza PJM. Wystarczy umówić się na godzinę i bez problemu można porozmawiać o rowerach i akcesoriach do nich. Sposobnością do rozmów w języku migowym były również sytuacje, gdy spotkaliśmy innych Głuchych po drodze. A takich mieliśmy kilka.
Wyprawa rowerowa MIGiem nad Morze Bałtyckie zakończyła się sukcesem. Był on możliwy między innymi dzięki wsparciu Fundacji FONIS z Wrocławia. W planach są kolejne wyjazdy. Powoli przymierzam się do wyprawy MIGiem na Północ. Mam nadzieję, że uda się ją zrealizować za rok i dotrzeć przez Finlandię i Szwecję do Przylądka Nordkapp.
Arkadiusz Sławski